Wpis z mikrobloga

Logika Ekstraklasy. Cracovia wygrała trzy ostatnie mecze, po remisie Pogoni miała szansę na 1. miejsce. Legia nie wygrała dwóch ostatnich meczów, a dwa jej ostatnie wyjazdy na stadion przy Kałuży to dwa bezbramkowe remisy. Pierwsi ewidentnie idą w górę, drudzy mają problemy i przyjeżdżają do przeciwnika, który już nie jest dla nich wygodny. Wynik to oczywiście 2:1 dla Legii.

To byłoby za proste, gdyby Cracovia wygrała, zajęła to pierwsze miejsce i przedłużyła serię zwycięstw. Pałeczkę pierwszeństwa przejęła Lechia, która od tej pory samodzielnie ma najdłuższą taką serię (też trzy). Poza nią Wisła Płock wygrała dwa ostatnie mecze… i to na tyle. Z czołówki, poza naszym meczem, wszyscy zremisowali (Śląsk już po raz czwarty z rzędu!). W tej sytuacji nawet ta Wisła Płock, będąca już na 8. miejscu, nie ma dużej straty do lidera. Najciaśniej jest na miejscach 1-6, które dzielą tylko dwa punkty.

Bardzo dobrze, że tak się stało. Przy tak wyrównanych rozgrywkach każde zwycięstwo jest na wagę złota. Aktualnie, oprócz Pogoni i Cracovii, mamy ich najwięcej, i również tylko te trzy zespoły wygrały więcej niż połowę meczów. Ważne, że wreszcie udało się pokonać zespół z górnej ósemki. Czekaliśmy na to prawie pięć miesięcy od zwycięstwa w Gdańsku. Teraz tak się to ułożyło, że graliśmy z 4., 8. i 5., a zagramy z 6. i 7. zespołem w tabeli (według aktualnej kolejności). Weryfikacja będzie odbywać się co tydzień plus jeszcze jest robota do wykonania w pucharze.

Jagiellonia i Cracovia to trochę podobne zespoły. Obecnie należą do czołówki ligi pod względem strzelonych bramek (dopiero teraz Zagłębie rzutem na taśmę, czyli zdobyciem 9 bramek w dwóch meczach, ich wyprzedziło). Przeciwko nam nie były jednak w stanie wiele zrobić. Cracovia musiała się wznieść na wyżyny w rozegraniu piłki i zdobyła bramkę po naprawdę ładnym rozklepaniu nas. Do tej pory, przez ponad godzinę gry, do Legii w defensywie nie można było mieć zastrzeżeń. Wybijała grę w piłkę z głowy rywalom, bardzo dobrze funkcjonował pressing, który przekładał się na długotrwałą przewagę. Legia znów straciła gola, ale też znów dopuściła przeciwnika do bardzo niewielu celnych strzałów. To jest coś, na czym można budować tę drużynę, choć można zastanowić się, ile wysiłku taka gra kosztuje. Być może nie powinno to wpływać ani na grę ofensywną, ani na koncentrację do końca meczu, a jednak są z tym problemy i to nie pierwszy raz.

Trochę przypomniał mi się mecz z Zagłębiem Lubin. Tam też długi okres dobrej gry, wyjście na prowadzenie i pełna kontrola, ale od pewnego momentu już nerwówka i bronienie prowadzenia. Dodatkowo swoje zrobił Vuković, znowu wprowadzając obrońcę za ofensywnego zawodnika. Po meczu nawet logicznie to argumentował (potrzebował kolejnego wysokiego gracza), ale mnie do końca nie przekonał. Nie powinniśmy mieć przesadnego respektu przed rywalami, bo potem robi się z tego zwyczajny strach i brak pewności siebie. Tym razem dwa gole wystarczyły, ale na przyszłość trzeba albo zabijać takie mecze trzecim trafieniem, albo starać się utrzymać koncentrację jeszcze dłużej.

W grze ofensywnej nadal są mankamenty i tu jest najwięcej do zrobienia. Tym razem największy problem był ze stwarzaniem sytuacji. Na szczęście dwa gole sprezentowane przez obrońców nadal > jeden gol po pięknej zespołowej akcji, ale ten mecz tylko podkreślił nasze braki. Oczywiście te gole były w pewnym sensie z niczego, ale trzeba zauważyć, jaką pracę wykonali Niezgoda (swoim ustawieniem) oraz Luquinhas (pressingiem). Żeby obrońcy Cracovii popełnili te błędy, trzeba było najpierw ich do tego zmusić, a potem jeszcze wykorzystać. Strzały Niezgody i Gwilii to nie była bułka z masłem. Rzut karny i sam na sam z ostrego kąta to sytuacje korzystne, ale nie do końca idealne.

