Wpis z mikrobloga

Rouge Bunny Rouge - Silvan

Mainstream, perfumy designerskie, nisza.
W taki prosty i przejrzysty sposób możemy podzielić flakony na ich rodzaj.
Szukałem w głowie odpowiedniego określenia i wybrałem, że rodzaj będzie najbardziej uniwersalnym z nich, gdyż mam świadomość, że pewna terminologia może być nad wyraz plastyczna, ale jak najbardziej w podobny sposób tożsama ze sobą.
O ile takiego typu określenia można w dość zgrabny sposób zdefiniować, o tyle wszelkie podwaliny do zadania pytania, jakiego rodzaju dotykają dane perfumy, już takie proste i oczywiste być nie muszą.

Nieraz już podkreślałem, że nisza nie jest zdecydowanie tematyką w której czuję się swobodnie, gdyż sądzę, że zapachy niszowe są takimi zapachami, którym trzeba poświęcić więcej uwagii, z różnych względów.
Czasami jednak zdarzy się tak, że w moje ręce wpadnie coś niszowego, więc grzechem by było nie przetestować ich i sprawdzić jak się układają na skórze.

Dzięki uprzejmości jednego Mirka, w mojej ręce dostał się Silvan.
Są to perfumy, w których odnajdziemy bardziej szorstkie klimaty.
Pomimo, że jest to unisex, to zdecydowanie w mojej opinii są to perfumy stricte męskie, ale także aspirujące do głównej roli na skórze kobiet, które uwielbiają i łakną czegoś zdecydowanie innego niż słodkie, otulające klimaty.
Jeśli ktoś z Was poznał Encre Noire, to powinien w otwarciu odczuć te same wrażenia co ja, że ich klimat jest bardzo blisko zbliżonych co do czarnego atramentu i to biorąc pod uwagę rozbieżności pomiędzy składem obu perfum.
Otwarcie w nich jest cierpkie, szorstkie - jak papier ścierny o mniejszej gramaturze.
Wielbiciele słodszych klimatów zdecydowanie nie mają czego tutaj szukać, będą chcieli uciekać i zostawić je gdzieś za sobą.
Brudny grejpfrut, jagody jałowca, pieprz, kadzidło, drzewo gwajakowe, paczula, cedr i piżmo.
Brzmi dość szorstko na pierwszą myśl, prawda?
Perfumy z biegiem czasu nie rozwijają się, są mocno liniowe i jest to z pewnością zaleta dla tych, którzy wprost pożądają takich, a nie innych atrybutów wśród perfum.
Prym wśród wszystkich nut wiedzie kadzidło, które bez wątpienia nawiązuje do Bentleya - Absolute, jednak jest ono bardziej stonowane i gładsze.
Pomimo braku wetywerii, jest czuć tą typowa szorstkość tej rośliny i prawdopodobnie jest to rezultat zastosowania powyżej przeze mnie wymienionych składników.
Niestety jak to bywa wśród perfum niszowych, parametry nie są jakieś wybitne.
O ile co do trwałości, przy aplikacji na poziomie 6 psików nie mam większych zarzutów, gdyż te 8 godzin swobodnie wytrzymują, o tyle projekcja kuleje i nie jest wyczuwalna.
Nazwanie ich skin scent byłoby nadużyciem, ale gdzieś w ogólnym pojęciu office scent Silvan mógłby się już znaleźć.

Podsumowując, jeśli lubicie Encre Noire i chcielibyście mieć coś w tym klimacie, z dodatkiem sporej ilości stonowanego kadzidła - to jest to coś dla Was.
Jednakże nie będę ukrywał, że zdecydowanie w bezpośrednim pojedynku to Lalique wygrywa i to dość mocno.
Jak zwykle najważniejszą (bądź jedną z głównych) kwestią wśród perfum niszowych, jest ich cena.
Czy kupiłbym je patrząc na ich cene?
Zdecydowanie nie.
Czy kupiłbym je patrząc na ich jakość, której absolutnie nie można im odmówić?
Chyba nie.
Czy mając na koncie milion dolarów bym je kupił?
Zdecydowanie tak, jednak wizja posiadania Bentleya i Lalique jest przyjemniejsza i dostarczająca większych wrażeń olfaktorycznych, a mniejszych dla portfela.
Jestem ciekaw, jak wyszedłby blend tych dwóch pozycji.
Może by wyszło coś wspaniałego?

Składniki:
nuty głowy; grejpfrut, jagody jałowca i pieprz; nutami serca są kadzidło i drzewo gwajakowe; nutami bazy są paczula, cedr i piżmo.

zapach:7/10
projekcja: 3,5/10
trwałość: 7/10
komplementy - brak
podobne: Bentley - Absolute, Lalique - Encre Noire
cena: 750zł za 100ml

#scentlife #perfumy
Pobierz
źródło: comment_hWGuJJ8lLOOFfTG2gCCnHx3eSd6qfUDW.jpg
  • 1
@dradziak: zgadzam się z recenzją, chociaż trwałość oceniłabym na 5, na mnie gasną naprawdę szybko. Za to Embers i Tenera pozostają na mojej skórze znacznie dłużej. I dobrze, bo oba zapachy uwielbiam