Aktywne Wpisy
zmarnowany_czas +83
Jeszcze 5 lat temu regularnie rodziło się u nas po ponad 30 tys. dzieci miesięcznie.
Ostatni raz 30 tys. urodzin w jednym miesiącu mieliśmy na początku 2021.
W połowie 2022 spadliśmy już poniżej 25 tys. urodzeń miesięcznie
A
Ostatni raz 30 tys. urodzin w jednym miesiącu mieliśmy na początku 2021.
W połowie 2022 spadliśmy już poniżej 25 tys. urodzeń miesięcznie
A
WielkiNos +344
Treść przeznaczona dla osób powyżej 18 roku życia...
OD TEGO MOMENTU SPOILERY, NIE CZYTAJ, JEŚLI JESZCZE NIE OGLĄDAŁEŚ!
(nie daję w spoiler, bo będzie dłuższy tekst, a w dymku słabo się czyta na mobilkach)
@MechanicznaPitaja zwróciła uwagę na jedną rzecz w ostatnim odcinku, która nieco zmieniła moje spojrzenie na obydwa odcinki i dochodzę do wniosku, że jest to szalenie istotny szczegół, który mówi nam, że BoJack, którego znamy, zginął, choć oczywiście postać dalej żyje.
W odcinku numer 15 śmierć BoJacka jest dużo bardziej dosłownie przedstawiona. Cały odcinek mówiący o tym, jak wciąż nie może do końca się pogodzić ze śmiercią osób, które były w jakiś sposób dla niego bliskie - jego matka, Herb, Sarah... Secretariat, który był jego idolem i dla niego samego był - jak można wnioskować - był jego niespełnionym ideałem ojca. Wszystko było okej do momentu, kiedy nie zaczęło się show. Jak sam wspomniał, zwykle wtedy się budził. Po raz kolejny wizje ważnych postaci znikających na zawsze z jego życia, przechodzących na "drugą stronę", której, jak mówi Herb, nie ma. Zauważcie, że gdy przychodzi jego kolej na przejście przez drzwi, stara się walczyć do samego końca, czyli do momentu, kiedy zdaje sobie sprawę, że Diane jest daleko stąd i nie ma BoJacka w jej życiu. Wtedy to poddaje swoje życie, lecz do końca rozmawia właśnie z nią, nim pochłania go nicość.
To, na co zwróciła @MechanicznaPitaja , to jego "druga śmierć", która następuje w kolejnym, ostatnim odcinku. Finałowy odcinek zaczyna się i kończy tą samą sceną - BoJack i Diane siedzą na dachu, nie spoglądając na siebie, nie zamieniając między sobą żadnego słowa. Na początku odcinka scena ta przechodzi w zanikający puls, co według mnie oznacza metaforyczną śmierć Horsemana. Zauważcie, że ostatni odcinek jest dość podobny do tego przedostatniego - też powoli zdaje sobie sprawę, że ludzie, którzy wciąż żyją poukładali swoje życie bez niego i stał się dla nich wspomnieniem z przeszłości - Peanutbutter, Todd, Carolyn. Aż w końcu dochodzi do rozmowy z Diane, która przypominam, jako jedyna żyjąca osoba pojawiła się odcinek wcześniej. Wywiązuje się między nimi rozmowa, w trakcie której pada zdanie “Hey, wouldn’t it be funny if this was the last time we talked to each other?”. Później jeszcze krótka histora z więzienia i kilkadziesiąt sekund, kiedy patrzą w niebo bez żadnego kontaktu - ani wzrokowego, ani werbalnego. Z ekspresji można wywnioskować, że gdzieś tam chcieliby to zmienić, ale ostatecznie wiedzą, że to jest ich ostatnia rozmowa. I wtedy to właśnie puls zanika - Diane za chwilę zniknie z jego życia, ale nie przez drzwi z poprzedniego odcinka, ale przez okno. Wszyscy go opuścili. Nie ma żadnego powiązania z przeszłością. BoJack, jakiego znaliśmy, umarł.
Przynajmniej ja to tak odbieram. Ostatni odcinek wcale nie jest jakimś happy endem, wręcz przeciwnie. Według mnie obydwa odcinki doskonale pokazują koniec historii BoJacka i uśmiercenie go byłoby pójściem na łatwiznę. A tak? BoJack po raz kolejny musi stawić czoła wyzwaniom, jakie rzuci na niego życie. Ale, jak mówił biegacz na końcu drugiego sezonu - będzie łatwiej z każdym dniem. Trudno jest z nim walczyć każdego dnia, to jest ta trudna część, ale z każdym dniem jest łatwiej.
#bojackhorseman
W sumie to im więcej myślę o tych dwóch odcinkach, tym więcej głębi w nich widzę, ale może rozwinę swoje przemyślenia innego dnia, teraz idę oddać się nostalgii po zakończeniu kolejnego świetnego serialu. (╯︵╰,)
W ogóle im więcej czytam, to się dowiaduje nowych rzeczy, które mi umknęły, świetnie to rozegrali, chyba