Dlatego dobrze, że w tych sytuacjach włożony trud się opłacił. Natomiast trzeba się zastanowić, jak poprawić grę ofensywną. Brakuje dobrych decyzji, piłkarze Legii nie grają do siebie podań, jakie sami chcieliby dostać. „Wsadzanie na konia” to za dużo powiedziane, ale nie wypracowują kolegom idealnych pozycji, tylko co najwyżej niezłe. A gdy już ktoś jest nieobstawiony, to akurat ten kto jest przy piłce, woli zagrać indywidualnie i oczywiście stracić piłkę. W tej sytuacji jedynym, który nie ma z tym problemów, jest Antolić. Jeżeli on dobrze wykonuje swoją pracę, to wszyscy dookoła mają łatwiej i często dostają bardzo korzystne podania, bo Chorwat ma świetny przegląd pola i często podejmuje właściwe wybory. To jeden z tych zawodników, który gdy gra słabo, jest bardzo krytykowany, ale żeby dostrzec jego dobre mecze, trzeba trochę dokładniejszej analizy. Antolić nigdy nie będzie tak efektowny jak bywały największe gwiazdy Legii, ale może być bardzo pożyteczny, a do tego nadal postuluję, aby wykonywał dośrodkowania ze stałych fragmentów gry, bo od pewnego czasu nie wykorzystujemy tego elementu.

Piszę o Antoliciu z wymienionych przyczyn oraz dlatego, że jego gra mi się w tym meczu najbardziej podobała. Wszedł w momencie, gdy nasza gra funkcjonowała dobrze, mógł tutaj prędzej coś zepsuć niż pomóc, a jednak wniósł nawet więcej niż Cafu. Andre Martins obok niego bardzo dobrze przez cały mecz pracował w defensywie i byłoby naprawdę świetnie, gdyby w kluczowej sytuacji bramkowej nie stanął, bo to jednak był jego duży błąd. Dobre wrażenie robił Karbownik na lewej obronie i aktualnie wygląda to tak, że prawonożny piłkarz ze znikomym doświadczeniem i niegrający na tej pozycji na co dzień, jest lepszy od tego, który był tu ściągany jako zawodnik gotowy do gry. Chciałbym, aby Obradović i Karbownik wyleczyli na pewien czas Rochę z gry, a przy kontuzji Cafu trzeba będzie też szukać rozwiązań w środku pola. To co mi przychodzi do głowy, to przesunięcie głębiej Gwilii i postawienie na Novikovasa na „10” lub Karbownika w miejsce Cafu/Antolicia. Znając Vuko, prędzej wstawi tam Wieteskę lub Remy’ego…

Z tego meczu rzucił mi się też w oczy błąd Vesovicia przy bramce (akcja była do skasowania dużo wcześniej), bardzo irytującą grę Nagya, ale też duże jego zaangażowanie w grze obronnej (dlaczego nie mógł tak w Glasgow?). Gwilia i Niezgoda, mimo zdobytych bramek, wcale nie zachwycili. W tych sytuacjach zrobili co do nich należy, ale ich współpraca nie wyglądała dobrze. Głównie ich miałem na myśli wyżej w kontekście problemów ze stwarzaniem sytuacji. Brakuje, aby mieli pomysł na rozegranie kontry albo na to, co robić po przechwycie na połowie rywala. Atak pozycyjny też im nie wychodził. Patrząc na całokształt, w tym sezonie dali nam już dużo, dziś tymi bramkami też, ale ten tydzień nie jest dla nich udany.

