Wpis z mikrobloga

#anime #bajeksto
85/100

Houseki no Kuni (2017), TV, 1-cour
studio Orange

Długo przyszło mi czekać na ostateczne zgromienie przyjmowanej do tej pory za pewnik tezy – nie da się zrobić dobrego anime w pełnym 3D. Okazało się, że jak najbardziej jest to możliwe, jeżeli przyjęty zostanie odpowiedni budżet, odpowiednie założenia stylistyczne, do designów wyznaczy się ludzi dobrze czujących adaptowany oryginał, a gotowa animacja przemawia świetną grą aktorską. Zerkamy na dzieło bodaj setki rąk, wprawiających w ruch mangę teoretycznie w ruch niemożliwą do wprawienia – magnum opus p. Haruko Ichikawy; wygaszoną, alegoryczną opowiastkę buddyjską, pełną niedopowiedzeń i oszczędnego w słowa humoru.

W nieokreślonej przyszłości świat zaludniają samoświadome formy życia na bazie minerałów, bezpłciowe i nieśmiertelne. Opiekunem i ojcem społeczności jawi się niezwykle powściągliwy byt podobnej natury, najtwardszy z minerałów – Adamantyt, znany szerzej jako sensei (rewelacyjny p. Nakata). Klejnoty, jak je przyszło nazywać, wypełniają w swojej maleńkiej społeczności różne role, zależne od ich predyspozycji mineralnych. Najtwardsze z nich, jak Diament, czy Bort, strzegą swoich braci (sióstr?) przez nieustannym zagrożeniem przybywającym z Księżyca – eterycznymi istotami, które raz po raz odwiedzają świat, aby niszczyć klejnoty i zabierać ich odłamki. Niejeden z klejnotów uległ temu losowi w przeszłości, stąd wykształciła się u nich kultura raczej wojownicza, a na pewno nie znosząca lenistwa.

Nie każdy się jednak do walki nadaje. Nasz(a) bohater(ka), Fosfofilit, w skrócie Fos, to klejnot wyjątkowo kruchy, stąd ani się do zaszczytnego losu obrońcy nie spieszy, ani nikt go do tego nie zmusza. Reszta klejnotów ma jednak wyjątkowo niskie mniemanie o wynikającej z tego faktu gnuśności Fos, który by najchętniej leżał i obijał się w najlepsze. Sensei zleca mu zatem zadanie niby bezużyteczne, a w istocie kluczowe dla tożsamości klejnotów – niechaj Fos skompletuje encyklopedię wszelkiej wiedzy o świecie. Trzeba Wam bowiem wiedzieć, że klejnoty nie są świadome swojego pochodzenia, kim właściwie są istoty z Księżyca, dlaczego morskie żyjątka rodzą się, rozmnażają, i umierają. Ta wiedza może okazać się dla klejnotów przełomowa, jednak dla samego Fos pod wieloma względami tragiczna.

Ma p. Ichikawa w sobie mnóstwo bardzo konsekwentnego, bardzo beznamiętnego okrucieństwa, oj ma. Tę historię śmiało można używać jako przykładu ilustrującego tezę, jakoby to nie było takiej tragedii, z której nie da się wpaść w jeszcze gorszą. Fos będzie po buddyjsku cierpieć coraz więcej i więcej, urzeczywistniając przy tym ideał ‘siedmiu skarbów’ (dowiecie się, w czym rzecz). Społeczność będzie przeżywać swoje upadki i upadki, a kolejne kąski wiedzy o przeszłości staną się naturalnie przyczynkiem do nieszczęścia. Nie ma tu zupełnie złośliwości wobec bohaterów – są tylko niezmiennie negatywne konsekwencje ich postępków, przed którymi uciec nie sposób. Serial wręcz przymusił mnie do złapania po mangę, trwającą w najlepsze, a znacznie się od produkcji telewizyjnej różniącą pod kilkoma względami.

Gdzie w mandze mieliśmy nakreślone oszczędnie pustawe panele, częstokroć bez jakichkolwiek dialogów, tam zaserwowano nam w serialu interpretację diametralnie różną – wykorzystane tutaj 3D ma przede wszystkim za zadanie uchwycić piękno i różnorodność klejnotów, a także nadać ostateczny kształt ambitnym wizualnym metaforom, których autorka nie mogła uchwycić na papierze. 3D zyskuje także dzięki wręcz slapstickowym gagom, które w oryginale pojawiają się nagminnie, zawsze jednak na drugim planie, drwiąco niedopowiedziane. Ustrzegliśmy się koszmaru kwestii dialogowych dogranych do już gotowej animacji, dzięki czemu dziwi nadzwyczaj dobra i świeżutka mimika twarzy.

Jest to bowiem produkcja w znacznej mierze zyskująca dzięki dialogom, a zwłaszcza brawurowej grze p. Tomoyo Kurosawy w roli Fos. Pełno w niej nieznośnego kpiarstwa, autoironii i leniwej maniery, którym z czasem przychodzi ustąpić w obliczu kolejnych tragedii. Ta przemiana Fos na ekranie wyszła w serialu bardzo wiarygodnie i w doskonałym guście, czego byśmy się absolutnie nie spodziewali po produkcji rzekomo o biegających po zieloniutkich polach w kusych mundurkach ni to dziewczętach, ni to trapach, o skrzących się po klejnotowemu ‘włosach.’ Pierwsze wrażenie jest złudne jak nigdy – to serial złośliwego humoru, ale i niewymuszonej refleksji, dobrze wyważonej i zakamuflowanej pod hałdą metafor.

Można się zapewne sprzeczać co do zasadności momentu urwania wątku – urwano go bowiem w momencie straszliwie szczującym na przeczytanie mangi, skądinąd bardzo dobrej. W tym przypadku nie ma jednak jakiegokolwiek powodu do boczenia się na 3D, jakkolwiek mógł Was poturbować emocjonalnie pod tym względem wypuszczony rok wcześniej nowy telewizyjny Berserk. To seans autentycznie ładny, umieszczający studio Orange na mapie jako tych jednych animatorów znających się na swojej robocie. To wreszcie bardzo udana ni to religijna metafora, ni to tragikomedia pełna niedopowiedzeń, ni to znakomity obraz przemiany głównego bohatera (bohaterki?), a to wszystko zamknięte w zaledwie dwunastu odcinkach. Polecam gorąco.
tobaccotobacco - #anime #bajeksto
85/100

Houseki no Kuni (2017), TV, 1-cour
stud...

źródło: comment_9hYnJLJOdnGmKX3jiIrkl31Se6Hf37Fy.jpg

Pobierz