Wpis z mikrobloga

#gry #xboxone // Tag autorski: #crystalhills

No cześć, z rok mnie tu nie było, na autorski tag wrzucałem swego czasu filmy/gry moim skromnym zdaniem warte polecenia.

No więc dziś mnie wzięło na niby popularną grę, która mnie #!$%@?ła łopatki.

NieR: Automata

Japoński slasher/rpg/bullet hell, no wszystko w jednym. Weeabos pełną gębą.

Wcielamy się w postać androida pod nazwą 2B. Jesteśmy w 5 milenium naszej ery, maszyny opanowały Ziemię, a resztki ludzkości skryły się na księżycu. Zadaniem naszej ekipy jest odbić planetę. Od początku dostajemy wytyczne: maszyny są złe, mamy je zniszczyć, proste. Po prologu gdzie razem z naszym kumplem androidem giniemy i nasza świadomość zostaje przeniesiona do bazy na księżycu. Wracamy na ziemię zrobić mały research i z każdym dialogiem zaczyna nam świtać: coś jest #!$%@? nie tak.

Nie wszystkie maszyny są do nas wrogo nastawione, po jakichś dwóch godzinach dociera do nas, że w sumie to my też jesteśmy maszynami, no ale mamy misję. I z każdą chwilą się zastanawiasz i bierze Cię poczucie winy im dalej wchodzisz w ten dziwny świat. Zdecydowanie ktoś nas robi w #!$%@? i już kompletnie nie wiemy co robić. Dodatkowo nasi kumple androidy stopniowo zaczynają ogarniać coś takiego jak emocje i uczucia.

Oprawa jest niesamowita. Piękny świat, jeszcze lepsza ścieżka dźwiękowa, wyraziste postacie, z którymi łatwo się zżyć.

Grę idzie ukończyć w 4 godziny. Po czym dowiadujesz się, że to dopiero prolog i żeby odkryć co tak naprawdę się #!$%@?, grę trzeba przejść 3 razy, a każda rozgrywka różni się od poprzedniej. Zakończeń jest pięć, tych kanonicznych. Możesz też zjeść jakąś dziwną rybę albo olać wytyczne misji, wtedy jest ich ponad dwadzieścia, a każdy Twój wybór wpływa na kolejny playthrough.

Podsumowując: nigdy wcześniej nie płakałem, gdy przez przypadek zabiłem zwierzątko w grze. Tutaj czułem się jak gówno a nie człowiek, bo zrzuciłem łosia z mostu. A ogólnych opadów szczęki nie zliczę.

Na gamepassie do pobrania, brać póki można.
W komentarzu soundtrack dla zachęty.
crimsontides - #gry #xboxone // Tag autorski: #crystalhills

No cześć, z rok mnie t...

źródło: comment_1596372488g72bWRfbQK3OijjXigNKxq.jpg

Pobierz
  • 7
  • Odpowiedz
@crimsontides: Spodziewałem się lepszego rpg z tej gry, pod tym względem słabo. #!$%@? mnie też konieczność grania jako 9S za drugim razem, dla mnie nie do przejścia. Kolejna rzecz jakiej nienawidzę to zmiany tempa i gatunków w grze. Sorry ale jak gram w slashera rpg to chcę w to grać a nie randomowo w jakąś strzelankę 2d (to samo #!$%@? w Bayonettcie i nie dałem rady nawet przejść tej gry).
  • Odpowiedz
@drzuo: No ta cała sekwencja z 9S jest #!$%@?. Ze slashera w jakieś śmieszne hackowanie. Ale warto się przemęczyć imo i omijać wrogów jak najbardziej, żeby dojść do tego zakończenia z 2A i podsumowania, że to wszystko nie miało sensu i smutny robochłopczyk 9S dostaje furii. Tłumaczenie co tak naprawdę znaczyło 2B, która była tak naprawdę 2E, a model S nie znaczył Scanner tylko Suffering - genialne według mnie.

A
  • Odpowiedz
@crimsontides: 9S z wymaksowaną włócznią był całkiem ok do walki, ale fakt to hackowanie z czasem zaczęło trochę nudzić i frustrować. Zakończenie wywarło na mnie duże wrażenie


Ja zwierzątka nie zabiłem żadnego, ale na końcu gry nie miałem serca zabijać nawet tych robocików :(.

Fabuła, muzyka dla mnie super. Jakość portu na PC trochę
  • Odpowiedz
@motorbreath87: No ja jak kupiłem karmę dla zwierząt i jechałem na łosiu to na jakiś most wlazłem i spadliśmy :(

Ja już tak w połowie gry nie miałem serca robocików zabijać. Na pustyni jak jeden przed nami uciekał i tam cała gromada maszyn kołysała robodzieci w łóżeczkach i próbowali kopulować, już tam miałem mindfucka. A amusement Park z tym soundtrackiem i jak maszyny robią sobie festyn i strzelają balonami, to
  • Odpowiedz