Wpis z mikrobloga

Sobie tak przeglądam mirko, i oczywiście mojej uwadze nie mógł umknąć ten wpis:

Koszyk dojnej zmiany

Cóż, od razu co pierwsze rzuciło się w oczy to... iż wszyscy piszą że jest to czysta manipulacja. "...przecież ostatnio robiłem zakupy w biedronce, to tam masło w promocji było 3,49 za kostkę...".
Nie ma co tego ukrywać. W dzisiejszych czasach pojecie manipulacji jest tak szerokie, że manipulatorem można już nazwać osobę, która zamiast powiedzieć czerwony powie - karmazynowy. Jednak nie będę się w tym wypadu skupić na podanych cenach i to, czy mają one pokrycie w rzeczywistości czy też jaki sklep był ich źródłem. Jednak najciekawszą rzeczą w tym wszystkim jest jedna rzecz - wszelakie ceny mówiące o tym że nie jest tak drogo pochodzą... z dyskontów. Tak, z tych bezdusznych dyskontów czyhających na biednych właścicieli małych sklepików, a z którymi nasz obecnie panujący nam rząd poprzysiągł walkę. Czyli jednak się okazuję, że jeśli chce się kupić godnie i przyzwoicie, to trzeba iść do sieci Portugalczyków... albo Niemców.

Pamiętacie może Koszyk Kaczyńskiego ?
Wtedy to panujący nam aktualnie marszałek wybrał się do sklepu osiedlowego, chcąc udowodnić jaka drożyzna panuję za rządów PO. Czy wtedy też to była manipulacja, patrząc na to jaka wokół tych zakupów wytworzyła się narracja?

Na ceny żywności wpływa wiele czynników. Logicznie, okresy gorszych plonów na pewno mają zasadniczy wpływ. Jednak oprócz tego na to wszystko wpływa opodatkowanie, ceny paliwa, koszty pracy no i sama inflacja. Więc przy słabych zbiorach jakiekolwiek obciążenia raczej pomagają w podwyżkach, aniżeli je hamują.

Więc wracając do podejścia ludzi... okazuję się jednak ludzie mają gdzieś małych sklepikarzy. Poniekąd popierając wolne niedziele, co miało w teorii chronić małe rodzinne sklepy, tak naprawdę jest zasadniczym gwoździem do ich trumny. Praktycznie przy cenach hurtowych produktów, by móc konkurować z dyskontami - musieli by zamawiać ilości na podobnym poziomie. Jednak chyba sklep w Zapisdowie Dolnym raczej nie będzie miało obrotu 3000 kostek masła dziennie, by móc wypracowywać sobie atrakcyjne rabaty hurtowe.

No i tym prostym sposobem widać, jak prosta kwestia cen dyktuje wartość patriotyzmu konsumenckiego. Ceny podane przez PO nie muszą wcale być oderwane od rzeczywistości - wystarczy sobie pójść do jakiegoś sklepiku osiedlowego nie będącego pod franczyzną jakiej sieci, by móc się naprawdę zdziwić. A druga kwestia jest taka - po co mówić o wspieraniu lokalnej polskiej gospodarki, jeśli pod jej pretekstem, tak naprawdę wspiera się zagraniczny kapitał? Zaś sami konsumenci, nie widzą w tej problemu w tej pokrętnej logice?

#polityka #4konserwy #neuropa #wykopiesobie
  • 7
  • Odpowiedz
A druga kwestia jest taka - po co mówić o wspieraniu lokalnej polskiej gospodarki, jeśli pod jej pretekstem, tak naprawdę wspiera się zagraniczny kapitał? Zaś sami konsumenci, nie widzą w tej problemu w tej pokrętnej logice?

@MarnaImitacjaTuwima: ja tam robię zakupy w osiedlowym warzywniaku, a spożywkę w polskich dino lub polo markecie.
  • Odpowiedz
wystarczy sobie pójść do jakiegoś sklepiku osiedlowego nie będącego pod franczyzną jakiej sieci


@MarnaImitacjaTuwima: tylko pewnie jak się popatrzy na % klientów to wyjdzie że zdecydowanie więcej ludzi kupuje taniej w dyskontach niż w małych sklepach gdzie marża jest wielokrotnie wyższa.
Pytanie czy do opisania rzeczywistości nie lepiej wziąć sytuację, która dzieje się najczęściej czy skrajny przypadek. Moim zdaniem co do zakupów to ważniejsze jest jaka jest cena najtańszego zakupu
  • Odpowiedz
@stan-tookie-1: No i tu powstaje paradoks:

Bo jak już wspomniałem - według narracji rządu kogo powinien wspierać przeciętny Polak? Lokalnego sklepikarza czy sieć handlową - zwłaszcza tą zagraniczną?
Gdyż wychodzi na to, że ostatecznie i tak wszelkie regulację mające chronić lokalny handel, raczej umacniają raczej pozycję molochów. Zaś jeśli Polak chce kupić "jak w rzeczywistości" - czyli tanio - nie ma innego wyboru jak pójść do biedronki.
Nie zawsze najmniejsza
  • Odpowiedz