Wpis z mikrobloga

Nie ukrywam, że obecne wybory nie napawają mnie specjalnym entuzjazmem. Nie pamiętam jeszcze, żeby mój skumulowany przedwyborczy stosunek do kandydatów składał się w tak ogromnym stopniu z negatywnych ocen. No, ale mimo wszystko uważam za obywatelski obowiązek dać rzeczy słowo.

Najpierw o opozycji, czyli skąd tutaj moje negatywne emocje. Otóż wśród opcji opozycyjnych nie widzę nikogo, kto na serio budzi we mnie nadzieję sanacji państwa i na kogo mógłbym oddać z czystym sumieniem głos. W ostatnich wyborach, trochę z desperacji, głosowałem na Razem, bo oni przynajmniej oferowali nową jakość, przejrzysty program instytucjonalny i jeszcze przynajmniej wtedy deklarowali skupianie się na kwestiach gospodarczych, a nie światopoglądowych. Niestety, aktualnie Razem rozlało się w konglomeracie pod nazwą "Lewica", a szyldem SLD. Pomijając fakt, że głównym spoiwem tej grupy są teraz kwestie światopoglądowe, co już nijak dla mnie nie jest atrakcyjne, coś się we mnie mocno buntuje, gdy jako nową jakość polskiej polityki próbuje się przedstawiać formację, na której czele stoi Włodzimierz Czarasty. Tak, ten Czarzasty od "lub czasopisma" i "grupy trzymającej władzę", jakby ktoś nie pamiętał.Lewica nadal w pakiecie ma sensowne rozwiązania, natomiast już nie wierzę (w wykonaniu SLD) w niezbędne dla uzdrowienia finansów publicznych opodatkowanie zysków kapitałowych, co powoduje, że ich gospodarcza oferta przedstaje być dla mnie wiarygodna.

Teoretycznie światopoglądowo i ogólnoustrojowo najbliżej powinno mi być do Koalicji Obywatelskiej, wszak to, przynajmniej nominalnie, centroprawica. Problem w tym, że KO kompletnie nie sprawia wrażenia, jakby wyciągnęła wnioski z poprzednich porażek wyborczych. Stawianie cały czas na "elity", a przede wszystkim budowanie swojego programu na słabo zawoalowanej pogardzie dla "ludu kupionego za 500+" pokazuje, że KO zwyczajnie nie zrozumiało swoich błędów, a przede wszystkim nie zrozumiało kosztów transformacji ustrojowej, jakie poniosły ogrome regiony Polski i tego, że ludzie nie mają ochoty czekać kolejnych 30 lat, aż będą mogli czerpać owoce z tego wspaniałego wzrostu gospodarczego, o którym słyszą na co dzień. W sytuacji, w której ekonomiczny mainstream przesunął się mocno na lewo, coraz więcej ekonomistów zgadza się co do tego, że obecny kapitalizm jest wadliwy, a nierówności powiększają się w sposób strukturalny i niekontrolowany, Platforma recytuje cały czas formułki wkute na lekcjach ekonomii na początku lat 90-tych.

Bardzo sensownie w wielu kwestiach wypada PSL. Kosiniak-Kamysz to chyba najbardziej rozsądny lider polityczny, chociaż trochę to równanie zaburza wzięcie pod swoje skrzydła Kukiza. Z drugiej strony, ludzie Kukiza są jedynymi, którzy na serio podnosili w debacie publicznej jakiekolwiek sanacyjne, instytucjonalne postulaty. Problem w tym, że PSL jest niestety partią kompletnie niewiarygodną, bo po każdym ich zwycięstwie jakiekolwiek postulaty merytoryczne zastępowane są przez niczym nieskrępowany nepotyzm i kolesiostwo. Tak było do tej pory za każdym razem, kiedy PSL dochodził do władzy i nie wiem, dlaczego miałbym uwierzyć, że tym razem będzie inaczej.