Luquinhas w niektórych miejscach ma już nawet dwie asysty w tym sezonie, tylko że jedna to wywalczenie rzutu karnego (nie wszędzie to wliczają), a druga to… no, sami widzieliśmy, w jakich okolicznościach zaliczona. O ile nie do końca podoba mi się przeładowanie kadry skrzydłowymi (bardziej potrzebujemy kolejnego napastnika albo „10”), to na pewno potrzebna tu jest rywalizacja. Agra już teraz pewnie będzie kompletnie odstawiony, ale Novikovas i Wszołek jak najbardziej mają prawo liczyć na pierwszy skład, a alternatywą cały czas powinien być Vesović. Tu akurat bardziej wolałbym posadzić Nagya, do którego ja osobiście już straciłem cierpliwość i nie wystawiałbym go aż tak często, gdybym nie musiał. Vuko albo liczy na przełamanie, albo Novikovas naprawdę jest jeszcze słabszy (to niestety możliwe). Dlatego na ten moment sądzę, że para Stolarski – Vesović na prawej stronie to powinien być standard, ale na Luquinhasa też powinien ktoś naciskać.

Vuković miał dzisiaj mało opcji ofensywnych na ławce, zresztą kolejny raz wziął na nią tylko 7 zawodników. Już nieraz wystawiał też obrońców w pomocy – wcześniej Wieteskę, Vesovicia (tu akurat jestem za), teraz także przez pewien czas Karbownika. Potrafiłbym sobie wyobrazić taki skład:

Majecki – Stolarski, Lewczuk, Jędrzejczyk, Rocha – Wieteska, Remy – Vesović, Martins, Karbownik – Niezgoda.

Przerysowane? Może trochę tak, ale mamy w zespole kilku uniwersalnych graczy, którzy potrafią zarówno bronić, jak i atakować. Jednak przy tym stylu gry głównie pokazują swoje walory defensywne, a w kreowaniu gry lub wykorzystywaniu sytuacji cały czas czegoś brakuje. Wolałbym, aby proporcje były bardziej zrównoważone, co też bardziej odpowiadałoby predyspozycjom tych zawodników. Czy wyniki byłyby lepsze? Nie wiadomo, ale być może lepiej by się to oglądało. Oczywiście graliśmy teraz z wymagającymi przeciwnikami plus z Wisłą Płock, która przeszkadzała nam bardzo skutecznie. W naszych meczach jest bardzo dużo fauli, gra często jest przerywana i mało płynna. Musimy albo przerastać ligę umiejętnościami (nie przerastamy), albo odpowiadać taką samą agresją (tak jest najczęściej). Najważniejsze, aby był pomysł na grę i aby był on skuteczny. Ten pomysł jest, ale on zbyt często daje wyniki 0:0. Jeżeli nie przyfarcimy lub nie zmusimy przeciwnika do błędu, może być problem, aby cokolwiek strzelić. Nadal sądzę, że zaangażowanie w pressingu i niedopuszczaniu rywala do sytuacji nie powinno aż tak rzutować na nasze rozegranie piłki.

Nie chcę jednak nadmiernie narzekać. Robota została wykonana, a teraz trzeba skupić się na pucharowym meczu z Puszczą Niepołomice. Dziwi mnie, dlaczego po meczu z Cracovią drużyna wraca do Warszawy, skoro z Krakowa do Niepołomic jest bardzo blisko. Zrobią w ten sposób niepotrzebnie 600 kilometrów więcej, podczas gdy można było tego uniknąć. Dodatkowo Lechia miała teraz mecz u siebie, a w tygodniu ma bliski wyjazd do Wejherowa. Oby ten detal nie zaważył w sobotę. Nie do końca ufam we wszystko, co robi Vuković i jego sztab, ale rozliczą go wyniki oraz gra. Z Puszczą musi nie tylko wypróbować kilku graczy, którzy dotąd mniej grali, ale i dość pewnie awansować. W przeciwnym razie znowu wrócimy do punktu wyjścia, czyli stanu po porażce z Wisłą Płock.

#kimbalegia #legia
  • 3
@Kimbaloula:
1. Jak dla mnie Wieteska miał słabe podania, a jedno z nich skończyło się kontuzją Cafu.
2. Możliwe że zespół przemieszcza się pociągiem, więc podróż nie jest jakaś długa.
@Kimbaloula:
1. Wydaje mi sie, ze mecz z WP ma drugie dno. Niezgoda byl chory z Jagiellonia, moze przeszlo to na reszte druzyny? Zauwazylem, ze nawet Vuko mocno odpuscil tamta porazke, bylo to mocno nienaturalne. Wychodzi, ze to byl jednak wypadek przy pracy.
2. 1 polowa super, tak samo jak ostatnie 10 minut meczu, kiedy praktycznie nie dalismy Cracovii pilki. Nagy gral samolubnie i mial zerowy przeglad pola, ale mimo to