Wpis z mikrobloga

#zyciezdwomawaginami #dwiemaaniedwoma #seks #religia #bekazkatoli

Dziś zamierzam się podzielić historią mojego pierwszego buntu przeciwko religii. Od dwóch lat jestem ateistką, wcześniej jeszcze cztery lata byłam chrześcijanką-agnostykiem, wychowałam się jednak w głęboko wierzącej, katolickiej rodzinie.
Tutaj zaznaczę, że nie jestem wyjątkowo brutalnym antyklerykałem, naprawdę wręcz zazdroszczę ludziom, którym duchowość daje w życiu szczęście (są rzeczy które mi się w katolicyzmie bardzo podobają, chociażby do teraz mocno obchodzę z rodziną katolickie święto zmarłych, po prostu idąc na cmentarz się nie modlę, ani nie chodzę do kościoła z tej okazji...), uruchamia się we mnie brutalny trigger dopiero, jak ktoś religijny zaczyna wchodzić z butami do mojego życia, co w naszym kraju niestety zdarza się często.
Jako dziecko nawet dość mocno czerpałam radość w celebrowaniu wiary. Serio. No, ale był jeden problem, z którym nie mogłam żyć.
Jako małe dziecko, lubiłam się masturbować bez żadnego podtekstu seksualnego. Po prostu, to dawało fajne uczucie. W głowie przypominam sobie sytuacje jak mama wchodziła do pokoju i zostałam epicko skarcona, jakbym była na spotkaniu z samym Szatanem. Chociaż wspomnienia z tym były katastrofalne, to i tak dalej to robiłam, ale czułam się zawsze po tym bardzo źle ze sobą. Kiedy skończyłam osiem lat, to zaczęłam to robić, oglądając zdjęcia nagich kobiet (nie było to porno, zwykła erotyka...). Moje istnienie w zgodzie ze sobą przeżywało kryzys. Podejrzewam, że tak musiały się czuć kobiety w średniowieczu, które od czasu do czasu musiały wyładować napięcie seksualne, a potem myślały jak bardzo jest to nie w zgodzie z wiarą i obyczajami. Przed pierwszą spowiedzią obiecałam sobie już tego nigdy w życiu nie robić. Bezskutecznie. Wstydziłam się tego tak bardzo, że nie byłam w stanie się z tego nawet wyspowiadać. "Mam dziewięć lat, co na to powie ksiądz!?"
Robiło się tylko coraz gorzej. Na horyzoncie czekała już pierwsza miesiączka, pierwszy idol, w którym się zakochałam... Wszystko działo się dość szybko.
Przypomina mi się pewna rozmowa z gimnazjum z dziewczyną, która była zapłakana, bo musiała się zapisać do ginekologa, a potem dowiedziała się, że ze względu na błonę dziewicza, będzie ją musiał badać przez odbyt.
- Ty w ogóle jeszcze masz błonę dziewiczą? Ja nie mam!
- Przecież mówiłaś, że ty nigdy nie miałaś chłopaka!
- Przecież palcem możn...
- FUJ! NIE MÓW O TAKICH RZECZACH!
(kurtyna XDDDDD)

No i zmierzamy do finału całej historii. Miałam czternaście lat, był okres przed świętami wielkanocnymi. Świeżo po spowiedzi, ultrakonserwatywny wtedy jeszcze rozsądek sugeruje, że nie wolno nic #!$%@?ć, myśli czyste jak łza, itd.
No i zrobiło się piękne combo, bo nie dość, że byłam świeżo zakochana w wokaliście pewnego metalowego zespołu (#!$%@? tam, mogę nawet powiedzieć kto to był, to moja szczenięca miłość, czyli Matt z Bullet for My Valentine ( ͡° ͜ʖ ͡°) ), i moje myśli po prostu kręciły się wokół niego jakieś 50% mojego czasu, to jeszcze byłam centralnie przed okresem. Do dziś dzień przed okresem to dla mnie najbardziej intensywny, destrukcyjny dzień w miesiącu. Coś jakby zdrowa osoba nagle dostała manii, dodając libido, jakby zeżarła MDMA, nie dzieląc przedtem tabsa na pół.
Wojna ciśnienia z konserwatywnymi zakazami była koszmarem. Tak po dwóch godzinach bólu uległam i było mi źle. Było mi #!$%@? źle ze sobą. "DLACZEGO JESTEM TAKA NAPALONA? MAM TYLKO CZTERNAŚCIE LAT! TO NIE MA SENSU!" Jak mi się przypominało, że za coś takiego może mi grozić wieczne potępienie, to dostawałam #!$%@?. Dlaczego? To nie moja wina! Nie pisałam się na to! Nie panuję nad tym! Chyba ich #!$%@?ło tam w tej ewangelii!
Najgorsze, że nie mogłam o tym nawet z nikim szczerze porozmawiać. Mama skarci, katecheta skarci, facet od WDŻ też skarci, bo jest konserwatywnym #!$%@? XD
W niedzielę wielkanocną, nie poszłam do komunii. Oczy całej rodziny skierowane na mnie. Normalnie poczułabym się jak skończony grzesznik, ale od tamtej pory wiedziałam, że "Jeżeli Bóg mnie kocha, to nie tworzyłby mnie takiej."

Koniec.

Emocjonalnie się zrobiło.
  • 17
  • Odpowiedz
ok, bo probuje rozwiazac przypadek kogos, kto zaczal jak ty w poodbnym wieku i teraz bedac doroslym nie jest w stanie dojsc w trakcie sexu.


@jasonfly: a skąd wiesz czy ta osoba tak czy siak nie mogła by mieć orgazmu ze swoim facetem, a może akurat z tym facetem nie może, może z innym tak.
  • Odpowiedz
Szybko zaczęłaś się masturbować. Ja przykład zacząłem to robić dopiero w wieku 16 lat. Wcześniej nawet nie wiedziałam, że tak się da, a gdy się o tym dowiedziałem to myślałem, że to jakieś zboczenie, jednak pewnej nocy uległem, co wywołało u mnie straszne poczucie winy, gdyż pomyślałem sobie wtedy, iż dokonałem nadużycia względem możliwości swojego ciała. Jednak to poczucie szybko zniknęło.
  • Odpowiedz
@CJzSanAndreas: Myślę, że u mnie to kwestia zaprogramowania mojego organizmu. Być może miałam już nadwyżkę hormonów za dziecka. Serio. Bez podtekstu seksualnego robię to, od czasów kiedy sięgam pamięcią. W wieku ośmiu lat powszechny już zaczął być widok gołych bab wokół mnie (czy to jakieś pisma, czy telewizja jak nie mogłam spać, potem to jeszcze szarpnęłam się na domową encyklopedię medycyny rodziców, w którym to cały #!$%@? rozdział był poświęcony
  • Odpowiedz
@chyba_cos_nieteges jak to błona przeszkadza w badaniach, przecież różowe na wykopie piszą że nie ma sensu szukać dziewicy bo może nie mieć błony i nie będzie widać różnicy, to jak to jest w końcu? ( ͡º ͜ʖ͡º)
  • Odpowiedz