Wpis z mikrobloga

Krótki wpis ku pokrzepieniu serc.
W nawiązaniu do tego posta, aktualizacja na dziś. Po tygodniowym pobycie w szpitalu, niezliczonych zastrzykach, kroplówkach i wymiotach wszystko wraca do normy.

Wersja tl:dr


Wersja dłuższa.
Chcę szybko opisać jak to wyglądało w naszym przypadku. Po zawiezieniu Majkela do kliniki, w nocy z piątku na sobotę, ruszyły wszystkie badania żeby wykluczyć np. obecność ciała obcego w trzewiach itd. Kolejne badania takie jak USG z kontrastem, jednak nic nie wykazały i już miał być brany na stół operacyjny, ale po kolejnej biegunce udało się pobrać wymaz, zrobić test i wyszła parwowiroza, która wcześniej nie była brana pod uwagę, ze względu na to, że był na nią szczepiony i parwo atakuje raczej młodsze psy (2-3 miesiące), a Majkel ma już 9. Z tego co udało się nam dowiedzieć to parworioza atakuje teraz nawet dorosłe psy, bo wirus ciągle mutuje. No i tutaj się zaczyna zabawa, bo zostaliśmy postawieni przed zadaniem znalezienia surowicy syntetycznej (która notabene jest w Polsce nielegalna, bo w naszym wspaniałym kraju nie można obracać takimi rzeczami i żaden szanujący się gabinet weterynaryjny nie przyzna się wprost, że surowicę posiada) albo osocza od ozdrownieńca. Udało się to drugie i w niedzielę wieczorem kompletnie nieznani nam ludzie, przejechali 100 km w dwie strony tylko po to żeby pomoć naszemu psu i oddali krew swojego pupila, za co jesteśmy im dozgonnie wdzięczni. Polecam grupę na fb PARWOWIROZA - GRUPA WSPARCIA, na której ogłaszają się właściciele ozdrowieńców i właśnie tam nawiązaliśmy kontakt z tymi dobrymi ludźmi () Jednak efekty po podaniu osocza nie były do końca zadowalające i ciągle siedzieliśmy z różową na telefonach i kręciliśmy gdzie się tylko da żeby zdobyć tę surowicę. W poniedziałek po południu się udało (na PW mogę podać gdzie, jakby ktoś na przyszłość potrzebował na już, a nie chcę pisać wprost, żeby im nie robić problemów) zdobyć 4 fiolki, które od razu zostały podane. Od tamtej pory już tylko lepiej, przestał rzygać i zaczął wracać powoli do życia. Nie jadł wtedy nic już blisko od 6 dób. Potem już tylko 3 dni kuracji surowicą i antybiotykami. W środę wieczorem pierwsze próby podgryzania suchej karmy i dostaliśmy info, że już jest na siłach żeby wrócić do domu i w czwartek nastąpił wielki powrót. Na początku było ciężko, był niesamowicie zmizerowany i wychudzony. Jednak w piątek nastąpił przełom i zaczął powoli wracać do formy. Dzisiaj mamy poniedziałek, tydzień po podaniu surowicy i mogę tylko powiedzieć, że ma apetyt za trzech, biega za trzech, coraz szybciej nadrabia utracone kilogramy i emanuje psim szczęściem 100 razy bardziej niż przed chorobą. Może mój post komuś kiedyś pomoże stąd taki szczegółowy opis jak to wszystko wyglądało. Bo tak naprawdę choroba pozamiatała Go w 3 dni i nie wiadomo co mogłoby się stać gdybyśmy nie pojechali na ostry dyżur. Pewnie już by biegał w psim niebie (,)

Dlatego Miruny, jak tylko zobaczycie jakieś niepokojące oznaki u waszych psów (albo kotów) tj. wymioty, biegunka, apatia, słabość, dreszcze, zimny nos i uszy, silny ślinotok, to od razu do weta i domagajcie się zrobienia testu, bo czas jest ważny. Pytajcie też o szczepionki, bo w naszym przypadku musimy psa zaszczepić od nowa na parwo i nowe zmutowane szczepy.

Teraz tylko miesiąc kwarantanny i wychodzenia jedynie przed dom, dieta żeby wszystko co stracone odbudować i można wracać do biegania za patykiem, piłką i wszystkim co się nawinie.

Taguję dla zasięgu, może komuś kiedyś się przyda.

Pobierz stulejan - Krótki wpis ku pokrzepieniu serc.
W nawiązaniu do tego posta, aktualizacj...
źródło: comment_1600695024PDNWAtsWmhURpebSh3iu6a.jpg
  • 10