Aktywne Wpisy
ZenujacaDoomerka +30
thighslapper0 +27
Też macie tak, że kiedy macie być w pracy albo gdziekolwiek indziej, gdzie nie ma waszej drugiej połówki to czujecie się beznadziejnie, boli w środku i cierpicie bez tej osoby, nie mozecie sie skupic i tylko myslicie kiedy wreszcie się zobaczycie? (╯︵╰,) 9h pon-pt katuszy i nie chce mi się żyć, dopiero po 15 odżywam, bo wiem ze zaraz odpalam avensiunie i jade do domu i bedzie tulenie.
tl;dr
Ciekawe, w jaki sposób ludzie postrzegają sekty. Wyobrażają sobie jakieś dziwne rytuały związane z narkotykami, seksem, okaleczaniem się, czy innymi dziwnościami. Trudno się w takim wypadku dziwić, że kiedy ktoś takim ludziom powie, że #swiadkowiejehowy to sekta destrukcyjna, oni odpowiedzą
A prawda jest taka, że gdyby nie ta miłość, uczynność, czy przyjaźń ludzi w organizacji, to prawie nikt nie chciałby do takiej sekty wstąpić.
...
Powiedzmy, że jesteś osobą w trudnej sytuacji życiowej. Przychodzą do Ciebie Świadkowie Jehowy. Masz ciężki okres w życiu, więc fajnie, że ktoś w końcu okazuje Ci uwagę, a po jakimś czasie też wsparcie. Mówią o cudownej nadziei, jaką daje im ich bóg, że kiedyś przeminą wszystkie choroby i zmarwienia. Myślisz sobie "no chyba nie", ale jednak jakaś iskierka nadziei zaczyna tlić się w Twoich oczach, bo szukasz jakiegokolwiek pocieszenia. Podają wyszukane argumenty trafiające w punkt, Twoja obecna wiara/niewiara powoli zaczyna się rozpadać, na czym oni budują fundamenty nowych wierzeń. Myślisz sobie "a co jeśli mają rację" i zaczynasz ich uważniej słuchać.
Zapraszają Cię na spotkanie w niedzielę. Myślisz sobie "czemu nie" i w momecie wejścia na "Salę Królestwa" przepadasz na dobre. Widzisz uśmiechniętych ludzi, podających sobie nawzajem ręce w geście przywitania, widzisz gwar i żywe rozmowy między członkami organizacji, ludzie podchodzą też do Ciebie, bo jesteś nowy, więc są zainteresowani kim jesteś i skąd przybywasz, możesz poczuć w powietrzu atmosferę panującej miłości i przyjacielskich uśmiechów w Twoim kierunku. Myślisz sobie "czy raj z tymi ludźmi nie wygląda coraz bardziej realnie?".
Organizacja w tym momencie zaczyna Cię uzależniać od siebie, od tych ludzi i tej panującej wszędzie miłości, z mównicy powarzane jest ciągle, że jesteś w religii prawdziwej, a Ty widzisz dobro i myślisz, że nie może być inaczej. Dzięki temu masz wrażenie, że znalazłeś najlepszy skarb, jaki mogłeś w życiu znaleźć, a kiedy oni powoli ograniczają Twoją wolność, nawet nie zauważasz. Tworzysz przyjaźnie, dobre relacje, zapraszasz swoich znajomych i rodzinę, by też zaznali tego, co Ty. Chrzcisz się zaaferowany dobrym towarzystwem i argumentami trafiającymi prosto do Twojego serca.
Wiesz, że najlepiej, jakbyś trzymał się ich źródeł, nie możesz się odzywać do tych, co odeszli, oglądać ich filmików ani czytać ich artukułów, bo to ogólnie źli ludzie, a wszystko co od nich usłyszysz to kłamstwa. Oczywiście podają przykłady, więc myślisz sobie, że faktycznie, mówią sama kłamstwa.
