Wpis z mikrobloga

Miraski, chyba od kiedy zaczęła się pandemia, zaczęłam się uzależniać od kupowania. Jako że innych przyjemności w życiu teraz praktycznie nie ma (może poza jedzeniem, ale już mi się znudziło gotowanie w domu tego samego w kółko, a nie chcę marnować kasy na zamawianie jedzenia on-line), to zaczęłam kupować różne rzeczy. Głównie książki, czasem jakąś elektronikę albo perfumy, sporadycznie ciuchy i buty, no ale praktycznie cały czas mam coś na liście do odhaczenia, co koniecznie MUSZĘ MIEĆ. Teraz np. wyhaczyłam na amazonie puzzle z Muminkami 1000 elementów i tak sobie myślę, że fajnie byłoby je mieć w swoim życiu. Bardzo ładny design, dobra firma, pewnie świetnie bym się bawiła przy ich układaniu, ale to kolejne 90 zł, a dopiero co zamówiłam album z przedrukami drzeworytów za 300 i buty z vinted za 200. No szaleństwo. Powiedzcie, że nie tylko ja tak mam. :/ Jakaś grupa wsparcia?

#anonimowemirkowyznania #pytanie
  • 5
@janeeyrie: Jak w Polsce pojawił się Dealz i Action to wpadłam w szał kupowania niepotrzebnych mi rzeczy. Bo tanie, bo ładne. Pewnego razu mój niebieski pokazał mi dokument jak żyją zbieracze i jak wyglądają ich domy. Wkurzylam się na siebie, że wydaję hajs na duperele i pewnego dnia przejrzałam sobie cały pokój co jest mi potrzebne do życia a co nie i oddałam w #!$%@? na Olxie jakims Januszom za czekoladę.
@przepalonebezpieczniki: Tak, ale niestety z książkami to tak nie działa, bo książki akurat się przydają. Większość rzeczy, które kupuję, nie należy raczej do kategorii "duperele" (więc przynajmniej o tyle dobrze). Także to co napisałaś, to bardzo dobry argument, ale nie potrafię sobie przemówić do rozumu, że jakiejś książki nie potrzebuję, bo na pewno każdą będę czytać wiele razy. Niemniej i tak nie powinnam na nie wydawać tyle kasy. :/

Musisz przenieść