Wpis z mikrobloga

Kilka osób zastanawiało się, skąd w ogóle możliwa taka sytuacja ze strony prokuratury, by kazać policji zabierać mi jako świadkowi telefon. Nie wiem, czy to sprawy ze sobą powiązane, ale za dużo tych przypadków ostatnio.

Jestem radnym, który nie miał do tej pory problemów z prawem, a te zaczęły się dopiero przy stanie epidemii. Czas Wam opowiedzieć kilka historii, jak państwo systemowo próbuje stawiać do pionu ludzi, którzy się z nim nie zgadzają.
Rok temu, gdy rządzący wymyślili pełen zakaz zgromadzeń, zorganizowałem w maju w Koszalinie Plac Obywatelskiego Nieposłuszeństwa. Podczas placu opowiedziałem o kilku postulatach – w tym m.in. o tym, że zgromadzeń zakazywać nie wolno, wtedy żądaliśmy też wolnych, tajnych, równych i bezpośrednich wyborów (cały czas mówiło się o wyborach kopertowych Sasina, na które ostatecznie wydał 70 mln zł i do dziś nie poniósł żadnej odpowiedzialności), żądaliśmy też poduszki finansowej dla przedsiębiorców i pracowników tracących miejsca pracy.

Wydarzenie odbyło się, choć był „zakaz” (jak już wiemy teraz – niekonstytucyjny i niezgodny z prawem, co podkreślałem już i wtedy). Przyszło kilkadziesiąt osób, które wyraziło swój sprzeciw głośno, zachowaliśmy dystans jak i przestrzegaliśmy pewnych zasad – dla własnego bezpieczeństwa.

Kilkanaście dni później dowiedziałem się, że sanepid wszczął przeciw mnie postępowanie o nałożenie kary administracyjnej w wysokości od 10 000 do 30 000 zł i mam przyjść na wyjaśnienia. O sytuacji od razu poinformowałem Rzecznika Praw Obywatelskich, który poprzez swoich pracowników doradził kilka rzeczy. Poszedłem na przesłuchanie do sanepidu, tam złożyłem obszerne wyjaśnienia. Kilka dni później dostałem informację o pouczeniu i o tym, że była to mała szkodliwość czynu, nie wpływająca na rozwój epidemii w mieście.

To nie koniec. Po kilku miesiącach (!) we wrześniu, przyszło do mnie pismo, że Policja wezwała mnie do złożenia wyjaśnień ws. popełnienia przeze mnie art. 54 z Kodeksu Wykroczeń. Tak, sanepid osobno, policja osobno. Poszedłem na przesłuchanie i nie zgodziłem się z zarzutem, mówiąc, że przepisy prawa są niekonstytucyjne i nie przyjmuje mandatu, niech wniosek kierują do sądu. 3 lutego 2021 r. sąd ODRZUCIŁ wniosek policji, argumentując, że do złamania prawa NIE DOSZŁO. Więc było warto iść do sądu od samego początku.

Ale to nic.

Pod koniec stycznia pomagałem w zapewnieniu bezpieczeństwa uczestniczkom i uczestniczkom marszu w Koszalinie, który odbył się po publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. I kilkanaście dni po tym wydarzeniu… przyszło do mnie pismo z sanepidu, w którym ponownie poinformowano mnie o wszczęciu postępowania w celu nałożenia kary administracyjnej - za złamanie przepisów związanych ze stanem epidemii. Ponownie poszedłem na przesłuchanie, 4 marca – jako jedyny (!) zostałem tak potraktowany, nikogo innego do odpowiedzialności nie pociągnęli. Przed przesłuchaniem zwróciłem uwagę, że przepisy o zakazie zgromadzeń były i są niekonstytucyjne, a sądy cofały już decyzje sanepidu o karach, dałem nawet ku temu konkretne przykłady. Postępowanie w sanepidzie wciąż trwa i nie znam jeszcze jego wyniku – to ma być znane pod koniec marca albo na początku kwietnia. Możliwości? Umorzenie, pouczenie albo kara od 10 000 do 30 000 zł. Siedzę i czekam.

2 dni temu natomiast dowiedziałem się, że Policja znowu chce mnie ukarać – tym razem z artykułu 116 kodeksu wykroczeń § 1a. – właśnie za to samo wydarzenie z 30 stycznia, za które ściga mnie sanepid. Podczas przesłuchania w tej sprawie mandatu nie przyjąłem i ponownie powiedziałem, że nie złamałem przepisów, bo te zostały wprowadzone bezprawnie i wniosek niech kierują do sądu. I sprawa pójdzie do sądu.

Piszę Wam to, bo chcę dać przykład, że nie możemy się dać trzymać pod butem. To jest oczywiście męczące, bo co chwilę trzeba biegać między sanepidem a policją – ma się to z tyłu głowy, gdy chce się działać społecznie i przeciw władzy, ale no każdy ma swoją cierpliwość. Ktoś powie „siedź na tyłku, mamy stan epidemii”. Ok, ale ludzie wychodzą na ulicę z konkretnego powodu -rządzący wykorzystują epidemię do tego, by wprowadzać korzystne dla siebie rozwiązania w prawie, z którymi Polki i Polacy się nie zgadzają. Mieliśmy przez ostatni rok mnóstwo tego przykładów, samo wymienienie ich powinno być materiałem na osobny post. Czy mam z tego powodu być biernym? Nie.

I nie wolno nam nawet myśleć o tym, by siedzieć cicho - zwłaszcza póki mamy jeszcze niezależne i wolne od władzy sądy. PiS dziś najbardziej boi się aktywności obywateli, którzy będą głośno kontestować ich władzę. I nawet, jeśli wyjdzie czasem ich garstka na ulicę - i jest ich tyle samo co np. ludzi władzy na miesięcznicach - to właśnie to jest dla nich realne zagrożenie.

Na zdjęciu - pouczenie przez sanepid po wyjaśnieniach ws. organizacji Placu Obywatelskiego Nieposłuszeństwa, który robiłem w maju 2020 r. Na kolejnych - informacja o wszczęciu postępowania i wezwanie do sanepidu w celu złożenia wyjaśnień w w/w sprawie, wezwanie Policji z września w tej samej sprawie, a na kolejnym - informacja o wszczęciu postępowania wraz z wezwaniem na przesłuchanie do sanepidu.

#walczmyzbezprawiem -> tag, na którym opisuję swoje dotychczasowe sytuacje w walce z bezprawnym działaniem aparatu państwa

#polska #wykopefekt #afera #bekazpisu #koronawirus #policja #koszalin #przedsiebiorczosc #dzialalnoscgospodarcza #manifestacja #strajkprzedsiebiorcow #strajkkobiet
BPapa - Kilka osób zastanawiało się, skąd w ogóle możliwa taka sytuacja ze strony pro...

źródło: comment_1616182135N0KQq5chmpsyZWHndNPUUU.jpg

Pobierz
  • 3
  • Odpowiedz