Wpis z mikrobloga

Zasłyszane w kantynie - N1B #lacunafabularniestarwars #lacunafabularnieczarnolisto

---------------------------------------------------------------------------

Kojot spoglądał z uwagą na punkty na mapie. Kompleks elektrowni przy fabrykach uzbrojenia 100 kilometrów od stolicy był chyba najgęstszym skupiskiem budynków w tej części planety. Epheron z kosmosu wyglądał marnie, ale podróżowanie po jej powierzchni potęgowało uczucie biedy, smrodu i rozwijającej się, rabunkowej gospodarki planety. Jak to się stało, że przez tyle lat planeta bogata w metale nie była w stanie rozwinąć istniejącego przemysłu ponad produkcję prostych komponentów i elementów konstrukcyjnych? Szum pracujących maszyn wytrącał go nieustannie z rozważań.

Kojot łapał się na tym, że rozmyślanie o rzeczach nieistotnych zdarza mu się zbyt często, kiedy jest trzeźwy. Spojrzał jeszcze raz do torby, przeliczył materiały wybuchowe, po raz kolejny skonsultował się z mapą w świetle latarni i zarzucił kaptur na głowę.

Poruszał się płynnie, bez wzbudzania zainteresowania naprawdę ciężką torbą, którą ze sobą dźwigał. Mimo nocy uliczki między elektrowniami wypełniały się co jakiś czas maszynami i ludźmi, pracującymi w pocie czoła na nocnej zmianie. Kojot znikał w rogu na kilka chwil, aktywował zapalnik na bombie i szedł dalej. Dotarcie do wszystkich punktów zajęło mu prawie godzinę. Odszedł w bezpieczne miejsce i zaczął energicznie grzebać w kieszeni płaszcza. Wyciągnął z niej małe pudełeczko, rozwinął w niej antenkę i odblokował przesadnie czerwony i przesadnie okrągły przycisk. Skrzywił wargi w paskudnym uśmiechu i popchnął palcem aktywator. Seria eksplozji przetoczyła się przez cały kompleks, światła przy uliczkach zamigotały by całkowicie zasnąć. Szum maszyn umilkł, w jego miejsce pojawił się krzyk paniki, a na ulicach pojawił się chaos. Naturalne środowisko Kojota.

Choć czuł zadowolenie z wykonanej misji, brakowało mu przysłowiowej wisienki na torcie. Wślizgnął się w alejkę, wypatrując samotnej ofiary. Nie musiał długo czekać - smukła sylwetka i charakterystyczny kształt głowy Twi'lekanki był idealnym celem. Szybko wycelował i pociągnął za spust. Promień blastera odrzucił głowę ofiary prosto w ścianę wąskiej alejki, przewracając niewielką istotkę, którą kobieta trzymała za rękę. Dziecko pochyliło się nad nieruchomą twarzą mamy i nie wydało żadnego dźwięku. Położyło się na piersi mamy i odwróciło powoli twarz w kierunku nachylonego nad nimi Kojota. Zrozumiał wagę swojego czynu i przybrał poważny wyraz twarzy.

- Nie mogę patrzeć na cierpienie sierotki - powiedział. Alejka po raz kolejny rozbłysła światłem blastera, a po chwili jak gdyby nic się nie wydarzyło wyszedł z niej Kojot. Poprawił płaszcz i spokojnym krokiem udał się do ścigacza, by następnie podjechać nim do ukrytego w kanionie myśliwca i odlecieć z miejsca zdarzenia jak najdalej.

Epheron: kara +50% kosztu następnego podniesienia PG

-----------------------------------------------------------

Senator Alas Ravaric trzasnął pięścią w pulpit. Właśnie skończył czytać raport o zamachu terrorystycznym w kompleksie elektrowni, kiedy to do jego pokoju wszedł asystent o nienaturalnie białym odcieniu twarzy. Reprezentant Epheronu również pobladł, bowiem wiedział, że asystent nigdy nie zawracał mu głowy bzdurami. Odzyskał jednak trochę animuszu, gdy skojarzył raport, który właśnie przeczytał.

- Już wiem o elektrowniach Nym. Rozpoczniemy wewnętrzne śledztwo, a sabotażystów powiesimy w stolicy.
- Rzecz w tym mój Senatorze, że...

Alas spojrzał na Nyma z niedowierzaniem.

- W stoczni remontowany był nasz pancernik w służbie Republiki. Dostałem właśnie informację, że...
- WYDUŚ TO Z SIEBIE!
- Uszkodzony został hipernapęd, naprawa potrwa co najmniej rok - wyrecytował asystent i zamarł
- Uszkodzony podczas naprawy? - zapytał chłodno senator
- Nie... sabotaż.

