Wpis z mikrobloga

No cóż... koncert to (co nie dziwi) do pewnego stopnia powtórka rozrywki. W sporej części usłyszeliśmy stare utwory, takie jak "Master of Puppets", "One" czy "Call of Ktulu", które były już na poprzednim S&M. Niektóre rzecz jasna zniknęły, robiąc miejsce dla utworów z "St. Anger", "Death Magnetic" i "Hardwired to self-destruct". Co dla mnie osobiście jest rozczarowaniem, nie zaaranżowano żadnego "nowego" starego utworu - a można było rzucić np. Creeping Death, Oriona czy coś innego z bogatego przecież repertuaru zespołu. Jednym jedynym wyjątkiem była "Anaestesia", jednak sposób wykonania tego nie przypadł mi zbytnio do gustu.

Boli mnie też to, że znane nam już utwory zagrano w dokładnie tej samej (albo bardzo podobnej) aranżacji do już znanych. Pierwszy S&M był bardzo właśnie za aranżacje, gdzie często orkiestra gra swoje, a zespół swoje. Tu nie zmieniono tego i mamy nutkę w nutkę powtórkę z rozrywki, za to w nowych utworach na szczęście jest o niebo lepiej.

Mimo wszystko pierwsza część koncertu bardzo na plus. To, co się podobało kiedyś podoba się nadal, przy niektórych utworach ciary (Memory Remains, Outlaw Torn) albumy z nowych albumów też dają radę (Day That Never Comes rządzi). Bardzo nie podobała mi się środkowa część koncertu - najpierw te wysrywy jakichś nieznanych kompozytorów, później te utwory unplugged czy też w wersji Hetfield+orkiestra. Niestety przy Unforgiven III (i przy paru innych okazjach też, ale już nie tak wyraziście) słychać, że nie tylko Lars nie daje już powoli rady - Hetfield (a konkretnie jego gardło) też nam się już powoli kończy.

Dopiero pod koniec wracamy znów do przyzwoitego poziomu i ostatnich kilka utworów znów slucha się z przyjemnością, a po Enter Sandman ma się przyjemny niedosyt.

Ogólnie: mamy to samo co na S&M1, a nawet więcej: tak samo. Rzucono jedynie parę nowych utworów i parę głupich pomysłów - dwa utwory klasyczne, unplugged, Lars grający na werblu czy wreszcie ten kompozytor opowiadający o Scythach. Wszystko to IMO do wycięcia.

Ocena ogólna: dość przyzwoicie, ale chyba nie do końca warto. Całościowo S&M1 wygrywa nieznacznie.

aha, właśnie znalazłem info, że Frayed ends of Sanity też powinny się na nagraniu pojawić - ja jednak oglądałem jakoś wersję bez tego. Czyżby wyszło tak #!$%@?, że zespół postanowił olać ten utwór?

#sm2 #metallica
  • 4
@haes82: We wszystkich zapowiedziach koncertów było wyraźnie powiedziane, że nowe aranżacje dotyczyć będą tylko utworów powstałych po S&M 2. Odnośnie Oriona czy Creeping Death, to Michael Kamen próbował je zaaranżować na pierwszego S&M, ale nie do końca te utwory współgrały z orkiestrą (podobnie jak Fade to Black).

Nowe orkiestrowe aranżacje zrobiono do Mastera i Sandmana, do tego zaaranżowano 7 wcześniej niegranych utworów (wliczając Anasthesię) no i 2 utworyu klasyczne. Zważywszy na
@haes82:

aha, właśnie znalazłem info, że Frayed ends of Sanity też powinny się na nagraniu pojawić - ja jednak oglądałem jakoś wersję bez tego. Czyżby wyszło tak #!$%@?, że zespół postanowił olać ten utwór?


nie powinno, bo nie zagrali tego na koncercie. zagrali główny riff frayed ends jako outro dla enter sandman, ale nic poza tym