Wpis z mikrobloga

CZĘŚĆ 1
CZĘŚĆ 2

Słońce powoli zmierzało ku horyzontowi, a dwóch Willie'ch wjeżdżało już do Oakland. Caster'owi nie dawał spokoju ten SMS.

- Ale masz minę! Chłopie wyczilluj! Jesteśmy na Wybrzeżu! Kobiety, samochody, kasyna! Czego chcieć więcej?

Detektywowi jakoś się to nie uśmiechało.

- Zatrzymaj się! Musimy kupić coś na przepłukanie gardła!
- Nie będę pił, muszę prowadzić.
- Markotny się zrobiłeś, w takim razie sam wypiję. Stań!

Ciemnoniebieski Focus zjechał pod pierwszy sklep alkoholowy, Baxter wszedł pewnie do środka i rozglądał się dłuższą chwilę. W tym samym czasie Caster otrzymał kolejną wiadomość od anonima: "Nikogo nie ma w Travis." Detektyw gwałtownie rozejrzał się dookoła, ale nie zobaczył nikogo kto miałby mu się przyglądać. Przyjaciel wracał już z butelką dwunastoletniego bourbona.

- No, mają tu mojego ulubionego Buffalo Trace'a. Możemy jechać! - wydał rozkaz i ruszyli dalej

Zajechali pod Travis Lodge, w recepcji Caster zapytał o Arabelle Bennett, uprzejma pani wytłumaczyła mu, że pani Arabelle była tutaj parę dni temu, wynajęła pokój na jedną noc, a zaraz nad ranem wyniosła się, ale nie poinformowała dokąd.

- Cholera... - zaklnął w myślach detektyw - W takim razie weźmiemy dwójkę na jedną noc, czy dostaniemy kolację?

Recepcjonistka spojrzała na zegarek.

- Tak, restauracja powinna być jeszcze otwarta.
- Ja stawiam! - zaoferował się Baxter, który zdążył już upić 1/5 z butelki

Miła pani za ladą była na tyle wyrozumiała, aby nie zwracać uwagi na młodego, eleganckiego i delikatnie podpitego mężczyznę, który wyraźnie był nią zainteresowany. Caster szarpnął go za rękaw.

- Proszę, drugie piętro, pokój 203. Życzę udanego pobytu.

Udali się obaj na górę i weszli do swojego pokoju. Detektyw rzucił torbę na łóżko i zaczął się rozpakowywać z podręcznych rzeczy, był przygotowany na najwyżej 2-3 dni. W tym czasie wicedyrektor odłożył ceremonialnie butelkę z brązowym napojem na stolik i udał się do łazienki, aby wziąć kąpiel. Już miał wejść pod prysznic, gdy zauważył, że nie ma mydła.

- Willie! Masz mydło?
- No nie mów, że nie ma w łazience. Rozejrzyj się dobrze!

Baxter umilkł, a po paru chwilach wyłonił się zza drzwi łazienki, nie przewiązał sobie przez pas ręcznika.

- Nie ma, ale za to mam coś lepszego! - i wyciągnął zza pleców...stanik
- Jaja sobie ze mnie robisz?! Na cholerę mi ten stanik?
- Ten twój cały Tom opisywał ci swoją żonę?
- No ta, a co to ma do tego? - detektyw drapał się po głowie
- Nie mów, że nie zapytałeś o cycki.
- Powiedział, że miała trochę większe, że jest za co złapać.
- Pasuje? - zbliżył stanik koledze do twarzy, a ten go zabrał
- No jak na moje to by pasował, ale to żaden dowód, że Arabelle tu była.
- To rozejrzyj się lepiej i przynieś mi mydło. - elegant zniknął za drzwiami
- Weź je sobie, kosmetyczka leży na łóżku. - detektyw zatopił myśli w znalezionej garderobie

"Przecież to nieprawdopodobne, żeby ona była wcześniej tutaj." Caster zaczął przeglądać szafkę nocną, łóżko, a nawet półki w aneksie kuchennym.

- #!$%@?, ała! - Baxter czasem był nieco żywiołowy
- Coś ty znowu narobił...i mógłbyś chociaż założyć ręcznik.
- Co to za cholerstwo? O! Dobrze, że pojechałem z tobą, przyjacielu! Kolejny dowód rzeczowy! - powiedział teatralnie

Mężczyzna wyciągnął złotą obrączkę spod stopy i podał ją koledze. Od spodu był grawer "ATB". "ATB? Arabelle Tom Bennett? Za dużo tych przypadków. Muszę dopytać o nią w recepcji." Burczący brzuch dawał się we znaki.

- Willie?
- Noooo? - głos był nieco przytłumiony przez zamknięte drzwi łazienki i wodę lecącą z natrysku
- Ech...masz coś w gotówce?
- Portfel mam w spodniach, tutaj, wejdź i sprawdź.

Detektyw wszedł do łazienki, ale starał się nie patrzeć na kolegę. W spodniach faktycznie portfel był, a w środku dwie czarne karty bankowe, zdjęcia żony i wizytówki, ale ani jednego papierka.

- Nic nie ma.
- A co jest?
- Potrzebuję pogadać z tą kobietą z recepcji.
- Daj mi 5 minut i załatwię to. Musimy jeszcze zjeść i wyskoczyć do sklepu.
- Jasne. - odrzekł marudnie

Caster wyszedł z łazienki i przyglądał się obrączce szukając dodatkowych śladów. Skupienie przerwało mu szuranie dochodzące zza drzwi wejściowych, miał wrażenie, że ktoś przy nich stoi. Sprawdził czy ma broń w pogotowiu i szybszym ruchem otworzył drzwi. Osoba, która za nimi stała zaczęła uciekać w stronę wyjścia pożarowego. Detektyw rzucił się w pogoń, ale na samym dole po wyjściu na ulicę, goniony człowiek rozpłynął się w powietrzu. Nie mógł sobie darować, że tak łatwo przegapił poszlakę. Po paru chwilach dotarło do niego, że ktoś wiedział o ich obecności w motelu i czeka na nich. Trochę go to przeraziło, najpierw wiadomości, a teraz ten podsłuchiwacz. Wrócił do pokoju, gdzie czekał na niego umyty i świeży Baxter.

- No, gdzie ty się błąkasz? Byłeś sam u tej ślicznotki?
- Lepiej, byłem pobiegać po schodach.
- Dziwny jesteś, wiesz?
- Chodźmy, opowiem ci co i jak.

#lisienierymowanie #opowiadanie
  • 2