Wpis z mikrobloga

#koronawirus #zalesie

Ja #!$%@? ja to jestem szczęśliwy...
Zrobiłem test w czwartek i czekam, czekam, czekam... żadnych wyników.
Dzisiaj poniedziałek dzwonię do przychodni – oni też wyników nie mają ale każą mi zadzwonić do laboratorium.
Dobra, dzwonie do tego laboratorium i pytam o te czwartkowe testy.
Okazuję się, że oni akurat w czwartek tych testów nie robili – mają mnie w bazie ale wyniku nie mają.
"Proszę zadzwonić do centrum krwiodawstwa... Tam mógł pojechać Pana test".
Do tej pory szło z górki. Odbierają – no może oprócz szpitala w którym robiłem testy ale to chyba oczywiste, że w szpitalu nie odbiorą.
Dzwonię do tego Centrum Krwiodawstwa.
Na stacjonarnym do Labaoratorium nie odbiera nikt. Uuuu... klimaty szpitalne.
W końcu zobaczyłem jakiś numer prywatny do laboratorium.
Dodzwoniłem się do jakiejś kobiety, która nie mogła mi pomóc, bo jest w domu a nie w pracy (szanuje, że odebrała).
Dała mi numer do kolejnego laboratorium, który dla Centrum Krwiodawca wykonuje testy.
Mówię do siebie... no zaczyna się robić ciekawie.
Kolejny telefon – okazało się, że w końcu trafny.
Mają mnie i mój test (imie i nazwisko) – nie zapisali sobie numeru PESEL przez co nie mogli przekazać wyniku do szpitala.
Oczywiście wynik nie może być inny – pozytywny.
Izolacja domowa do 29. Super.
Gdyby nie ich błąd to miałbym do 27, bo w sobote był tak naprawdę wynik.
Teraz dostałem wynik więc automat dał mi izolacje na 10 dni od dzisiaj.
Swoją drogą to jest zje***e fest. Badanie miałem w czwartek a izolację mi liczą od wyniku badania (poniedziałek). Nie mogą liczyć od momentu wykonania badania?
Nie mam już żadnych obajawów, zachorowałem tydzień temu i teraz dostaje jeszcze ekstra 10 dni izolacji.
A jakbym nie zadzwonił to bym wcale tej izolacji nie miał, bo w życiu by nie doszli po imieniu i nazwisku kto to jest.
Mieli jeszcze date i miejsce badania. Czyli równie bezużyteczne informacje.
Jak to mówi wypokowy klasyk: KRAJ Z DYKTY I KARTONU.
  • 8
@deusvult_: Zgadzam się z tobą. Moja wina i mnie to boli.
Co nie zmienia faktu, że ta cała machina testowa u mnie dała ciała.
Tak myślałem, że zgubili ale chciałem to dopiąć do końca. Dostałem skierowanie na test i nie ma wyniku.
Potem sanepid mógłby się dopieprzyć, że ja wcale na ten test nie poszedłem i sobie tą sytuacje wymyśliłem.
Nie chcąc rezykować i znając brak wyrozumiałości polskich urzędników chciałem tą
@deusvult_: Miałem
-> ból głowy (pierwszy dzień mega silny, podczas snu niezłe schizy miałem),
-> gorączkę ( poniżej 38 ),
-> kaszel (pierwsze dni bardzo często),
-> z niestandardowych objawów jednego dnia miałem biegunkę,
-> gdzieś przez 2-3 dni miałem gorszy smak ale smaku i węchu nie utraciłem całkowicie.

Aktualnie:
-> kaszel (rzadko),
-> brak gorączki i innych objawów
-> smak i węch powrócił do normalnego statnu
@LibertadParaTodos: Miałem 2 koronki w pracy. Zachorowałem w poniedziałek a na teście byłem w czwartek.
Jak stałem w kolejce do testu to miałem wrażenie, że ja jestem najbardziej chory.
Nikt nie kasłał oprócz mnie. Ludzie sobie żartowali z facetem od testów, komentowali, że oni przyszli po prostu sprawdzić się "od tak".
Więc podobnie zareagowałem jak ty: po co oni się testują jak nic im nie jest.
Rodzinny dał mi skierowanie i