Wpis z mikrobloga

Jako że praktycznie bez uprzedzenia wchodzą wcześniej niż zwykle weekendowe zakazy ruchu dla ciężarówek, to z mojego, niefachowego punktu widzenia napiszę może trochę o planowani pracy kierowcy ciężarówki i tym jak grubo spóźniłem się na awizację. Pomimo, że spóźniać się absolutnie mi nie wolno

Tym co jeszcze nie wiedzą, jeżdżę ciężarówką. Pracuję w małej firemce na zlecenie dużej firmy która decyduje na którą i gdzie mam zawieźć jej towar. W sensie wystawia zapotrzebowanie i albo się podejmujesz wykonania zadania, albo pojedzie ktoś inny, a ty za darmo siedzisz w domu. Tylko że mi mamusia obiadków już nie gotuje, czynsz i za internet też muszę płacić sami.

Do rzeczy. Zaczęło się od tego, że dostałem zlecenie w nietypowe miejsce. Zwykle jeżdżę między stałymi punktami i trasy są do znudzenia podobne do siebie. Coś mnie tknęło, że rozładunek tam, zamiast zwyczajowej niecałej godziny, może potrwać dłużej. Zapytałem 3 ludzi: jeden nie miał pojęcia, dwóch zapewniło, że rozładunek będzie tak jak zwykle. Ok, jadę. Jeszcze chyba w drodze pytanie od logistyka czy dam radę jako kolejny zrobić kurs z krótkim terminem awizacji. Bo jest nędza z zamówieniami i albo biorę to, albo do domu i wolne. Policzyliśmy, pomyśleliśmy wygląda na wykonalne. Ale na nockę do domu już nie zajadę, bo zabraknie czasu na tacho. Pierwszą od daaawna i z zaskoczenia, noc w kabinie jakoś przeżyję.

Na rozładunku wtopa. Niestety miałem dobrze przeczucie, zamiast niecałej godziny zeszło ponad 3 (inni kierowcy później pocieszali że miewali jeszcze gorzej) Co prawda za stanie i kilometry na pusto nie dostaję ani złotówki, ale jakoś mnie to wtedy finansowo nie zmartwiło. Grunt że robota jest :)

Kolejne zlecenie już wzięte, więc kara za niedotrzymanie warunków zlecenia już obowiązuje, a ja już jestem 2h w plecy. Podjechałem w stronę załadunku jeszcze godzinę, bo tyle mi tacho pozwalało i w jakiś cywilizowanych warunkach stanąłem na 9h przerwę. Potem okazało się, że to był błąd, że taktycznie lepiej było stanąć odrazu po rozładunku nawet w kompletnej dziczy, bo dzięki temu szybciej wykręciła by mi sie obowiązkowa pauza. Tyle że se sobą nic do żarcia ani do picia. No ale zrobiłem jak zrobiłem, na załadunek trafiłem w kolejkę na poranne godziny szczytu (w nocy ładuję się "z marszu"), którą dodatkowo wydłużyła pora zmiany ludzi z obsługi. Na załadunku kolejna wtopa - problemy techniczne. Niby niewielkie, ale kolejki + załadunek = 1,5h dłużej niż zwykle. Jak już wyjechałem w kierunku ozbiorcy był dzień i normalny dzienny ruch na drogach. A to jak już kiedyś pisałem bardzo wydłuża czas przejazdu (i dlatego głównie jeżdżę w nocy). Więc ruch drogowy do typowego, nocnego czasu przejazdu dołożył mi jeszcze 45minut. Ale i tak dobrze, że dojechałem. Że mi tachograf nie zakomunikował, że albo tuż przed celem staję na kolejne 9h pauzy, albo żebym szykował grube cebuliony na karę za to, że nie stanąłem "odpocząć". Inspekcja nie musi od razu. Maja na to 28 dni. a ja bym chyba nerwowo nie wytrzymał stresować się i kombinować jak tu nie dać się złapać. Jak by to jeszcze było jedyne na czym muszę się w robocie skupić. Pamiętacie dziecko za zakrętem w filmiku ADARu? :) Logistyk od razu poinformował odbiorcę że będzie opóźnienie, ja sam już z trasy dzwoniłem do odbiorcy relacjonując jak bardzo jestem w dupie, więc jakoś produkcję ogarnęli. Odwołali jakąś małą ważną robotę, towar na inną załatwili przekierowując do siebie ciężarówkę z dostawą już jadącą pod inny, mniej pilny adres i jakoś afery nie było. A gdyby było? Szefowi przy mnie szczerze powiedzieli, że by się nie wypłacił. Bo nieraz jak zaczynają produkcję, to musi być ukończona w jednym procesie. Inaczej to co już zrobione won i parę tygodni przygotowań od nowa.

#trzymaczkierownicy

znowu #drogipamietniczku i pewnie jak zwykle #gorzkiezale Ale co mam udawać że jest lepiej niż jest? Nawiązując do pewnej genialnej serii reklam: Sorry, my nie umiemy opowiadać bajek :) U mnie czarne zawsze jest czarne