Wpis z mikrobloga

76/100 #100perfum #perfumy

Amouage Portrayal Man (2019,EdP)
Sorki, że w weekend nie było wpisów, jednak jako że jestem potężnym jesieniarzem, udałem się wraz z partnerką do okolicznych lasów w celu ich eksploracji i rekreacyjnego pozyskania bogactwa runa leśnego. Poza tym dawno nie było absurdalnie drogiej, nieopłacalnej w zakupie niszy, więc czas nadrobić straty. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Wypad do lasu to idealny moment, żeby sobie zarzucić coś nietypowego, czego normalnie nie użylibyśmy przy wyjściach "do ludzi". Przykładem takiego zapachu jest Portrayal Man. To kompozycja, która ma nawiązywać do lat 20' ubiegłego wieku, więc od razu spodziewałem się po nim niemal zerowego zastosowania "codziennego".

Przed wyjściem zarzuciłem sobie na oba nadgarstki po strzale. Pierwsze moje spostrzeżenie - bardzo blisko mu do idealnie znanego mi Fahrenheita z okolic premiery. Liść fiołka, który daje taki efekt benzyny jest tutaj na pierwszym planie. W Fahrenheicie jednak takie było tylko otwarcie, a tutaj akord ten jest obecny przez całość życia zapachu na skórze.
W składzie mamy też wetywerię, która przynajmniej dla mnie jest praktycznie niewyczuwalna i olej jałowcowy, który to daje lekki efekt odświeżenia w późniejszych fazach.

Otarcie to benzyna z ozonem na bazie skóry. Brzmi znajomo? Toż to Fahrenheit na sterydach! Później zaczyna się robić dziwnie, czego się spodziewałem, bo to w końcu Amouage. Zielono-ozoniczne nuty liścia fiołka mieszają się delikatnie ze świeżością jałowca. W zasadzie to by było na tyle, bo nie jest jakoś specjalnie złożony.

Jakość i kompozycja są doskonałe. Ogólnie Amouage to jedna z bardzo niewielu marek, które chyba nigdy mnie nie zawiodły pod tym względem.

Trwałość to dobre 8h przy umiarkowanej projekcji przez dwie pierwsze godziny.

Nie wiem, jaką ocenę mu wystawić. Większość ludzi porównuje go z Fahrenheitem i wystawia mu raczej słabe oceny. To zdecydowanie NIE jest Fahrenheit i nie możemy go tak odbierać. Późniejsza, zielono-ozonowa faza jest zupełnie inna.
Z drugiej strony nie mam nic do tego, że niszowa, arabska marka wypuszcza zapachy skierowane w stronę rynku europejskiego, tak jednak jest zbyt podobny do tego, co już obecnie się na nim znajduje. Z drugiej strony jest tak dziwny w późniejszej fazie, że po ok. dwóch godzinach ciągle przykładałem nadgarstek do nosa. Ta ozonowo-zielona nuta jest naprawdę przyjemna i cięzko było mi się od niej uwolnić.

Jak przystało na niszę, wśród moich znajomych wywołał niemałe kontrowersje. Jedni twierdzili, że to dziwactwo, a inni, że coś wspaniałego. Stało sie jednak coś nietypowego. Kolega laik, który dotychczas używał jakiegoś armaniego powiedział mi, że to "jakiś dziwny fahrenheit" i spytał o nazwę. Kila dni później stał się właścicielem całego flakonu. Od jakiegoś czasu dość często wyczuwam "dziwnego fahrenheita" w biurze i na koledze pachnie on wspaniale.

Podsumowując - spodziewałem się kolejnego orientalnego sztosa, a dostałem dośc noszalną wariację Fahreheita. Moim zdaniem jest całkiem dobry i nie warto sugerować się opiniami na fragrze, lepiej po prostu samemu wypróbować.

A jeszcze taka mała informacja. Na bloterze pachnie okropnie, nie róbcie mu tego i strzelcie go na skórę przy ewentualnych testach.

PS. Dziś miałem wrzucać recenzję Oiginal Vetiver od Creeda... ale... zapomniałem, że już kiedyś taką recenzję napisałem. Dziwna sprawa.

Typ: woody aromatic
Zapach: 7.5/10
Trwałość: 7/10
Projekcja: 6/10
Oryginalność: 3/10
Popularność: 1/10
Komplementy: 6/10
Podobne zapachy: Dior Fahreheit
Cena: 600zł za 100ml

tl;dr

  • 5