Wpis z mikrobloga

Kiedyś, do około 8 roku życia, sny mieszały mi się z jawą znacznie bardziej. Byłem wówczas przekonany, że władam mocą telekinezy, że potrafię wziąć rozbieg, podskoczyć, i sunąć przed siebie te parę cm nad ziemią hen daleko.
A za oknem mieszkał wampir.
Później zdarzyło mi się parę razy zakochać przez sen, z czego raz, gdy miałem bodajże 14 lat, zakochałem się po uszy w niewidzianej od lat koleżance i stan ten trwał parę miesięcy.
Teraz, gdy od paru ładnych lat prowadzę się dość niehigienicznie, zdarza mi się pod wpływem snu co najwyżej na kogoś zezłościć, a poza tym pierwsze, co mnie wita za dnia, to przeważnie ból istnienia, samotności i kalkulacja, czy mogę i czy zdołam jeszcze trochę przespać. Chyba, że budzę się przy kimś, bo akurat trwam w jakimś udawanym związku - wtedy tylko kalkulacja i gdy, bardzo rzadko, powietrze pachnie miłością, moje myśli również, ale nie potrafię długo się tym cieszyć, bo wypuszczam to z siebie razem z nasieniem.
I tak to jest od dawna, dość niezmiennie, ale dzisiaj poznałem we śnie drobną osóbkę, która od razu kupiła mnie pytaniem, czy może ze mną spać.
I oto znów jestem zakochany.
Miłego dnia.
#wyznanie #przemyslenia #nieumiemtagowac #pomocy