Alas Ravaric milczał. Przeszedł kilka kroków po gabinecie, po czym zwrócił się do asystenta.

- Sporządź raport i poinformuj o obu incydentach panią Kanclerz - powiedział, po czym wyszedł nie patrząc nawet, czy Nym skinął głową.

Epheron: -1 PM do czasu naprawy Pancernika

@profesjonalna_skarpeta

-----------------------------------------------------------

- Jesteś samobójcą!
- To pułapka!
- Pijany albo niespełna rozumu!

W głowie Niewidomego krążyło wiele opinii kolegów po fachu, które usłyszał krótko przed odlotem, ale specjalnie się nimi nie przejmował. Jak inaczej pokazać, że nie ma z tobą żartów, jak nie samotnie złupić słabo strzeżoną bazę wojskową na podnoszącym się z gruzów Ozillonie?

Każdy, nawet najmniejszy błąd, mógł go kosztować życie. Niewidomy wbrew pseudonimowi strzelcem był nienajgorszym, ale jak mawiali w Republice - Nec Spektrumes contra plures, czyli żaden autysta nie umie w liczbę mnogą czy jakoś tak. Blaster spoczywał w odpiętej kaburze, na wszelki wypadek. Teraz jego największym przyjacielem była twarda karbonitowa pałka, a przyjaciółką bezgwiezdna, pochmurna noc.

Pokonanie muru okazało się łatwiejsze niż przypuszczał. Żołnierze garnizonowi zawsze mieli opinię leni i ciamajd, ale typowi republikańscy garnizonowi przy ozillońskich ofermach wyglądali jak legendarni Mandalorianie. Niewidomy prześlizgiwał się między kolejnymi znudzonymi patrolami bez większego kłopotu. Bardzo ułatwiała mu w tym zadaniu dostarczona przez informatora dokładna mapa placówki.

W końcu znalazł się przed jednym z hangarów. Terminal zabezpieczony był słabym szyfrem, który złamał w mniej niż minutę. Ostrożnie wszedł do środka, spojrzał w kierunku środka hangaru, a jego oczy momentalnie rozbłysły. W hangarze znajdowały się trzy lekkie transportowce w całkiem niezłym stanie. Z łatwością dostrzegł modyfikacje armii Republiki takie jak działo jonowe, które umożliwiało dezaktywację wrogiego statku bez niszczenia go.

- Do cholery, dlaczego musiałem tutaj przyjść sam... - pomyślał rozeźlony, choć złość mieszała się u niego z radością.

Podbiegł ostrożnie do terminala i zaczął przeszukiwać bazę danych. Natrafił na rozkład skrzyń magazynowych w hangarze, w którym się znajdował. Szybko zlokalizował skrzynie z blasterami i karabinami. Zlecił droidowi z obsługi zapakowanie skrzyń, samemu w międzyczasie udając się na pokład jednego z lekkich transportowców. Pośpiesznie zainicjował procedurę startową i lekko drżącym palcem zdalnie uruchomił otwieranie dachu hangaru. Kilka chwil później śpiący ozillońscy królewicze zainicjowali alarm, a Niewidomy miał tylko kilka chwil aby wystartować i nie dać się złapać w krzyżowy ogień dział naziemnych. To, czego wielu nie wiedziało o Niewidomym był fakt, że poza byciem wybornym strzelcem, był również wybornym pilotem. Poderwał transportowiec lekko i zwiewnie jak gdyby wielka maszyna była jedynie potulnym i puchatym taun-taunem.

W przestrzeni czekała już na niego eskadra myśliwców. Niewidomy zbladł. Był zupełnie sam na dużym statku, nie miał kim obsadzić bocznych działek, pozostawała jedynie ucieczka lub pewna śmierć w potyczce. Ze zdumieniem zauważył, że myśliwce ozillońskie kierowały się w przeciwnym do niego kierunku. Kiedy nieporozumienie z bazą naziemną zostało wyjaśnione, Niewidomy był już w nadprzestrzeni, śmiejąc się i krzycząc z radości, nie wierząc w szczęście jakie spotkało go na tej misji.

- Broń ma oznaczenia republikańskie, trzeba ją od razu upłynnić - mówił do siebie. - Ale statkowi wystarczy przebić numery, wygenerować nowy kod... To nie będzie takie drogie, znam przecież jednego gościa na Nar Shaddaa...

Rozejrzał się po kabinie pilota.

- Jak by cię tu nazwać?

Baza na Ozillonie została okradziona z lekkiego transportowca

------------------------------------------------------------------------

ciąg dalszy nastąpi
źródło: comment_1582546007twSweAELBBkofajLgfs6Lk.jpg
  • 2