Wpis z mikrobloga

#studia

Podsumowanie moich dwóch tygodni studiowania ekonomii na ue we wrocku:

Uczelnia:

Widać kontrast pomiędzy starszymi budynkami uniwersytetu (bud. A np.), gdzie są stare, niewyprofilowane siedzenia w salach wykładowych, że nie idzie usiedzieć spokojnie tej półtorej godziny wykładu, a między nowymi multimedialnymi salami (gdzie na szczęście mamy wszystkie ćwiczenia!) w świeżo otwartym Centrum Kształcenia Ustawicznego. Warto dodać również że biblioteka uniwersytetu jest bardzo ładnym budynkiem, że aż miło w niej siedzieć (choć byłem tam tylko się zapisać).

Wykładowcy, ćwiczeniowcy:

Odnoszę wrażenie, że niektórzy pracują na tym uniwersytecie tylko dlatego, że im tu wygodnie, aby dotrwać jakoś do tej emeryty. Rozumiem, że to nie szkoła podstawowa gdzie pani powinna nad każdym siedzieć i mu tłumaczyć i że sensem studiowania jest samoistne poszerzanie swojej wiedzy, a uniwersytet to tylko narzędzie do tego, ale kilka osób po prostu albo się już wypaliło, albo nigdy nie miało choć krzty powołania do nauczania innych. Ale ogólnie nie płaczę, bo większość wykładowców i ćwiczeniowców z którymi miałem do czynienia jest całkiem w porządku i profesjonalnie podchodzi do swojej pracy. Chwała im za to i zobaczymy jak będzie dalej.

Dziekanat:

Póki co obalam mit niemiłych pań z dziekanatu. Kolejki co prawda są często spore, jednak jak się już wejdzie to zostaje się mile i profesjonalnie obsłużonym :).

Studenci:

Odnoszę wrażenie że niektórzy się po prostu nie nadają się na uniwersytet, ale nie protestują: wolą iść na tę uczelnię i jak to sami mówią "cieszyć się młodością", czyli ruchać i chlać ile można mając w dupie to że w tym wieku już pewnych rzeczy się od nich wymaga i rodzice nie wysyłają ich za (dla wielu) ciężką kasę, po to by olewać nauczanie i po prostu codziennie imprezować. Nie to żebym był jakiś aspołeczny i nie lubił imprezowania, ale po imprezowym weekendzie w akademikach, czyiś mieszkaniach, rynku i klubach mam już raczej dość na cały tydzień, a niektórym nie przeszkadza olewać zajęć i wykładów bo jest na 8 rano a oni o tej porze to jeszcze #!$%@? po nocy. Choć w sumie może to lepiej że niektórzy nie pójdą na wykład bo przynajmniej będzie spokój: niektórzy są mentalnie wciąż na poziomie gimnazjum. Tworzą się jakieś #!$%@? kółka adoracji. Jeśli chcesz udowodnić że jesteś równy ziomek to musisz rzucać głupie komentarze w stylu: "hehe co ona taka nerwowa, pewnie jej mąż nie wyruchał hehe hehe xd lol", W wieku 18-19 lat? No #!$%@? proszę was. Albo chwalenie się wypiciem alkoholu, no ja #!$%@?, jak na wycieczkach w gimbazie. Inną sprawą jest wiedza studentów. Jest wiele w porządku osób, do pogadania, wypicia i w ogóle, ale o ekonomii, polityce to jeszcze z nikim nie miałem okazji porozmawiać. Skąd oni wpadli na pomysł tego kierunku? Zero jakiejś wiedzy przyswojonej wcześniej. Że na wykładach z mikro prawie nikt nie wiedział kim był Adam Smith chociażby? Podstawy działania giełdy, bankowość, coś na temat podatków? Zapomnijcie. Tego się nie dowiecie od studentów ekonomii, a nikt ich przecież tego nie nauczy jeśli sami nad tym nie pomyślą.

Konkluzja z tego jest taka, że przynajmniej będę miał niższą konkurencje na rynku pracy, choć i tak wiem że z tym po studiach jest cieżko.

Organizacje studenckie.

Skoro biorę studia na poważnie (choć wielu mówi że nic nie dają, ja uważam że dają tyle ile się z nich weźmie - zweryfikuje to dopiero za kilka lat) to postanowiłem zapisać się do organizacji studenckiej. Ciągle myślę nad którą. Byłem na targach organizacji i jestem mile zaskoczony: jest tu wiele poważnych organizacji: od takich umożliwiających wyjazdy zagraniczne, poprzez gazetkę financenews, która na prawdę jest zrobiona na poziomie i dzięki której uwierzyłem, że są poważni studenci na tej uczelni. Szkoda że nie umiem pisać, bo bym chętnie do nich dołączył. Jest jednak fajna organizacja w temacie finansow, organizują spoko projekty i są dzięki niej szanse na jakieś praktyki i staże. Są również różne koła m.in. o bankowości, czy o analizie rynków więc całkiem nieźle. Mam nadzieje że odnajdę siły do tego by gdzieś działać, bo to byłoby coś konkretnego co wyniósłbym ze studiów.

To tylko takie moje pierwsze wrażenie, wiem że wielu z was po studiach ma pewnie inny tego obraz i mój może być wg. nich dosyć naiwny. Jednka póki co jestem pełen entuzjazmu i zobaczymy jak to będzie dalej :).

#whocares

tl:dr: jestem od 2 tygodni na studiach i w sumie nawet jest spoko, mimo że niektórym nauczającym się nie chcę, a sami studenci są często niedojrzałymi debilami.
  • 17
@foksio: ja sie nawet pofatygowalem i przeczytalem. generalnie smiechu warte z tymi studentami, ale to oni beda plakac za te 5 lat. rob swoje, ew. idz na zaoczne/#!$%@? studia i badz ninja.

jakies laseczki fajne sa?
@foksio: Ameryki nie odkryłeś ;p Ja jestem na 3 roku gospodarki przestrzennej-regionalistyki ( każdy jak to usłyszy, to od razu, że humanista, a ja mam 3/4 ćwiczeń na kompach. Cały czas jakieś ekonometrie, geostatystyki, analizy, prognozowanie itp. ;p) i to co piszesz o studentach to i się na tym 3 roku potwierdza na moim i na innych kierunkach. A znam właśnie kilka osób z ekonomii i tam i 3 na roku