Wpis z mikrobloga

O hui. Jak już Maciek Budzich pisze na kogoś disa to znaczy że coś się dzieje XD
Ciekawa sprawa bo w sumie parę miesięcy temu widziałem ich w jednym filmie na youtube.

#wardega #mediafun #maciejbudzich #drama #youtube

W razie czego wrzucam treść wpisu Maćka Budzicha:

Dzisiaj wpis o Islandii.

Podejrzewam, że wywoła on trochę komentarzy, ale będę wdzięczny za przeczytanie całego tekstu i późniejsze komentowanie, bo być może mylę się w swoich obserwacjach - jestem za to przekonany, że lektura całego wpisu da Wam moją dokładną perspektywę.

Obejrzałem najnowszy film Sylwestra Wardęgi pod „zabawnym” tytułem:„Zorganizowałem niebezpieczną wyprawę z widzami (żyją)”, tego samego dnia dostałem kilkanaście wiadomości z linkiem do tego filmu i pytaniem „widziałeś???”.

Były to wiadomości, od osób, które były już ze mną na Islandii jak i od znajomych, którzy wiedzą, że po tej Islandii trochę już kilometrów złaziłem.

Od razu zaznaczę, nie jestem żadnym islandzkim odźwiernym, odkrywcą szlaków czy strażnikiem moralności, nikomu nie zabraniam jechać na Islandię, robić co chce, chodzić gdzie tam kto chce.

Ale obejrzałem ten film z lekkim niepokojem, a przede wszystkim z niesmakiem.

Z niepokojem i niesmakiem, bo nagle widzę Sylwestra Wardęgę, organizującego „niebezpieczną wyprawę z widzami” na tej samej trasie, którą robił pod moją opieką dwa tygodnie wcześniej, a na której pojawił się kompletnie nieprzygotowany. Na taką trasę zabiera ze sobą ludzi, w liczbie, którą trudno jest ogarnąć jednej osobie.

Każdy, kto ze mną jedzie otrzymuje blisko 20 stronicowy poradnik o tym jak się przygotować, co zabrać, jak trenować i jakie warunki panują na tym szlaku - czego po Islandii można się tak naprawdę spodziewać.

Wszystko po to, aby wyprawa przebiegła maksymalnie bezpiecznie i komfortowo, nawet jeśli traktować ją jako średnio wymagający trekking - idziemy jednak w góry, idziemy między lodowce, idziemy w głąb kapryśnej Islandii, na szlak gdzie mijamy symboliczne nagrobki ludzi, których zaskoczyła zmienna islandzka pogoda.

A nie zabieram ze sobą alpinistów czy ludzi gór, tylko często zwykłych amatorów, niektórzy ostatni raz spali pod namiotem 20 lat temu, dla niektórych to jest pierwsza taka wyprawa z plecakiem i całym ekwipunkiem. Więc zawsze mam z tyłu głowy maksymalne dbanie o ich bezpieczeństwo, zniechęcam tych, dla których ta wyprawa może być zbyt trudna - zapraszam za rok, dwa, jak trochę poćwiczą, może zrobią łatwiejsze przejście w Polsce.

Zerknijcie na historię śmierci 25 latka, którego zaskoczyła burza śnieżna 27 czerwca (!), zaledwie 20 minut od schroniska - jego symboliczny nagrobek mijamy właśnie na szlaku - https://grapevine.is/.../2014/07/14/searching-for-ido/

Na szczęście dla tych, którzy mylą Islandię z Ibizą (bo też jest na literę I) i „bo, przecież jest lato to będzie ciepło”, sprawdzam po przylocie każdemu ekwipunek i robimy jednodniowy szlak treningowy. Wtedy mogę obserwować przygotowanie każdego uczestnika, poznać jakim tempem wędruję, jak radzi sobie z ciężarem plecaka i jaką strategię zaplanować na właściwym szlaku.

Na takim szlaku okazuje się, że Wardęga nie zabrał ze sobą ani czapki i rękawiczek („bo tak”, „bo przecież lato”) - przypominam, idziemy w góry, w śnieg, ze zmienną pogodą i śpimy pod namiotami. Serio, myślałem, że to żart z tymi rękawiczkami i czapką, w poradniku oznaczone są wyraźnie jako niezbędny ekwipunek - kupiliśmy jakieś w drodze na szlak.

„Bo przecież lato” ale nie wziął ze sobą też kremu na słońce (również opisanym w poradniku jako niezbędny). Był jedynym gościem z dotychczasowych wypraw, który na drugi dzień ciągle uskarżał się na ból głowy, przegrzanie i „chyba dostałem lekkiego udaru słonecznego” i nie potrafił tego połączyć z brakiem kremu.

Z lekkim niepokojem i niesmakiem obejrzałem ten film, bo za organizowanie „niebezpiecznych wypraw z widzami” zabiera się gość, który dwa tygodnie wcześniej jako jedyny z całej ekipy chował się w nocy przed zimnem w ogrzewanych domkach (mam taki plan B dla mniej odpornych jeśli złapie nas ochłodzenie), a pierwszy raz namiot rozbił na przed ostatnim etapem szlaku, po to, żeby mieć w końcu jakiś materiał wideo pokazujący, że jest Indiana Jonesem i prawdziwym twardym wikingiem sypiającym pod namiotem. Na szlaku pierwszy raz poznał też czym jest jedzenie liofilizowane...

