Wpis z mikrobloga

#mundialkobiet #kobiecapilkanozna #futbol #kobiety #feminizm #leo #messi #pilkanozna
LINK: https://mateuszpatalan.wordpress.com/2019/06/26/zostawcie-messiego-w-spokoju/
@Kyrell: Istnieje pewna grupa kobiet o dosyć specyficznych poglądach („feministkami” ich nie nazwę, bo byłaby to obraza dla tego niezwykle potrzebnego ruchu), która traktuje największy kobiecy turniej piłkarski jako pole bitwy o „równouprawnienie”. Zamiast cieszyć się wspaniałą futbolową feta, stanowiącą olbrzymi krok milowy w rozwoju damskiej piłki, skupiają się na elemencie, który powoli zdaje się przejadać tę dyscyplinę – na pieniądzach.

Od miesiąca wszędzie, gdzie bym w internecie nie zabłądził, widzę porównania zarobków piłkarek i piłkarzy, narzekania, że pula nagród na kobiecym Mundialu wynosi ledwie 30 milionów dolarów (dla porównania: na zeszłorocznych MŚ w Rosji wyniosła ok. 400 milionów) i że wszystko to jest wielkim spiskiem światowych federacji, które nie mają nic lepszego do roboty niż uprawianie swoich ulubionych dyscyplin: seksizmu i dyskryminacji kobiet.

I wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby na narzekaniu się skończyło. Swoje trzy grosze do sprawy postanowił jednak dołożyć… ONZ. Bo widocznie nie ma nic lepszego do roboty. Wojna domowa w Syrii? Klęska głodu w Jemenie? Prześladowania muzułmanów w Chinach? To wszystko może poczekać, zajmijmy się lepiej tym, że Leo Messi zarabia 84 miliony dolarów rocznie, co jest niesprawiedliwe, bo 1700 piłkarek łącznie zarabia mniej.

Odpitolcie się od portfela Leo, naprawdę. Facet zasłużył na te pieniądze – mimo braku sukcesów z reprezentacją, Messi zgarnął wszystkie najbardziej prestiżowe klubowe trofea, włączając w to wielokrotne zwycięstwo w Lidze Mistrzów (2005/06, 2008/09, 2010/11 i 2014/15), dziesięciokrotny tytuł mistrza Hiszpanii (2004/05, 2005/06, 2008/09, 2009/10, 2010/11, 2012/13, 2014/15, 2015/16, 2017/18 i 2018/19) oraz trzykrotny triumf w Klubowych Mistrzostwach Świata (2009, 2011 i 2015). Nie wspominam już nawet o dziesiątkach rekordów, które ustanowił.

Dlaczego kobiety zarabiają w futbolu mniej? Wbrew temu, co może się niektórym wydawać, wcale nie jest to spisek żadnego męskiego lobby. Po prostu mniej osób chce oglądać, jak panie haratają w gałę. Mniejszy zysk z biletów i praw do transmisji powoduje, że kluby również mają mniej pieniędzy, a to z kolei powoduje, że i piłkarki dostają mniejszą wypłatę. I nie ma co się o to pruć, to naturalna kolej rzeczy.

Nie wolno nam też zapominać, że lwią cześć ze wspomnianych wyżej 84 milionów dolarów zarabianych rocznie przez Messiego stanowią różne kontrakty reklamowe. To drugi powód, dla którego kobiety zarabiają mniej – większość z tych 1700 najlepszych piłkarek nie ma na tyle dużej rozpoznawalności, by firmy widziały sens w zatrudnianiu ich do promowania swoich produktów.

Nie wolno nam również zapominać, że poziom kobiecej piłki nożnej pozostawia jeszcze sporo do życzenia. Wynika to z tego, że trzon drużyn występujących na mundialu stanowią przede wszystkim zawodniczki urodzone w latach 90 i 80, a więc w czasach, kiedy rozwojowi damskiego futbolu nie poświęcano zbyt wiele uwagi. Przypuszczam jednak, że za dziesięć, góra dwadzieścia lat, przestanie to być problemem – nikogo nie dziwią już dziewczynki trenujące piłkę nożną, a ilość żeńskich zespołów zgłaszanych choćby do turnieju „Z podwórka na stadion o puchar Tymbarku” (będącego największą tego typu imprezą w Europie) sukcesywnie się zwiększa.

Piłka nożna to nie wolontariat. UEFA i FIFA działają trochę jak korporacje, nastawione są przede wszystkim na czysty zysk. Dopóki kobieca piłka nożna nie zacznie im się opłacać, nie wydadzą na nią złamanego grosza więcej, niż jest to konieczne. Roszczeniowa postawa tu nie pomoże – potrzeba czasu, aby wysokość pensji się zrównała.

Ja naprawdę mam wielką nadzieję, że to się kiedyś zmieni, a kobiecy futbol stanie się równie popularny co ten męski. Ostatnie lata pokazują wyraźnie wzrostową tendencję, jeśli chodzi o zainteresowanie damską piłką. Stadiony na tegorocznym Mundialu są wypełnione po brzegi, a zyski z transmisji przekraczają wszelkie oczekiwania.

Przyszłość rysuje się więc w niezwykle optymistycznych barwach.