Wpis z mikrobloga

"– Trudności w porozumieniu – zaczął wysłannik, kołysząc pucharem –
wystąpiły dlatego, że pan, drogi baronie, raczy mniemać, że zwycięstwo i
podbój polegają na bezsensownym ludobójstwie. Na tym, by gdzieś tam w
skrwawioną ziemię wbić drzewce sztandaru, krzycząc: „Dotąd moje,
zdobyłem!” Podobne mniemanie jest, niestety, dość szeroko rozpowszechnione.
Dla mnie jednak, panie baronie, jak również dla ludzi, którzy dali mi
pełnomocnictwa, zwycięstwo i podbój polegają na rzeczach krańcowo
odmiennych. Zwycięstwo ma wyglądać tak: pokonani zmuszeni są do
kupowania dóbr produkowanych przez zwycięzców, ba, czynią to z chęcią, bo
dobra zwycięzców są lepsze i tańsze. Waluta zwycięzców jest mocniejsza niż
waluta pokonanych i pokonani mają do niej znacznie większe zaufanie niż do
swojej własnej. Czy mnie pan rozumie, panie baronie Fitz-Oesterlen? Czy
zaczyna pan pomału odróżniać zwycięzców od zwyciężonych? Czy pojmuje pan,
komu naprawdę biada?
Ambasador skinieniem głowy potwierdził, że tak.
– Ale żeby zwycięstwo umocnić i uprawomocnić – podjął po chwili
Leuvaarden, przeciągając sylaby – musi zostać zawarty pokój. Szybko i za
każdą cenę. Nie jakieś tam zawieszenie broni czy rozejm, ale pokój. Twórczy
kompromis. Zgoda, która buduje. I nie wprowadza blokad gospodarczych,
retorsji celnych i protekcjonalizmu w handlu.
Shilard i tym razem skinieniem głowy potwierdził, że wie, w czym rzecz.
– Zniszczyliśmy ich rolnictwo i zrujnowaliśmy przemysł nie bez kozery –
ciągnął spokojnym, przeciągłym i beznamiętnym głosem Leuvaarden. –
Zrobiliśmy to po to, by z niedostatku własnych towarów musieli kupować
nasze. Ale przez nieprzyjazne i zamknięte granice nasi kupcy i nasze towary
nie przejdą. I co się wówczas stanie? Powiem panu, co się wówczas stanie,
drogi baronie. Nastąpi kryzys nadprodukcji, bo nasze manufaktury pracują
pełną parą, licząc na eksport. Duże straty poniosłyby też spółki handlu
morskiego zawarte w kooperacji z Novigradem i Kovirem. Pana wpływowa
rodzina, drogi baronie, ma w tych spółkach znaczne udziały. A rodzina, jak
pewnie panu wiadomo, to podstawowa komórka społeczna. Wiadomo panu?
– Wiadomo – Shilard Fitz-Oesterlen zniżył głos, choć komnata była
absolutnie szczelnie zabezpieczona przez podsłuchem. – Rozumiem, pojąłem.
Chciałbym mieć jednak pewność, że wykonuję rozkaz cesarza... Nie zaś
jakiejś... Korporacji...
– Cesarze przemijają – wycedził Leuvaarden. – A korporacje trwają. I
przetrwają. Ale to truizm. Obawy pana barona rozumiem. Pan baron może być
pewny, że wykonuję rozkaz wydany przez cesarza. Mający na celu dobro i
interes cesarstwa. Wydany, nie przeczę, skutkiem rad, jakich udzieliła
cesarzowi pewna korporacja.
Wysłannik rozchylił kołnierz i koszulę, demonstrując złoty medalion, na
którym wyobrażona była otoczona płomieniami gwiazda wpisana w trójkąt.
– Ładna ozdoba – Shilard z uśmiechem i lekkim ukłonem potwierdził, że
pojął. – Mam świadomość, że bardzo droga... I elitarna... Czy można ją gdzieś
kupić?
– Nie – zaprzeczył z naciskiem Berengar Leuvaarden. – Trzeba sobie na nią
zasłużyć."

#wiedzmin
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach