Wpis z mikrobloga

#kilofyirewolwery #kir3bobrownicy

Larry i Frank bez wahania wbiegli do magazynu strzelając w stronę wilczycy. Larry trafił ją w brzuch, Frank poprawił strzałem w głowę. Natychmiast zatrzasnęli za sobą drzwi. Wilki z łoskotem w nie wpadły drapiąc i szczekając. Gdy tylko zorientowały się, że nie mogą sforsować przeszkody zaczęły szukać innej drogi. Stary magazyn był już ruderą, więc po kilku chwilach znalazły kilka dziur, przez które mogły się dostać. Wściekłe zwierzęta wczołgiwały się przez szczeliny, aby dopaść myśliwych. Larry i Frank stanęli plecami do siebie, nasł#!$%@?ąc i obserwując z której strony nadejdzie atak. Pierwszy z wilków wyskoczył spod starej półki, ale Larry trafił go w brzuch i zabił na miejscu. Drugi próbował doskoczyć do okna. Frank przycelował trochę poniżej parapetu i wystrzelił. Robiąc dziurę w drewnianej ścianie, trafił zwierze w trzewia. Trzeci wilk wybrał tą samą drogę, co pierwszy. Larry był już na to przygotowany i trafił go prosto w głowę. Myśliwi wyszli z tej potyczki bez szwanku.
- Nice shoot partner.
- Co robimy z młodymi?
- Myślę, że można by je zabrać i wychować. Można by je też sprzedać, ale do czasu aż znajdziemy kupca musiałbyś je niańczyć. Jeżeli je zostawimy same sobie, to z pewnością zdechną. - mówiąc to Frank przeładował strzelbę.
- Zaczekaj. Nie musimy tego robić od razu. Zastanowimy się jeszcze nad tym przeszukując to miejsce i skórując wilki.
Traperzy znaleźli w opuszczonych składach narzędzia do kopania złota, oraz miski do przesiewania. Znaleźli też laskę dymanitu. Po krótkich oględzinach Frank stwierdził, że pracując w potoku można z łatwością wypłukiwać złoto. Woda przez lata naniosła tutaj nowe złoża.
W największym budynku, młynie wodnym, natknęli się na szkielet człowieka. Frank rozpoznał ubranie denata. Podniósł znajomy mu kapelusz i otrzepał go z kurzu.
- A więc tak skończyłeś bracie…
Wieczorem zakopał kości pod jednym z dębów, wyprawiając swojemu bratu Nevadzie skromny pogrzeb. Później razem z Larrym usiedli przed młynem zastanawiając się co począć dalej. Nie palili ogniska, ponieważ przeszukując obóz zauważyli wiele świeżych śladów indian. Złoty potok kusił, ale praca w nim była szalenie niebezpieczna. Indianie mogli pojawić się tutaj w każdej chwili.

