Wpis z mikrobloga

128 + 1 = 129

Tytuł: Wielki marsz
Autor: Richard Bachman (Stephen King)
Gatunek: literatura piękna
Ocena: ★★★★

"Każde zawody wydają się uczciwe, jeśli wszyscy zostali oszukani"


Zadanie uczestnika Wielkiego Marszu jest proste - maszerować. Tak, żeby prędkość marszu nie spadła poniżej sześciu kilometrów na godzinę. Tak, żeby utrzymywać właściwy kierunek - wzdłuż wytyczonej trasy i zawsze do przodu. Jeśli nie wywiązujesz się z tego zadania dostajesz upomnienie. Upomnienia możesz mieć maksymalnie trzy. Za czwartym razem dostajesz czerwoną kartkę. Czerwona kartka ma postać kilku pocisków z karabinu maszynowego, które kończą Twój udział w wielkim marszu. Kończą też Twoje życie. Bo to ono jest stawką w tych zawodach. Ze stu startujących chłopców (granica wieku uczestnika to osiemnaście lat) wygrywa ten, który dalej będzie szedł, kiedy pozostałych dziewięćdziesięciu dziewięciu dostanie czerwoną kartkę. W nagrodę zostaje bohaterem narodowym oraz może życzyć sobie czego tylko chce.
Tak wygląda najważniejszy turniej w Stanach Zjednoczonych po Zmianie (czymkolwiek ona by nie była, bo jest o niej tylko wspomniane) według wizji Kinga. Pomysł brzmi świetnie, wykonanie już trochę słabsze.

Moim zdaniem niewykorzystany potencjał polega przede wszystkim na tym, że mimo możliwości wykreowania mnóstwa różnych wielowymiarowych postaci, co powinno być niesamowicie ciekawe, bohaterowie są jacyś nijacy. Niby mają jakieś swoje motywacje, niby cały czas ze sobą rozmawiają, niby nawiązują nawet przyjaźnie, niby czasami pomagają sobie nawzajem wbrew swojemu własnemu interesowi. Ale, o ile sam pomysł Wielkiego Marszu jest dla mnie całkiem do uwierzenia, tak już postawy bohaterów nie bardzo. Bo motywacje przedstawiane są w sposób zawiły, rozmowy są w zasadzie o niczym. Może w ten sposób autor chciał oddać ekstremalne zmęczenie zawodników, a ja w myśl powiedzenia "syty głodnego nie zrozumie" nie doświadczyłem nigdy nawet połowy takiego wyczerpania, więc nie wiem jak to jest. W każdym razie do mnie to nie trafia.

Philip K. Dick napisał (czy powiedział) kiedyś "opowiadanie jest o morderstwie, powieść jest o mordercy". Moim zdaniem kierując się tą myślą "Wielki Marsz" nie jest ani powieścią, ani opowiadaniem. Czym jest - tego nie potrafię powiedzieć. Natomiast nie jest też na pewno pozycją, z której zapamiętam coś więcej niż sam pomysł.

Wpis dodano za pomocą strony: https://bookmeter.ct8.pl

#bookmeter
George_Stark - 128 + 1 = 129

Tytuł: Wielki marsz
Autor: Richard Bachman (Stephen ...

źródło: comment_1611054981FXejMwJYC8lN9RmDDt4OQh.jpg

Pobierz
  • 19
  • Odpowiedz
ale masz rację, to raczej książka dla początkujących czytelników


@smierdakow: Miło mi, że się zgadzasz z tą opinią, ale ona nie jest moja, bo ja tak nie uważam i nigdzie nic takiego nie napisałem. :)
  • Odpowiedz
@George_Stark: a dla mnie jedna z ulubionych książek Kinga. W sumie lubie jego książki pozbawione grozy, typu Pokochała Toma ..., Oczy smoka czy Skazany na Shawshang. Te książki pokazują jak różnorodne dzieła potrafi stworzyć King.
  • Odpowiedz
@suwer: ja mam podobnie. Im mniej fantastyki tym lepiej (albo chociaż nie jest na siłę tłumaczona geneza), chociaż na tym polu Podpalaczka odstaje poziomem od innych, ogólnie też inne wcześniejsze dzieła. I poza kilkoma wyjątkami ogólnie wg mnie King ma lepsze opowiadania niż powieści
  • Odpowiedz
@suwer: Z tą różnorodnością to się zupełnie zgodzę. Jak choćby dwie pozycje, które mi się bardzo podobały, a są tak różne - "Bastion" i "Gra Geralda".
Z "Pokochała Toma Gordona" to jest moim zdaniem zupełnie odwrotnie niż z "Wielkim Marszem" - w zasadzie z niczego - bo dziewczynki, która zgubiła się w lesie tam jest zrobiony kawał niezłej historii.

@suwer: @Jasak: @xVolR: @Merkowsky
  • Odpowiedz
@problemat: Jak masz za mało czasu, to przestań przypieprzać się do co drugiego wpisu pod tagiem #bookmeter i na pewno trochę go przy tym zaoszczędzisz. Pozujesz na wielkiego akademika, a siedzisz na portalu ze śmiesznymi obrazkami i wylewasz żółć. Dawno nie widziałem tu takiej żenady jak ty.
  • Odpowiedz