Wpis z mikrobloga

#snilomisieze #mialamsen #sen
Śniło mi się, że mój facet musiał jakby odnowić prawo jazdy na motocykle. Pojechaliśmy do domu gościa, u którego się to robiło. Ten facet miał domek w górach, zaparkowalismy u niego na podjeździe, ale cały 'egzamin' odbywał się kawałek dalej, więc mój niebieski poszedł z nim, a ja zostałam w aucie podziwiając widoki i czytając książkę. Widoki były piękne - łąki z kwiatami a na niebie dużo obloczkow. Niektóre chmury wyglądały jak ślady białej farby uzyskanych za pomocą kwadratowego pędzla ze sztywnym włosiem. Zrobiłam kilka zdjęć. Jedna mała chmurka zaczęła się 'kotłować' i przemieszczać w moją stronę. Przeszła nade mną tak blisko, ze mogłabym jej dotknąć, gdybym wystawiła rękę do góry. Nagle auto stało jednak na łące na przeciwko chaty tego typa od egzaminu. Ostatnim z elementow egzaminu było sprawdzenie, jak daleko kierowca jest w stanie przelecieć przez kierownicę przy gwałtownym hamowaniu przy danej prędkości, więc widziałam, jak mój niebieski leci w pozycji na Supermana prosto na łąkę (musze przyznać, że poleciał calkiem daleko). Wstał, otrzepal sie i przyszedł do auta. Nagle zrobiło się ciemno, niebo zasnuło się burzowymi chmurami, ale gdzieś tam w dolinie widać było mocną pomarańczową poświatę. Najpierw byłam przekonana, że to zachód słońca, ale okazało się, ze płonęło miasteczko, które się tam znajdowało.
  • 5