Nad Konfederacją powinienem właściwie spuścić zasłonę milczenia, ale jednak z kronikarskiego obowiązku coś napiszę. Po pierwsze, to partia zupełnie otwarcie grająca na antysemickich sentymentach, a dodatkowo mająca w swoich szeregach działaczy otwarcie lub półotwarcie kumplujących się z brunatnymi bojówkarzami. Po drugie, w kwestiach gospodarczych prezentuje wręcz jaskiniowy leseferyzm (zwany w Polsce z pewnych względów pod nazwą "korwinizmu"), który, w kontekście wspomnianych przeze mnie przesunięć w ekonomii, jest jeszcze bardziej jaskiniowy i absurdalny. Po trzecie, w kwestiach międzynarodowych roi się tam od zupełnie jawnych bądź słabo zakamuflowanych zwolenników zerwania z USA/UE i sojuszu z Rosją. Nie mam ochoty być w strefie wpływów Rosji, dziękuję bardzo.

Wszystko to jednak blednie w obliczu tego, co mam do zarzucenia partii obecnie rządzącej. Najpierw pozytywy, żeby nie było - PiS trafnie dostrzegł zapotrzebowanie na bardziej solidarną politykę społeczną i patologie wynikające z tego, że dużą część owoców wzrostu gospodarczego, zabierane przecież w formie podatków, "przejadają" dobrze ustawione cwaniaki z koneksjami, natomiast szary obywatel niewiele z tego ma. Elementarne rozwiązania cywilizujace rynek pracy, takie jak minimalna stawka godzinowa na umowę-zlecenie, to również niewątpliwa zasługa.

Tyle tylko, że nawet gospodarcze zalety rządów PiSu są często przeszacowywane. Duża część tych efektów jest efektem dobrej koniunktury i zaczęła się już za rządów PO. Słynny krążący po internecie wykres pt. "procent ludzi, którzy wyjechali na wakacje" największy wzrost miał między rokiem 2014 a 15. Dużo wskaźników gospodarczych ruszyło się właśnie w tamtym okresie. Nawet sławetne uszczelnienie VAT, którym PiS się tak chwali, to w dużym stopniu efekt JPK (Jednolitych Plików Kontrolnych) wprowadzonych... przez PO. EAPN Polska wrzucił wykres pokazujący spadek współczynnika niezaspokojenia potrzeb społecznych i materialnych za lata 2015-18 [1]. Spadek jest imponujący, to fakt. Tyle tylko, że dane są dostępne również za rok 2014 i tutaj spadek rok do roku jest... szybszy niż za któregokolwiek z lat rzadów PiSu[2]. To dość łatwo zadaje kłam np. teorii, że głównym czynnikiem poprawy sytuacji jest nie lepsza koniunktura, a 500+.

Wad rządów PiSu jest natomiast mnóstwo i to głównie w obszarach, które są dla mnie ważne - instytucjonalnych. Uważam bowiem kwestie instytucjonalne za fundamentalne dla państwa. To prawda, że istnieją inne długofalowe zagadnienia, których również nie da się naprawić szybko, jeśli zostaną zepsute (sieć połączeń kolejowych i autobusowych jest tutaj dobrym przykładem), ale instytucje plasują się tutaj w czołówce. Tymczasem PiS demoluje instytucje w tempie ekspresowym.

Sztandarowy jest tutaj wymiar sprawiedliwości. Nie ukrywam, że jednym z ważniejszych powodów, dla których zdecydowałem się na ten wpis jest lista "zalet rządów PiS", którą zobaczyłem dziś, a na której znajduje się "reforma sądownictwa". Naprawdę nie mam pojęcia, jakie trzeba mieć dane albo jaką percepcję rzeczywistości, żeby to, co PiS zrobił z sądownictwem uznać za "reformę". Nie dość, że mamy kompletnie zdemolowaną instytucję Trybunału Konstytucyjnego, rzeczników dyscyplinarnych ścigających sędziów za wyimaginowane przewiny w związku z wyrokami, które nie podobają się władzy oraz sędziów delegowanych do MS, którzy systemowo koordynują hejt w mediach społecznościowych na swoich kolegów i koleżanki w togach, to jeszcze sztandarowy wskaźnik efektywności sądownictwa, czyli czas oczekiwania na wyrok, od początku rządów PiS się... pogorszył [3]. Nie dość, że PiS sądownictwo upartyjnił, co jest krokiem na drodze do ograniczenia swobód obywatelskich, to jeszcze obiecanych efektów zwyczajnie brak. Jeśli ktoś chce przeczytać ekspercką analizę, to zapraszam do raportu Klubu Jagiellońskiego [4].

