Wpis z mikrobloga

#anime #bajeksto
38/100

Planetes (2003), TV, 2-cour
studio Sunrise

Warto zastanowić się dokładnie, jak będą wyglądały aspekty praktyczne kolonizacji kosmosu. Naturalnie, należy zakładać bazy wypadowe, rozwijać się zapewne będą loty zarówno państwowe, naukowe, jak i w pełni komercyjne, rutynowo będzie się robić dostawy zasobów… Generować to wszystko będzie tony kosmicznego śmiecia. Planetes traktuje o kosmicznych śmieciarzach, którzy dzień w dzień zbierają z ziemskiej orbity wszechobecny złom, zagrażający powodzeniu kosmicznych podróży. Ta produkcja reżyserii p. Taniguchiego stara się zachowywać powściągliwość w swoich wizjach przyszłości, i dzięki temu góruje nad konkurencją od lat.

Jedna z kosmicznych superkorporacji, Technora, zatrudnia do działu utylizacji kosmicznego śmiecia swojej stacji ISPV 7 (pieszczotliwie nazywanej Siódemką) zieloniutką Ai Tanabe, zawsze marzącą o pracy na orbicie. Jak się okazuje, praca to nadzwyczaj podła, wykorzystywany sprzęt jest starszy, niż jego użytkownicy, a najmniejszy błąd może kosztować życie. Do tego, o czym dowiadujemy się boleśnie, częste przebywanie w przestrzeni kosmicznej prowadzi do powstawania nowotworów. Jej współpracownicy to kosmosu fanatycy, inaczej by dawno rzucili tę beznadziejną robotę, choć i pośród nich znajdziemy zwykłych gryzipiórków, którym nie powiodło się w szukaniu lepszego zajęcia. Życie ich odmieni wielki optymizm, którym Ai zaraża wszystkich wokół.

Pięknie by to brzmiało, gdyby to było prawdziwe. Ucząc się twojej trudnej i beznadziejnie opłacanej profesji, dziewczyna nie raz i nie dwa otrze się o śmierć i jej naturalna pogoda ducha stanie pod wielkim znakiem zapytania. Nie inaczej będzie wyglądać los jej senpai, Hachimakiego, który w nosie ma spędzanie najlepszych lat życia zbierając śmieci. Marzy o własnym statku, którym mógłby zarabiać przewożąc ludzi i towary. Szansą na zarobienie niemałych pieniędzy potrzebnych do urzeczywistnienia planu może okazać się eksperymentalna misja statku Von Braun na Jowisza, do której trwa rekrutacja śmiałków. Między nimi kiełkuje niezgrabne uczucie, jako że oglądamy anime.

Planetes snuje przed nami wizję przyszłości wyjątkowo pesymistyczną, w której ludzkość rzuca się na kosmos chciwie, pozostawia po sobie śmieci w kosmosie i zgliszcza na powierzchni planety, targanej konfliktami przez porzucenie paliw kopalnych na rzecz pozyskiwanych z asteroid. Bohaterom mało co się udaje, a i wtedy wyjątkowo rzadko. Humor poprawiać muszą sobie wyłącznie obecnością kolegów z pracy, bowiem naprawdę nie ma z czego innego się cieszyć. W późniejszych partiach serialu zwiedzamy wraz z nimi modułową, podziemną bazę na Księżycu, plan akcji dla nieco rozwlekłego i melodramatycznego wątku terrorystycznego.

Serial niewątpliwie zyskuje wielce na swojej formule – to niejako slice-of-life niskiej rangi pracowników kosmicznej korporacji, przeskakujący czasem tematyką, by przyjrzeć się kosmicznym oficjelom, biznesmenom, inżynierom, wynalazcom, także wojskowym. O ile ci wyżsi szczeblem mieszkańcy kosmosu są motorem napędowym politycznych podtekstów serialu, to codzienny znój i chwile wytchnienia maluczkich nadają Planetes ten niepowtarzalny, ludzki wymiar, zakotwiczają serial w rzeczywistości i dają widzom punkt odniesienia. Wielka to zasługa kadry głosowej, ze śp. p. Tanaką w roli Hachimakiego i p. Yukino jako Ai na czele. Złodziejem scen jest legendarny p. Norio Wakamoto w roli Gigalta, senpai Hachimakiego, obecnie staruszka zatrudnionego w Orbitalnej Agencji Bezpieczeństwa.

Kreska – mięciutka i płynna, do tego ze świetnej jakości remasterem. Planetes wciąż cieszy oko, a zwłaszcza pieczołowicie kreślone wnętrza statków i stacji kosmicznych. W przeciwieństwie do świeżutkich wnętrz z Uchuu Kyoudai, tutaj niemal wszystko wygląda na dobrze wysłużone i intensywnie użytkowane, a każdy wolny centymetr ciasnych przestrzeni bohaterowie zapełniają jakimiś klamotami, często o znikomym zastosowaniu praktycznym – ot tak, aby nadać im ludzki charakter. Reżyseria dźwięku imponuje mi pod jednym względem przede wszystkim – w kosmosie nie roznosi się absolutnie żaden dźwięk, poza tymi słyszanymi wewnątrz kombinezonów, w słuchawkach. Ta wszechogarniająca cisza robi niesamowity klimat, niemal unikatowy na tle innych produkcji sci-fi.

Planetes to bardzo realistyczna (dla kogo realizm to przede wszystkim cierpka refleksja) próba opisania niedalekiej przyszłości, nieco ponad pięćdziesiąt lat od dnia dzisiejszego. Wyróżnia się przy tym pomysłowym naciskiem scenariusza na tych szeregowych, słabo opłacanych i mało znaczących pracowników największego przedsięwzięcia w dziejach naszego gatunku, jakim będzie kolonizacja kosmosu, w serialu wciąż raczkująca wokół Ziemi. O ile zaciśniecie zęby i przebolejecie wątki terroryzmu krajów do niedawna utrzymujących się z eksportu paliw, a obecnie ledwie wiążących koniec z końcem, to z serialem będziecie mieli niewątpliwie mnóstwo zabawy.
Pobierz
źródło: comment_KsRqadAEQK3v75gtOtDxKA8T5UodOLdx.jpg