Organizacja wymaga od Ciebie całkowitego posłuszeństwa, jeśli mówisz albo robisz coś odmiennego od tego co mówi Ciało Kierownicze w ich literaturze i się o tym dowiedzą, to będziesz miał rozmowy ze starszymi i będą Cię naprowadzać na jedyną słuszną drogę, a w niektórych przypadkach Cię wykluczą i poddadzą ostracyzmowi, żeby Cię skarcić (czyt. pokazac, że oni mają tu władzę). Dowiedzieć się o tym mogą od Twoich przyjaciół, którzy uważają, że wypada Ci pomóc i w duchu miłości powiedzieć o tym starszym.
Zdajesz sobie też sprawę, że jesteś malutki w obliczu wielkiego boga, Jehowy, Jehowa jest ważniejszy niż Twoje życie i rodzina, nawet urodzin nie możesz obchodzić, bo jak to tak święcić samego siebie, przecież bóg jest najważniejszy, nie powinno się myśleć pod żadnym pozorem o sobie. Żadnych świąt też nie można obchodzić, nawet tych niereligijnych pod pretekstem, że wszystko pochodzi od pogaństwa. Próbują jak najbardziej odciąć Cię od życia społecznego (no chyba że z innymi Świadkami Jehowy) pod pretekstem złego towarzystwa, a w obliczu śmierci nie możesz pozwolić lekarzon na przetoczenie Tobie krwi, bo za to wykluczają.
Cały czas zachęcają do głoszenia więcej i więcej, bo przecież Armagedon blisko, a nie chcesz żeby Twoi znajomi w nim zginęli, więc jest o co walczyć. Do tego najlepiej oddawać im pieniądze, no bo przecież w ten sposób pomagasz innym i to idzie na dobre cele, a biedna kobieta w ewangeliach oddała ostatni swój grosz na świątynię i trzeba z niej brać przykład. To nic, że idzie to na kolejne Sale Królestwa, które później zostaną sprzedane z nawiązką i nikt tych pieniędzy nikomu nie odda, tylko pójdzie znowu na organizację.
No i staje się. Nagle zaczynasz mieć wątpliwości co do religii, coś Ci się w niej nie klei. Nawet nie masz z kim o tym porozmawiać, bo ludzie są tam tak zmanipulowani, że myślą, że powiedzenie o jakimś przewinieniu starszym to akt miłości, bo przecież wtedy starsi tej biednej zagubionej owieczce "pomogą". Poza organizacją nie masz przyjaciół, bo przecież to złe towarzystwo i nie chcesz przyjaźnić się z kimś, kto i tak zginie w Armagedonie. Zauważasz, że jesteś już po uszy w tym bagnie i tylko tkwisz, bo masz tam rodzinę, przyjaciół i nie możesz odejść, bo wszyscy ci przemili uczynni ludzie zaczną Cię traktować jak powietrze.
...
Żałuję chrztu w tej sekcie bardziej niż czegokolwiek w życiu. Co prawda ja się w tej religii wychowałam, więc pierwsze punkty wchodzenia do sekty ominęłam i po prostu ochrzciłam się w wieku nastoletnim, bo jedyne co znałam to organizacja Świadków i uważałam, że to jedyna prawdziwa religia, a poza organizacją można znaleźć jedynie zepsucie, niemoralność i śmierć. Gdybym się nie ochrzciła, miałabym z głowy. A tak, mam tam rodzinę. Taki mały sekciarski szantaż w stylu: "odchodzisz? a to pożegnaj się z rodziną. No co nagle taka smutna, przecież wiedziałaś na co się piszesz."
( ͡° ʖ̯ ͡°)
Komentarz usunięty przez autora
@13czarnychkotow: Takim obrazem sekt były karmione dzieciaki, przynajmniej w latach 90. W szkole, telewizji, gazetach i kościele właśnie przed takimi sektami ostrzegano. W podstawówce cała szkoła miała wykłady policjantów, psychologów i innych specjalistów, którzy ostrzegali, by nie chodzić "na bunkry" bo tam jest sekta. Zabijają koty, plują na krzyż i
@13czarnychkotow: najśmieszniejsze (najbardziej przerażające) jest to, że oni te doktryny co jakiś czas zmieniają, czasami tylko po to żeby za chwilę wrócić do poprzedniej:
Komentarz usunięty przez autora