TVP, w które władze wpakowały miliardy złotych (przypomnę, że specjalną ustawą TVP dostało dodatkowe 1.2 miliarda), które są dramatycznie potrzebne chociażby w ochronie zdrowia, stało się obrzydliwą propagandową szczekaczką, gotową zniszczyć każdego, kto stanie przeciwko władzy (doświadczyli tego już lekarze rezydenci oraz nauczyciele, w kolejce są kolejne grupy, które odważą się zaprotestować). Znamienne jest, że zwolennicy władzy na pytanie o TVP odpowiadają często "nie oglądam TVP" albo "nie oglądam telewizji". Tyle tylko, że tę telewizje oglądają miliony Polaków i to ona kształtuje postawy i jest często jedynym źródłem informacji, więc w tym kontekście taka postawa jest zwyczajnie chowaniem głowy w piasek. I nie, porównanie z TVN nie jest tu absolutnie zasadne, już pomijając fakt, że TVN jest medium prywatnym, a TVP jest utrzymywane z naszych podatków, to nie ma tutaj żadnej symetrii - owszem, TVN jest medium stronniczym, ale z TVN przynajmniej widz dowie się o głównych aferach, których bohaterami są np. posłowie opozycji. W TVP istnieją tylko dwa rodzaje przekazu: atakujące opozycję lub wychwalające rząd.Na jakiekolwiek inne nie ma tam po prostu miejsca. I nie, to nie jest hiperbola, zanim ktokolwiek "nie oglądający TVP" mnie o to oskarży, niech sobie wreszcie to TVP włączy i obejrzy. I niech się skonfrontuje z tym, co tam się wyprawia. Jeśli mamy obecnie problem z nakręconymi w sferze publicznej emocjami negatywnymi, to prymitywnie emocjonalny hejt w TVP jest na pewno jednym z głównych katalizatorów.

Ochrona zdrowia. Jest koszmarnie niedoinwestowana, a rząd, zamiast przeznaczyć na nią pieniądze, wykonuje ruchy pozorowane w rodzaju "sieci szpitali". Na lekarzy rezydentów, kiedy protestowali, rząd nasłał całą machinę propagandową, sugerując, że "jedzą kawior i jeżdzą na wycieczki zagraniczne". Mamy dramatyczne braki kadrowe, a rząd jedyne, co potrafi, to tworzyć zasłonę propagandową.Bądź co bądź, po co dofinansować ochronę zdrowia, kiedy zamiast tego można przelać kasę na propagandę w TVP (wspomniane 1.2 miliarda ekstra), na biznesy ojca Rydzyka (kilkaset milionów), na Polską Fundację Narodową - czyli de facto darmową pralnię kasy dla działaczy zaprzyjaźnionych z władzą (znów kilkaset milionów) czy, poprzez Fundusz Sprawiedliwości, na rozmaite "NGOsy - krzaki" powiązane z ludźmi od Gowina czy od Ziobry. No, ale podobno "wystarczy nie kraśc". To prawda - po co kraść, skoro można załatwić klucze od skarbca i zupełnie na bezczelnego wynieść wszystko głównymi drzwiami?

Mógłbym tak jeszcze długo - zdemolowana służba cywilna, krewni i znajomi królika powtykani po wszystkich możliwych instytucjach na skalę, której nie powstydziłby się PSL, zdemolowany wywiad i kontrwywiad, który nie jest chce albo nie potrafi zweryfikować kandydata na główny urząd kontrolny w państwie, zdemolowana armia, z której wywalono większość doświadczonych dowódców, anulowano wszystkie strategiczne kontrakty na zakup sprzętu, a nowe są w fazie planowania bądź obietnic... No, ale do tego dochodzą jeszcze ciągoty autorytarne w stylu Orbana. Jakby ktoś nie wiedział - Orban na Węgrzech przyciął finansowanie organizacji z zagranicy, zaś wszystkie biznesy krajowe po prostu przejął. W związku z tym niemal wszystkie media na Węgrzech są obecnie kontrolowane przez władzę lub ludzi związanych z władzą. PiS skłania się ku takim samym lub podobnym w skutkach rozwiązaniom - po pomyśle "repolonizacji mediów" najnowszą koncepcją jest przedstawiona w programie PiS idea "samorządu dziennikarskiego", który miałby regulować działalność dziennikarzy.Patrząc na działaność obecnych rzeczników dyscyplinarnych w sądach, nietrudno się domyślić, jak wyglądałyby postępowania dyscyplinarne wobec dziennikarzy w takim "samorządzie".

