Wpis z mikrobloga

#zsrr #ciekawostkihistoryczne #piwo
Ta historia wydarzyła się w ZSRR, ale na dobrą sprawę mogła wydarzyć się w każdym kraju bloku komunistycznego. Co więcej - podobnych historii było w demoludach na pęczki.
W roku 1975 przebywającym na targach w RFN radzieckim handlowcom wpadła w oko linia do rozlewu piwa. Zbliżały się Igrzyska Olimpijskie w Moskwie w 1980 i nowoczesna linia do rozlewu piwa byłaby niezłą inwestycja.
Kupiono od razu dwie linie. A co tam. I tu następuje pierwszy, nieoczekiwany zwrot akcji. Sowieci kupili te linie i dopiero później okazało się, że służą one do rozlewu piwa puszkowego, a nie butelkowego. Nie wiem, na ile to prawda, ale tylko w jednym artykule znalazłem informację, że zakup odbył się zgodnie z planem i celem miała być właśnie linia do napełniania puszek.
Jest już linia, to teraz nie ma wyjścia - czas na aluminiowe puszki. Niemcy zażądali horrendalnych pieniędzy licząc na postawienie Rosjan pod ścianą. Ale to nie 1942. Rosjanie zaczęli szukać wytwórców puszek po całym świecie. Dziś załatwiliby to w kilkanaście minut za pomocą internetu i znaleźli dostawcę w Chinach. Ale wtedy były inne czasy. Po długich poszukiwaniach znaleziono puszki w Japonii za bardzo korzystną cenę. Kupiono od razu gigantyczną ilość. Nie pasowały. Trzeba było więc wyprodukować puszki samemu.
Ale sowieckie huty i walcownie przyzwyczajone do produkcji płyt pancernych bezradnie rozkładały ręce. Co innego puszki na mielonkę, a co innego pojemniki z cieniutkiego aluminium. W końcu udało się. Nie takie zgrabne i finezyjne jak te kapitalistyczne, ale jednak były. Do rozwiązania pozostało jeszcze tylko kilka drobnostek.
- potrzebne było wieczko z klipsem do otwierania
- trzeba było taką puszkę pomalować, bo papierowa etykieta nie wchodziła w grę
- trzeba było pokryć puszkę od wewnątrz czymś, co izolowałoby metal od napoju
Problemy dla ZSRR nie do rozwiązania. Czasu coraz mniej. Dewiz na ten projekt tez coraz mniej. Już nawet nie chodziło o to, żeby to piwo było smaczne i mogło być przechowywane w puszkach miesiącami. Wystarczyło tylko, żeby było...
Zamówiono wieczka za granicą i okazały się świetne. Spróbowano je robić samodzielnie - za cholerę nie pasowały. Machnięto ręką i kupiono za granicą. Po licznych próbach opanowano też technologię nanoszenia druku na puszkę. Kolejny sukces. Znaleziono wreszcie coś, czym można było pokryć puszkę od wewnątrz. Okazało się #!$%@? i piwo zmieniało smak po pewnym czasie. Puszka nie spełniała w żaden sposób podstawowego warunku, jakim jest długotrwałe przechowywanie zawartości.
Właśnie - zawartość...
Sowieckie piwo nie spełniało norm technologicznych, zeby trzymać je w puszce. Ale innego nie było, a czas naglił.
Ale to nie wszystko.
Linię do rozlewu piwa zamontowano w fabryce wód owocowych w Ostankino. A browar warzący piwo znajdował się 10 kilometrów dalej. Skonstruowano więc specjalną cysternę ze stali nierdzewnej, którą wożono piwo z Browaru Badajewskiego. 10 kilometrów przez peryferie Moskwy. Trunek po tym transporcie nadawał się do wszystkiego, tylko nie do picia.
Ale sukces był i honor został uratowany. Piwo warte 15 kopiejek sprzedawane w puszce wartej 60 kopiejek było powiem nowoczesności i świeżości. I to, że nie bardzo nadawało się do picia nikomu nie przeszkadzało. Taki "miś na miarę naszych możliwości".
Wyprodukowano 15 tysięcy hektolitrów piwa, którego całkowity koszt wyniósł 1 milion dolarów.
Po Igrzyskach poleciały głowy. Niepotrzebna i bezużyteczna linia do rozlewu trafiła do jednego z moskiewskich browarów, gdzie spokojnie doczekała złomowania.
W weekend wrzucę jeszcze jedną historię - o najbardziej na świecie zaawansowanej technologicznie morskiej kapuście wyprodukowanej w ZSRR.
Źródeł sporo, ale wszystkie podobne:
klik
klik
yosemitesam - #zsrr #ciekawostkihistoryczne #piwo
Ta historia wydarzyła się w ZSRR, ...

źródło: comment_1590164077B0hs4HpEHJTyugkWzjNuXk.jpg

Pobierz
  • 4