Wpis z mikrobloga

Pracę na kasie zakończyłem wraz z końcem maja 2020. Głównie dlatego, że chciałem pracowąc 3 razy w tygodniu, ale nie dało się tam urobić babeczki i dawała mi robotę 5 razy w tyg po 5 lub 6 godzin, czyli na jej warunkach. Od tego momentu neetuje. Oto jak zmieniało się moje postrzeganie tematu pracy po tym okresie i jak zmieniało się moje myślenie:

Czerwiec: Świeżutki neet, po przepracowaniu roku na kasie, wolne dni faktycznie cieszyły. Nie było mowy, żeby nawet pomyśleć o poszukaniu nowej pracy. Często spędzałem czas na spierdotripach rowerowych.

Lipiec: Okres letni, wakacyjny. Też w sumie nadal świeży neet. W perspektywie był wyjazdy wakacyjne z bratem w sierpniu, więc tym raczej żyłem. Często spędzałem czas na spierdotripach rowerowych.

Sierpień: 3-dniowa wycieczka do Warszawy, następnie tydzień wakacji w Kołobrzegu z bratem i jego znajomym. Dosyć upalnie. Zmarł dziadek, to wpłynęło negatywnie na i tak już bardzo malutką moją rodzinę. Częste spierdotripy rowerowe. Temat pracy w mojej głowie nie istniał.

Wrzesień: Okres przejściowy między ciepłymi letnimi dniami, a zbliżającą się jesienią. Nadal częste spierdotripy. Temat pracy nie istniał.

Październik: Zaczęło robić się jesiennie. Powoli chyba wchodziła fala wirusa, trzeba było nosić maski. Nadal jakoś nie myślałem o pracy.

Listopad: Brat złapał wirusa i większość listopada przekiblowałem na kwarantannie w domu.

Grudzień: Chyba już powoli w głowie zaczęła kiełkować mi myśl o zakończeniu neetu i spróbowania sił w jakimś Januszexie. No, ale, że koniec roku, święta, sylwester, to przeniosłem te plany na nowy rok.

Styczeń: Jakieś tam oferty zacząłem przeglądać. Ale nic konkretnego. CV nie wysyłałem. Wciąż to były oferty z tych samych Januszexów, co dwa lata temu jak szukałem pracy.

Luty: Wysłałem pierwsze CV do marketu. Oddzwonili po 10 dniach i zaprosili na rozmowę. W dzień rozmowy napisałem SMS, że jednak nie przyjdę. Jakoś nie miałem na tyle w sobie energii, żeby wyrwać się z ciepłego NEET-u.

Marzec: Podobnie jak w lutym, zaczynam już czuć, że dotarłem do ściany i, że dłuższy NEET już nic mi nie da, bo już przejadły mi się te same identyczne dni przed kompem, scrollując wykop i oglądając YT. Mniej już nawet poświęcam czasu na ten wykop, YT i inne, i więcej czasu mam na portale z pracą. Nic z tego jednak dalej nie wynika. W moim pułapie jedynie możliwe są Januszexy.

#neet
#przegryw #bezrobocie
  • 59
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@scotieb: Z jednej strony jest fajnie, bo nic nie musisz. Z drugiej strony jakaś praca satysfakcjonująca może jakoś wyrwałaby z tej niedoli, no i oczywisty plus i największy, to, że można byłoby gromadzić kapitał finansowy wtedy na przyszłe neetowanie.
  • Odpowiedz
@ameneos: @Lepper3001: zawsze jak neetuje, to gdzieś tam w okolicach 8-9 miesiąca neetu, czuje, że już przesadzam. Nie wiem, może to jest jakaś presja społeczna nastawiona na "nie ważne co, czy z sensem, ale byle coś robić". Trochę to odczuwam. Co do roweru, to ukojenie jakieś to jest, ale i tak w sumie wyjeździłem już wszystkie trasy w okolicy, i też nie jest to już dla mnie jakaś
  • Odpowiedz
@mieszkamzmamusia: wiem, że już nic nie odkrywasz na tych trasach, ale i tak Ci będzie ich brakować po jakimś czasie. Też tak mam. Ja jeszcze dodatkowo lubię ludzi wyprzedzać na trasie. Poza tym to nie chodzi o ciągłe zasuwanie, ale o kontakt z przyrodą i ten spokój, gdzieś nad rzeką, z dala od ludzi.
  • Odpowiedz