Wpis z mikrobloga

27/365
Piątek piąteczek piątunio:)
Gdy jedni zaczynaja biforek i wlewają w siebie pierwsze dawki alko ja po krótkiej wycieczce rowerowej szykuje się do spokojnego wieczoru:)
Ale! Jutro będę mógł postawić odpowiedni znak na poranny wpis „trzeźwi pulsują skacowani śpią dalej” (czy jak to tam leciało);)

Byłem dziś w żabce. Takiej do kiedyś uczęszczałem w wiadomym celu! Głowa powędrowała w dobrze znanym kierunku- lodówki! Wypełnione przeróżnymi rodzajami piw...
Przypomniały mi się „stare” czasy jak prowadziłem dialog wewnętrzny w ciągu dnia/ taki schemat i tok myślowy:
Rano w dzień roboczy skacowany obiecywałem sobie ze już od dziś nie pije. Ze to ostatni dzień! Ani kropli. Nic i ch@j!!! Koło 11/12 łapałem smaki i stwierdzałem ze jedni piwo po pracy będę musiał chlapnąć bo nie dam rady z takimi suchotami. Koło 14 dochodziłem do 2 piw i może jakiegoś radlerka dla smaku. Po pracy przekraczając próg i otwierając te lodowy już miałem w rękach trzy- ale- przecież mogę machnąć jedno jeszcze po drodze do klatki. Ale w sumie to może być dodatkowe. I wychodziłem nie wiadomo skąd z 5 sztukami. Po tym pierwszym już czułem ze mi zabraknie a kończąc drugie w domu byłem pewien ze to co mam to za mało. Nerwowe przeszukanie co jest na miejscu. I decyzja- albo na szybko jakieś wino czy lufa tak żeby rodzina nie widziała. Albo spacer ze śmieciami- seta lub dwie po drodze i kolejny browar do domu...
I tak mijały te popołudnia na bani...
A rano reply tej smutnej historii...

Na tym zakończę ( ͡° ͜ʖ ͡°) może dodam ze nie zmoczylem pyska procentami;)
Trzezwego weekendu Mirki! Niech moc będzie z wami!!

#alkoholizm
#3ezwytrzezwieje
  • 13