Z niepokojem patrzyłem na ten film pamiętając jak Wardęga odłączył się od grupy i postanowił dotrzeć do naszego obozowiska korzystając z… google maps i opcji „idę pieszo”. Na górskim szlaku - google maps…

Z niepokojem oglądałem ten film, bo wiem, że pierwotnie wyprawa dla widzów Wardęgi miała odbyć się pod koniec września i tylko przypadkowo dowiedział się ode mnie, że ten szlak, ze względów bezpieczeństwa zamykany jest właśnie drugiej połowie września i musiał zmienić plany. Nie działają schroniska, a wstęp na niego zalecany jest tylko profesjonalistom z odpowiednim sprzętem, umiejętnościami i znajomością terenu.

I w końcu, z największym niesmakiem i zdumieniem obejrzałem film z wyprawy Wardęgi, ponieważ totalnie i bezczelnie skopiował cały mój pomysł na ten szlak i całe moje kilkuletnie know-how.

Nie chcę być źle zrozumiany, ten szlak nie jest jakimś rocket science, nie jestem odkrywcą tego szlaku, nie jest to „nowa trasa na północną ścianę ośmiotysięcznika” - trochę samozaparcia, doświadczenia w kilkudniowych trekkingach, własnego researchu i można go zrobić samodzielnie.

Robię go jednak trochę inaczej niż podają przewodniki czy opisy w sieci. Jest ku temu kilka powodów, dzięki temu jest jeszcze bardziej atrakcyjny, malowniczy i kryje w sobie trochę niespodzianek. Jest za tym pewna idea, historia i emocje o których opowiadam na szlaku. Jest też bardziej bezpieczny i uwzględnia różne warianty w razie kryzysowych sytuacji - przeszedłem go w końcu wiele razy i nawet po takim czasie nigdy nie jestem pewny warunków i uwzględniam to w planowaniu. Włożyłem w niego mnóstwo pracy i czasu tak, żeby odbiegał od „typowej hurtowej wycieczki z pędzeniem turystów na sznurku”, żeby każdy kto na nim był zapamiętał go jako niezapomnianą przygodę.

I kiedy widzę na filmie, że dwa tygodnie po zakończeniu naszej wspólnej wyprawy, ale dużo mniejszej, bo łatwiej o siebie dbać w mniejszym gronie, trudniej kogoś zgubić, Sylwester Wardęga realizuje dokładnie ten sam plan, co do którego nie zrobił żadnego researchu - po prostu podpieprzył gotowca, ba, to nawet zabawne, ale używa dokładnie tych samych zdań, zwrotów, którymi posługuję się na szlaku (serio, jakbym słyszał siebie). Jednocześnie w sieci kreuje się na sumienie polskich youtuberów i influencerów, który wytyka innym hipokryzję, brak oryginalności czy oszukiwanie widzów, to podskórnie czuję się jest tu coś mocno nie tak.

Bo wiecie, z Islandzką pogodą, również na tym szlaku, jest tak, że można tam trafić na totalne lato i męczące upały. Mnie samemu zdarzały się trasy, gdzie ani razu nie musiałem wyciągać ciuchów przeciwdeszczowych, ale też tydzień później nadchodził sztorm i trzeba było decydować gdzie najbezpieczniej przetrwać noc, żeby nie porwało i nie zalało namiotów.

Niedawno wróciłem z Mont Blanc, miałem piękną pogodę, piękne warunki i opiekę doświadczonego człowieka, który ten szlak mógłby robić z zamkniętymi oczami. I ciągle mam w głowie przekonanie, że wejście na Mont Blanc jest w sumie łatwe. Ale wiem co się może zdarzyć kiedy przyjdzie mgła, śnieg i wiatr. Kiedy zobaczyłem co robi wiatr z człowiekiem na grani Mont Blanc to odpuściłem sobie myśl „pewnie, wrócę tu za jakiś czas z kumplami”

Kiedy więc słyszę, że na taką islandzką wyprawę, Sylwester Wardęga zabiera blisko 20 swoich widzów, kiedy kilka tygodni wcześniej był na niej kompletnie nieprzygotowany i zachowywał się zupełnie nieodpowiedzialnie to opadają mi ręce. Może się uda, może wszyscy przeżyją, przecież ostatnim razem cały czas świeciło słońce.

Kończąc ten przydługi wywód. Jeśli macie ochotę poznać Islandię trochę w inny sposób niż typowa masowa objazdówka, to Wardęga już zapowiedział, że organizuje kolejne wyprawy na Islandię. Myślę, że mogę szczerze polecić, bo znam ten szlak, he, he, bardzo dobrze - jest piękny.

Po tej bezczelnej podpierdółce Wardęgi zastanawiałem się czy robić jeszcze w ogóle Islandię, ale doszedłem do wniosku, że #projektislandia i ten szlak jest zbyt piękny, żeby mi to ktoś tak po prostu zepsuł. Pokaż mniej
— zamyślony.