Wpis z mikrobloga

Niedzielne #thelongdarkkroniki ʕʔ

O co chodzi? Opisuję swoją przygodę z #thelongdark, a Mirki typują, którego dnia zginę (mechanika permadeath: ginę, to tracę zapis).
Osoba, która zgadanie dzień śmierci wygra nagrodę. Więcej szczegółów w tym wpisie.

Uzupełnianie zapasów
(polowanie na króliki i łowienie ryb)

W nocy obudził mnie głód. Racjonowanie żywności było ważne, bo zapasy miałem bardzo skromne: baton, 3 czekolady, zupa pomidorowa i twarde (ale jadalne) łodygi. Łodygi zebrałem wczoraj podczas zwiedzania chatek nad jeziorem. Zjadłem jedną z czekolad i znowu się kładę. Rano spróbuję zapolować na króliki, albo spróbuję szczęścia w łowieniu ryb.

Rano sprawdziłem stan mojego ubrania. Czapka, którą wczoraj znalazłem przy zwłokach nie była w najlepszym stanie. Wykorzystałem materiał, który wczoraj zerwałem z zasłon i ją naprawiłem. Znowu +0.7 to odczuwalnej temperatury! W podobny sposób załatałem spodnie. Każdy bonus do odczuwalnej temperatury jest teraz ważny. Zerknąłem na zebrany opał. Byłem dumny z dużego zapasu. Mam już czym palic w piecu. Czas coś upolować (albo złowić).

Zabrałem ze sobą trochę wody, narzędzia wędkarskie, łom (by przebić się przez lód w przeręblu) i udałem się w kierunku chatek do wędkarstwa podlodowego. Karabin myśliwski zostawiłem w chatce. Jest ciężki, a duża ryba może sporo ważyć. Chciałem również sprawdzić okoliczny las. Może uda się ogłuszyć jakiegoś królika. Nie mają dużo mięsa, ale z ich skóry będę mógł zrobić cieplejsze rękawiczki.

Ruszyłem w kierunku zamarzniętego jeziora.

Na chwilę skręciłem do lasu. Zobaczyłem dwa króliki. Powoli się z zbliżyłem. Pierwszego ogłuszyłem za pierwszym rzutem kamienia. Szybko do niego podbiegłem, dobiłem i zabrałem ze sobą. Z drugim miałem mniej szczęścia. Dopiero trzeci rzut kamieniem go ogłuszył. Mam już co gotować. Za to muszę teraz bardziej uważać na wilki. Mam przy sobie surowe mięso. Wilki chętniej będę za mną podążać, a karabin z 1 nabojem zostawiłem w chatce (bo ciężki – chciałem mieć zostawić miejsce na ryby i upolowane króliki).

Pogoda się pogorszyła. Mocno wieje i szybko się wychładzam. Postanawiam wrócić do chatki, zostawię tam króliki (wieczorem je oprawię) i trochę się rozgrzeję. Może wiatr złagodnieje.

Martwe króliki zostawiłem w śniegu przed moją chatą. Taka moja lodówka. Mięso będzie dłużej świeże. Muszę upolować jeszcze dodatkowe dwa króliki, by mieć wystarczająco dużo skóry na cieplejsze rękawiczki.
Pogoda się nie poprawiała. Decyduję się zabrać ze sobą trochę mojego opału i rozpalić ogień w chatce z przeręblem, by dogrzewać sobie podczas łowienia. Przy okazji stopię trochę śniegu na wodę.

Gdy dotarłem do chatki wędkarskiej pogoda trochę się poprawiła. Na razie było potrzeby rozpalania ognia. Zapałki są cenne.

Rozbiłem łomem lód w przeręblu i zabrałem się za łowienie. Podczas pierwszej godziny złowiłem dwie ryby! Druga godzina łowienia. Nic. Chatka chroniła przed wiatrem. Nie wyziębiałem się już. Trzecia godzina łowienia. Znowu nic. :( Podczas czwartej godziny złowiłem jedną małą rybę.
Zabrałem ze sobą opał, a jak się okazało: nie był mi potrzebny przez lekką poprawę pogody. Zostawiłem go w chatce rybackiej. Przyda się, jeśli podczas kolejnego połowu pogoda będzie gorsza. Wróciłem do chatki, by zostawić złowione ryby. Nie chciałem by zapach trzech złowionych ryb przyciągał do chatki rybackiej wilki.

Widoczność się pogorszyła. Nad jeziorem pojawiła się mgła. Postanowiłem wrócić na 2 albo 3 godziny do chatki rybackiej i wykorzystać resztę dnia. W przeręblu zastała mnie nowa warstwa lodu. Jednym sprawnym uderzeniem łomu przebiłem lód i zabrałem się za łowienie.

W godzinę złapałem dwie ryby! Duża i średnia. Łącznie 6 kg. Pracując godzinę w Polsce nie kupiłbym w Biedronce 6 kg ryb. Profit.

Robiło się już ciemno. Dodatkowo mgła. Decyduję nie ryzykować (i tak miałem podczas ostatniej godziny dużo szczęścia z rybami) i wróciłem do swojej bazy. Zapasy jedzenie uzupełnione. Dzisiaj zjem resztę batonów i czekolady. Za to na śniadanie będzie mięso z królika. W mojej improwizowanej lodówce (śnieg przed drzwiami chatki) znajdowały się 2 króliki i 6 ryb. Powinno wystarczyć na 2, 3, albo nawet 4 dni (zależnie od tego jaki poziom głodu jestem gotów tolerować).

Zabrałem do chatki króliki, by się rozmroziły (skórowanie zamarzniętego królika jest męczące i kosztuje mnie dużo kalorii). Oprawię je wcześnie rano, gdy będę już wyspany, a na zewnątrz będzie jeszcze za zimno na kolejną wyprawę.

Zjadłem czekoladę, baton zbożowy, zupę pomidorową i popiłem wodą z roztopionego śniegu. Gdyby nie dzisiejsze polowanie i połów, to moim ostatnim prowiantem byłaby jedna czekolada i parę jadalnych łodyg zebranych z brzegu jeziora. Wykorzystałem ostatnią godzinę światłą słonecznego, by poczytać trochę o wędkarstwie podlodowym (zawsze to trochę więcej skilla) i położyłem się spać.

Aktualnie udało się przetrwać 3 dni, 8 godzin i 2 minuty.

Zapraszam do śledzenia lub czarnolistowania: #thelongdarkkroniki

#gry
JavaDevMatt - Niedzielne #thelongdarkkroniki ʕ•ᴥ•ʔ

O co chodzi? Opisuję swoją przy...

źródło: comment_Y8yJsfwSxIxAsOz2Yopi0F1M7P5Ztaad.jpg

Pobierz
  • 11
  • Odpowiedz
@JavaDevMatt: lubię Twoją opowieść ( ͡º ͜ʖ͡º)
Pytanko: dlaczego wyjadasz 'awaryjny' prowiant, który ma świetny przelicznik kcal/kg, zamiast konsumować ciężkie świeżutkie mięcho? Wysokokaloryczny, lekki prowiant zawsze zostawiam do zjedzenia jako ostatni, bo pozwala zabrać ze sobą więcej gratów podczas długich wędrówek.
  • Odpowiedz