***

Indianin z wilczymi uszami mierzył wzrokiem bobrowników. Atmosfera gęsta jak powietrze w pewnym mieście austro-węgierskiej Galicji. Castor skinieniem głowy dał znak swoim kamratom. Podniósł ręce do góry i zaczął powoli podchodzić do indianina, z zamiarem poddania się. Zatrzymał się około pięć metrów przed nim, splunął na ziemię i powiedział:
- Powiedz mi, czy twoja matka puściła się z kundlem czy była zwykłą suką?
- Obelgi jak twoja spływają po mnie jak po bobrze, blada twarzo. Historii tych uszu i tak byś nie zrozumiał.
- TERAZ! - krzyknął Castor i rzucił się w stronę menory Aarona szukając osłony.
Uaim jako rewolwerowiec wystrzelił z biodra trafiając najbliższego sobie indianina w nogę. Rigby wystrzelił w wilkoindiańca trafiając go w rękę.
- Blade #!$%@?! Wszyscy zginiecie! - krzyknął i schował się za drzewo, przy którym stał. Rozszalała się strzelanina. Zbłąkana strzała wbiła się w udo Rigbiego, który ostatkiem sił rzucił się za drzewo szukając osłony. Kolejny indianin trafił w nogę Aarona, który strzelał na oślep szukając osłony. Gdy już wpadł do niewielkiego zagłębienia między korzeniami, zauważył, że został paskudnie trafiony w tętnicę. Krew sikała jak z fontanny. “Ajwaj Ojcze. Ajwaj…”. Lil' McClane postrzelił jednego z indian, który starał się podejść do Aarona od boku. Trafiony w rękę natychmiast schował się z powrotem. Kolejna strzała świsnęła tuż nad głową Dorothy. Dwóch indian, dotychczas ukrytych za drzewami wychyliło się i mając doskonałą pozycję do strzału trafili Rigbiego. Ten zacharczał, i z dwoma strzałami w piersiach wydał swoje ostatnie tchnienie. Janusz nie zważając na świszczące kule, przycelował i zdjął kolejnego indianina, który próbował ich okrążyć. Aaron, który znalazł się w krytycznej sytuacji poczuł świst kul tuż nad swoją głową. Zacisnął mocno powieki i zaczął się modlić. Castor znalazłszy ukrycie wypalił w stronę agresorów, raniąc jednego z nich. Po czym szybko schował się za drzewo, w które dosłownie w tej samej chwili trafiła kula rozsypując wokół drzazgi. Dorothy szukała swojej szansy, ale gdy tylko próbowała się wychylić zza kłody, za którą się ukryła, leciała w jej stronę strzała i szybko musiała się chować. Kolejny strzał i Castor dostał w nogę. “Psiakrew” zaklął w myślach. Trafienie roztrzaskało mu kolano, unieruchamiając go. Conan zupełnie stracił głowę i trzęsącymi rękami nie był w stanie nikogo trafić. Dorothy w końcu wykorzystała swoją szansę i ustrzeliła indianina, który starał się podejść bliżej do osłon bobrowników.
- Nie poddawajcie się! Za wielkiego Bobra! - starała się dodać otuchy swoim kamratom.
- Aijaa!! Bić żeby zabić! - krzyknął wilczy indianin. I strzelił w stronę Dorothy, roztrzaskując fragment kłody za którą się ukrywała. Antonio dopadł do Aarona, ale szybki rzut oka pozwolił mu stwierdzić, że nic nie będzie w stanie tutaj już wskórać. Zamiast tego wyciągnął strzelbę i trafił śmiertelnie kolejnego indianina, który starał się podejść pod kryjówkę rannego Aarona.
- Spokojnie. Wyjdziesz z tego - skłamał. Po czym przeskoczył za dalszą osłonę.
Tymczasem John, który wycofał się kawałek dalej przygotował swoją laskę dymanitu otoczoną bobrzym tłuszczem. Podpalił lont i rzucił go w kierunku indian. Wybuch ciężko ranił trzech indian, ogłuszył jednego z ich szamanów i rozbryzgał dookoła deszcz ognia, który rozpętał prawdziwe piekło. Ogień poparzył wodza indian, który rozsierdzony zawołał:
- Zabić ich wszystkich! I-ło-ło-ło-ło-ło-ło!
Jacques chybił okropnie. Zaś jeden z szamanów indian zaczął odciągać swoich rannych, aby się nimi zająć. Pozostawiony bez ochrony Aaron w końcu dostał kulą w pierś i wyzionął ducha, czy co tam żydzi mają. Uaim poświęcił chwilę, aby odnaleźć się w tym chaosie, po czym namierzył najbliższego indianina i trafił go prosto w głowę. Nagle trójka indian doskoczyła do niczego nie spodziewającego się Jacquesa. Dwa strzały w tors wystarczyły, aby powalić go na dobre, trzecia strzała w oku była już tylko makabryczną formalnością. Lil' McClane trafił jednego z nich, po czym szybko wycofał się za dalszą osłonę, widząc, że indianie zyskują coraz więcej terenu. Janusz Beverson drżącymi rękami trafił drugiego z nich i także wycofał się. Razem z McClanem ukryli się za grubym dębem. Castor był w tragicznej sytuacji. Wróg podchodził coraz bliżej, a on był unieruchomiony. Postrzelił kolejnego z indian, ale gdy wychylił się dostał w rękę i wypuścił z niej swój rewolwer. Teraz był już tylko zdany na łaskę losu. Kolejny z wojowników indian wystrzelił ze strzelby i ranił Uaima w obojczyk. Dorothy po raz kolejny wychyliła się zza swojej kłody i trafiła jeszcze jednego. Wódz indian tylko na to czekał:
- Jesteś moja squaw! Hahaha! - zaśmiał się trafiając ją w ramię. Krew pociekła po jej futrzastym przebraniu bobra. Schowała się za kłodą, w którą trafiły jeszcze dwie strzały. Antonio doskoczył do niej i błyskawicznie zabandażował jej rękę. John usiłując się przedrzeć do nich strzelał na oślep i trafił jednego z indian zabijając go. Conan widział całą trójkę ze swojego ukrycia i starał się ich osłaniać. Ustrzelił indianina, który próbował podejść bliżej nich, aby mieć lepszą pozycję do strzału.
- Jest ich zbyt wielu…
- Musimy uciekać.
- A reszta? - zapytała Dorothy.
- Nie możemy wszystkim pomóc…
- Ogień zaporowy na trzy.
Dorothy, Antonio, John i Conan, który ich obserwował w jednej chwili rozpoczęli ostrzał i ucieczkę. McClane i Beaverson, którzy zorientowali się co robią ich towarzysze także rozpoczęli ostrzał zaporowy i rzucili się do ucieczki. Nie oglądając się za siebie pędzili przed siebie co tchu. Mieli szczęście, bo indianie byli już na tyle wyczerpani, że nie mieli siły ich gonić. Po przebiegnięciu kilku kilometrów udało im się wpaść na trop ich spłoszonych koni i po przywołaniu ich, oddalili się jeszcze bardziej. Wieczorem gdy siedzieli nad rzeką, w ciszy, nie paląc ognia, zastanawiali się co dalej począć, usłyszeli szelest liści. Z lasu wyłonił się ranny w rękę Uaim:
-#!$%@? mać, was tutaj znaleźć...

@profesjonalna_skarpeta -4 siły
@Elkitrim
@Patryk_z_lasu -2 siły
@Treant -2 siły
@papier96 zgon
@Miczubezi zgon
@Uaimmiau -4 siły
@Lisaros +27$
@Ex2light -2 siły
@Legzday -1 dymanit
@Queltas zgon
@praise_it zgon
@Knyazev +41$ +1 dymanit
razem 66$ + 68$ = 134$

Deklaracje na discordzie.
Lisaros i Knyazev osobno, reszta osobno.
Czas na podjęcie decyzji: podam na disco
Akumulat - #kilofyirewolwery #kir3bobrownicy

Larry i Frank bez wahania wbiegli do ...

źródło: comment_16100228544WH9LXGC5TvkstXdyGAk5G.jpg

Pobierz
  • 1