Dlatego moje głosowanie będzie miało charakter wybitnie strategiczny. Zagłosuję na tego, kto, długofalowo, daje największe szanse na powstrzymanie PiSowskiej demolki instytucjonalnej. Głosuję dodatkowo ze świadomością, że opozycja nie ma prawdopodobnie szans zdobyć większości, więc chodzi tu o powstrzymanie opcji "60%" dla PiS, co pozwoli być może na kolejną szansę powstrzymania ich destrukcyjnego pochodu. Oznacza to kandydata opozycyjnego do Senatu oraz wybór pomiędzy kandydatami Lewicy, PSL i KO do Sejmu. Prawdopodobnie będzie to dla mnie oznaczało wybór jakiegoś kandydata KO z bardzo zaciśniętymi zębami, aczkolwiek rozważam też Zandberga ze względu na jego potencjał retoryczny (bo przypominam, że cały czas mówimy o przyszłej opozycji, a nie przyszłej władzy).

Zrobiła się z tego straszna ściana tekstu, więc kończę, jak ktoś doczytał do tego miejsca, to gratuluję :> a niezależnie od tego, czy kogoś to przekona, czy nie (wiem, że raczej nie), polecam jednak przejść się na wybory.

Nie moje, ale zgadzam się z tym w pełni.

#neuropa #polska #polityka #wybory #4konserwy #bekazpisu
  • 27
ajajajajaj, no koniec świata, zamiast przyzwalania na robienie z Polin wysypiska śmieci dla usraelskiego złomu, ktoś chciałby zdrowych i partnerskich relacji z naszym sąsiadem, co z pewnością umocniłoby obecny spokój na naszym kontynencie


@Poro6niec: Nie ma "zdrowych i partnerskich" stosunków z Rosją. Już przerabialiśmy tą bratnią przyjaźń.

A wyjście z NATO to już w ogóle odlot.
- krótkoterminowo najlepiej głosować na PSL i Konfę (najwięsza szansa na zabranie kilku mandatów PiSowi w najbliższym rozdaniu.


@czynastolatek: Zależy gdzie głosujesz.

- długoterminowo najlepiej głosować na Konfę, bo jako jedyna daje szanse na jakąkolwiek poprawę (PO, PSL i SLD pozwoliły rządzić PiSowi w taki sposób i zapewne bez problemu zrobią to ponownie).


xD
@rzep: Zgadzam się prawie że wszystkim co napisałeś i mam podobne wnioski. Ze wszystkich partii opozycyjnych teoretycznie najbliżej mi do KO, ale opadają mi ręce jak widzę ich działania przez ostatnie 4 lata. Chyba zagłosuje na lewicę, chociaż nie wiem czy chciałbym żeby rządzili. Na razie im to nie grozi, a chciałbym żeby przekroczyli próg...
@rzep: Ja się cały czas odnoszę do autora tekstu piszącego o 'strategicznym głosowaniu przeciw PiS'.
A głosowanie na PiS to nie jest głosowanie przeciw PiS.
Głosowanie na ludzi, dzięki którym rządzi PiS, to też nie jest głosowanie na PiS.
Więc zostaje TYLKO Konfa.
Ew. niepójście na wybory, czyli głosowanie na PiS.
Narodowców głosujących za "reformami" PiS (Winnicki i "reforma TVP")?

Korwina mówiącego o wyjściu z NATO?

Mentzena i jego "dożywotnie śluby"?

Czy może antyszczepionkowców?


@rzep: nie chciałbyś sobie geja wybatożyć? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Najpierw pozytywy, żeby nie było - PiS trafnie dostrzegł zapotrzebowanie na bardziej solidarną politykę społeczną i patologie wynikające z tego, że dużą część owoców wzrostu gospodarczego, zabierane przecież w formie podatków, "przejadają" dobrze ustawione cwaniaki z koneksjami, natomiast szary obywatel niewiele z tego ma. Elementarne rozwiązania cywilizujace rynek pracy, takie jak minimalna stawka godzinowa na umowę-zlecenie, to również niewątpliwa zasługa.


@rzep: PiS może zauważył, ale źle się według mnie za to