Wpis z mikrobloga

Richard Matheson (1926 – 2013) to człowiek, który zapisał się złotymi zgłoskami w historii światowej popkultury. Urodzony w rodzinie norweskich imigrantów, pisarz i scenarzysta jest odpowiedzialny za wiele dzieł, które przeszły do historii jako pozycje, może nawet już nie tyle kultowe, co po prostu klasyczne. Osobiście zetknąłem się z twórczością Mathesona niemal przed dwudziestu pięciu laty. Był to jeden z odcinków oryginalnej „Strefy mroku” Roda Serlinga pt. „Najeźdźcy” – wizja inwazji malutkich „zabaweczek” była dla sześcioletniego dziecka naprawdę straszna, ale nie aż tak jak końcowy zwrot fabuły…
Pomimo wręcz kultowego statusu w Ameryce, w Polsce Matheson był znany do niedawna z kilku opowiadań i jednej powieści, o której za chwilę. Tym bardziej cieszy inicjatywa wydawnictwa MAG by wydać omnibus zawierający aż trzy powieści oraz dziewięć opowiadań. Pozostaje tylko nadzieja, że na tym się nie skończy, i doczekamy się również innych utworów Amerykanina, bo naprawdę warto.

„Jestem legendą” z 1954 r. to postapokaliptyczna opowieść o Robercie Nevilleu - ostatnim człowieku na Ziemi. Akcja powieści obejmuje kilka miesięcy na przestrzeni lat 1976 – 1979, krótko po tajemniczej epidemii, która zdaje się zmieniła ludzi w „wampiry”. Zarażeni tajemniczym bakcylem ludzie przeistaczają się w niespotykane do tej pory, zdawałoby się pozbawione rozumu łaknące krwi istoty, które śpią w dzień, bowiem światło jest dla nich zabójcze, boją się krzyży i czosnku, a zabić je można ciosem kołka w serce… Zatem wampiry! … ale nie do końca. Rozwiązanie zagadki owego wtórnego „wampiryzmu” przez Mathesona jest nieco naciągane, niemniej sprawdza się w przyjętej konwencji. Zresztą nie jest to powieść o potworach, a o człowieku i jego graniczącej z obsesją woli przetrwania za wszelką cenę.
Neville to jednostka zdeterminowana by żyć. W tajemniczy sposób jest on odporny na wywołujące chorobę bakterię. Po śmierci córki i żony zabunkrował się w swoim domu, z którego od czasu do czasu puszcza się w wyprawy po zapasy do opustoszałego Los Angeles. Każdy dzień upływa w znoju, a noc w strachu. Zmrok to bowiem pora „przemienionych”, którzy dybią na krew ostatniego człowieka w mieście. Przetrwanie to niemal religia naszego bohatera, i jak w każdej religii ma on wątpliwości dotyczące jej sensu. Mimo wszystko jednak żyje, usiłuje związać koniec z końcem i zachować delikatną równowagę psychiczną. Wszystko zmienia się gdy styka się w dzień z kolejną ocaloną osobą, ale czy nie jest to zbyt piękne aby było prawdziwe?

„Jestem legendą” to solidna, zamknięta na niemal stu pięćdziesięciu stronach opowieść. Mathesonowi udało się w niemal idealny sposób odmalować postać postapokalitycznego Robinsona Crusoe, przy czym zakończenie powieści ma w sobie odrobinę przewrotnego czarnego humoru, który jednak nie psuje wrażenia całości. Śmiało można tę książkę nazwać dziełem wzorcowym, inteligentną rozrywką, która przynosi czytelnikowi wiele ciekawych obserwacji. Co zwróciło moja uwagę to, jak autor, bez lania wody opisał życie Neville
a sprzed i w trakcie katastrofy. Znamy jego przeszłość i motywację, brak jest kingowskich dłużyzn, jedynie konkretna treść.

Powieść doczekała się czterech ekranizacji. Są to „Ostatni człowiek na Ziemi” z 1964 r. z Vincentem Pricem, „Człowiek Omega” z 1971 r. z Charltonem Hestonem oraz „Jestem legendą” z 2007 r. z Willem Smithem i „Ostatni żywy człowiek” osławionej wytwórni Asylum z 2007 r.

Nie sposób przecenić wpływu dzieła Mathesona na zombie fikcję, zarówno w sferze literackiej i filmowej. Jakkolwiek zamysł sekularyzacji mitu wampirów wyszedł w książce całkiem udanie, tak wampiry jako takie były zbyt mocno osadzone w zbiorowej świadomości, by można je było zbastardyzować w ten sposób. Jednak to co nie sprawdziło się w fikcji wampirycznej zostało w udany sposób zaadaptowany do współczesnego mitu zombie. W sumie cała obecna fala zombie fikcji to „Jestem legendą” Mathesona plus „Dzień Tryfidów” Wyndhama.

Na koniec zaś o polskich wydaniach. Pierwszy raz powieść ujrzała światło dzienne po polsku w przekładzie Wojciecha Kustry w 1992 r. nakładem wydawnictwa PiK. Potem powieść została wydana na fali zainteresowania filmem z Willem Smithem z okropną filmową okładką, ale przez to z niemal darmowym marketingiem, w przekładzie Pauliny Braiter w 2008 r. przez wydawnictwo MAG. Ten sam przekład posłużył też w wydaniu omnibusowym powieści w magowskiej serii „Artefakty” w 2020 r. Szczególną uwagę zwraca w tym wydaniu grafika studia Dark Crayon, może książki nie ocenia się po okładce, ale w tym przypadku można spokojnie zrobić wyjątek.

#ksiazki #horrory #sheckleyrecenzuje #richardmatheson
Sheckley2 - Richard Matheson (1926 – 2013) to człowiek, który zapisał się złotymi zgł...

źródło: comment_1610916021jZgtgmtfktPtwW21dlqDIi.jpg

Pobierz
  • 1