Wpis z mikrobloga

Byłem dzisiaj parę godzin z synem najpierw na placu zabaw, potem na rowerze, potem na boisku. Generalnie, całkiem nieźle obaj się bawiliśmy.
Na koniec podjechaliśmy na chwilę do moich rodziców. Opowiedziałem pokrótce, gdzie byliśmy, i jak długo.
W odpowiedzi usłyszałem "Ale po co? A chce wam się tak? EEeee, będziecie łazić...", wypowiedziane z taką pogardą połączoną z politowaniem.

I w tym momencie ogarnęły mnie flashbacki z dzieciństwa.

Bo dokładnie ten sam tekst, wypowiedziany tym samym tonem, słyszałem tysiące razy. Dokładnie to samo słyszałem, jak to ja miałem kilka lat i wychodziłem/wracałem z placu zabaw, albo boiska.
To samo słyszałem, gdy sklejałem plastikowe samoloty, i gdy siedziałem w domu przy komputerze.
To samo słyszałem, gdy w liceum wybraliśmy się z kumplami w góry i gdy po studiach pojechałem na dwa tygodnie na Krym pod namiot.

Wtedy już rozumiałem - moja mama reaguje bezlitosną (i bezsensowną krytyką) i pogardą na wszelką aktywność i przejawy inicjatywy, a już w szczególności - na entuzjazm. Jedynym akceptowalnym dla niej stanem jest marazm.

Dlatego też, gdy słyszałem ten tekst po mojej pierwszej i drugiej (i trzeciej) zmianie pracy - wiedziałem już, że robię dobrze.
Gdy usłyszałem go po tym, jak kupiłem sobie motocykl - utwierdziło mnie to tylko w przekonaniu, że to dobra decyzja.

I dzisiaj, gdy go usłyszałem - to wiem, że dobrze robię, biegając z synem pomiędzy boiskiem i placem zabaw.

Nie wiem, czy wynika to po prostu ze starości (ale raczej nie, bo tak było odkąd pamiętam), z pesymizmu (bo na pewno się nie uda), czy z zazdrości (bo ja się odważyłem coś zrobić, a ona nie).

Ale, Bogowie, sprawcie, abym nigdy się taki nie stał.

  • 25
@RandomowyMirek też to znam! Bardzo się boję, że w pewnym momencie sam się taki stanę. Dlatego nawet, gdy wrócę wymięty z pracy, staram się spędzać czas z dzieckiem, a ciekawie można się bawić nawet wtedy, kiedy rodzic nie ma siły na zabawę i to dziecko wokół niego skacze. Ważne jest by być pozytywnym i nie zabijać inicjatywy u dziecka - nigdy!

U mnie jest to szczęście, że starzy się wzięli za siebie,
@RandomowyMirek:
I prawidłowo! Spędzaj z nim jak najwięcej aktywnie czasu

Sam miałem takich rodziców co wiecznie za dzieciaka mówili mi takie same teksty a po co itp
gdy byłem już starszy mówili a nie idź bo za ciepło, bo za zimno, na rower też nie idź bo co jak się przewrócisz
i masa tego typu tekstów.
To samo z jakąkolwiek pasją że najlepiej abym to zostawił bo czas tylko marnuję a
@RandomowyMirek ja odnoszę wrażenie że ogólnie pokolenie naszych rodziców, trochę pewnie wynika to z czasów w jakich przyszło im żyć i dorastać, żyli często po linii najmniejszego oporu, w imię hasła "nie wychylaj się". To że "nieważne jaka praca ważne że jest" też ich wpędziła w nieustanne tkwienie w strefach komfortu.

Do teraz zdecydowana większość wolny czas traktuje jako przede wszystkim odpoczynek od pracy a nie czas dla siebie. Telewizor i leżenie
@RandomowyMirek: nie będę opisywał szczegółowo moich relacji z rodzicami, ale częściowo świadomie, a częściowo nie, idę przez życie tak, by przypominać ich jak najmniej. Wieczne kłótnie w domu? Z różową praktycznie się nie kłócimy (wiadomo, raz na jakiś czas będą jakieś spięcia, ale oddzielają je miesiące, nie godziny). Wiem, że kiedy doczekamy się dzieciaka, będę robił wszystko, by być dla niego kimś więcej niż moi rodzice byli dla mnie, a byli
@RandomowyMirek: Opisałeś 1:1 moją mamę.

czy z zazdrości (bo ja się odważyłem coś zrobić, a ona nie).


Ja u siebie tłumaczę to właśnie w ten sposób. Może gdybym jeszcze widział, że rodzice toczą szczęśliwe życie, to te uwagi byłyby słuszne i przeze mnie akceptowalne, ale przecież to właśnie stosowanie się do takich reguł spowodowało, że rodzice są kim są.

Ja mam jeszcze teorię, że może mieć to związek z dziadkami. Za