Wpis z mikrobloga

Zazwyczaj ludzie… nie dążą do szczęścia.

Choć wydaje się to dziwne w pierwszej chwili lub kojarzy nam się z wypełnianiem pewnych wyższych idei lub szlachetnych obowiązków, to jednak nie o to tym razem chodzi. Ludzie dążą do sytuacji, które znają.

Pewien chłopiec był poniżany i wyzywany przez rodziców, a czasem nawet bity. Dorastał w przeświadczeniu, że jest niewiele wart, w czym utwierdzał go często ojciec. Matka z kolei, oprócz stawania po stronie znęcającego się psychicznie ojca, sama dolewała oliwy do ognia, niejako odpychając dziecko od siebie, nie okazując mu czułości i nie poświęcając mu należytej uwagi. Chłopak dorastał w toksycznej relacji z rodzicami, w której nie potrafił odnaleźć siebie i nie miał możliwości zbudować prawidłowego poczucia własnej wartości. Lata mijały, chłopak dorastał, mężniał, w końcu przeciwstawił się rodzicom, których może nie nienawidził, ale do nienawiści nie było daleko. Podjął próbę ułożenia życia na nowo, z dala od tej patologii, ograniczając kontakty z rodzicami do minimum, bo było mu ich mimo wszystko szkoda. Myślał, że zmiana środowiska wystarczy, że wszystko się jakoś ułoży. Dostał pracę, nie najgorszą, za którą mógł się spokojnie utrzymać, a nawet spełniać część swoich kaprysów, takich jak nieco droższe ubrania, wyjście do restauracji czy wycieczka w niezbyt odległe miejsca. Poznał dziewczynę - przeciętnej urody, niemniej było w niej coś, co owego chłopaka chwytało za serce. Początkowa faza związku wyglądała jak spawanie cienkiej blachy migomatem - było super. Niestety, po jakimś czasie dziewczyna zaczęła dokuczać chłopakowi z byle powodu - poniżała i wyzywała chłopaka. A bo zapomniał słuchawek, a bo nie potrafi się szykownie ubrać, a bo jej znowu nie słuchał. Chłopak tłumaczył to sobie tym, że przecież takie są kobiety, że związek to nie tylko piękne chwile, ale i te okraszone nutką kwasu i goryczy oraz że przecież każdy ma wady, a ona widać ma takie. Im dłużej byli ze sobą, tym bardziej nasilały się te reakcje dziewczyny, które czasem przechodziły wręcz w ataki histerii. Potrafiła bez większego powodu wybuchnąć płaczem i obciążyć go winą za coś, co nawet tylko częściowo było jego winą lub nie było w sumie specjalnie ważne. Następnie były zaręczyny i ślub. Nasz chłopak spodziewał się, że po ślubie wszystko będzie lepiej - nie licząc oczywistego stresu, w końcu to ważna ceremonia, jedyna taka (miejmy nadzieję) w życiu. Panna młoda wydawała się być przeszczęśliwa - z ochotą witała nowych gości i odnosiła się do chłopaka tak serdecznie, jak na początku ich znajomości. Zadowolony chłopak czuł, że robi dobrze, żeniąc się. Czuł to za mało powiedziane, był o tym święcie przekonany. Po weselu i ślubie pojechali na krótką wycieczkę i spędzili razem cudowny miesiąc miodowy, pod koniec którego zaczęły powracać wspomniane złośliwości dziewczyny. Niestety, po roku już nie było ani śladu po atmosferze życzliwości i uprzejmości. Dziewczyna regularnie wyżywała się na chłopaku, poniżała go, denerwowała się o byle co, a sarkastyczne i niemiłe uwagi były codziennością.

Nasz główny bohater, został nauczony przez rodziców przyjmowania na siebie poniżania i innego rodzaju form przemocy psychicznej. Nie przepracowawszy tego nieświadomie, poszukiwał w życiu dorosłym partnerki, która przejęłaby te funkcje od rodziców. W umyśle owego chłopaka wytworzył się taki wzorzec, że osoba bliska jest jednocześnie osobą, która nas poniża. Kiedy już widział, że coś jest nie tak, nie odszedł od niej, ponieważ pragnął być w relacji, w której już nauczył się żyć i funkcjonować, a owe wątpliwości wobec tej kobiety racjonalizował (np. że po ślubie będzie lepiej).

Ludzie nie dążą do szczęścia. Dążą do sytuacji, które już znają, gdyż w nich potrafią się odnaleźć. Ten przypadek jest dość jaskrawy, ale owa postawa jest powszechna. Bardzo powszechna. Mądry i odpowiedzialny rodzic stara się wdrukować dziecku postawy, zachowania, a także i oczekiwania, które przyniosą mu w przyszłości sukces i szczęście. Jest to jednak broń obosieczna, gdyż chłonny umysł młodej osoby przyswaja również wzorce negatywne, które w życiu dorosłym są częstokroć trudne lub nawet niemożliwe do pozbycia się, a ich przepracowanie potrafi być pracą na wiele lat. Owe postawy i zachowania mogą dotyczyć najróżniejszych sfer życia, jak choćby podejście do nauki, do innych ludzi, pewności siebie czy postawy wobec ukochanych osób. Niestety, wielu rodziców wychowuje dzieci w przeświadczeniu, że człowiek jest istotą, która może się na każdym etapie życia zmienić. Pierwsze kilka lat życia odgrywa decydującą i rzutującą na resztę życia rolę w naszym życiu. Miejmy to na względzie, decydując się na dziecko.

[Marek “Jeszcze nie” Rodzic]
__________________________
Nasz tag: #odmienbyc
[Nasz fp na fb](https://www.facebook.com/Odmień-Być-738481763205508/)

#rodzina #dzieci #psychologia
źródło: comment_xAwdLZvkpbRUB4pnLv00aSpaKpF7ANj9.jpg
  • 3
@Odmien_Byc clickbaitowy tytuł oparty na jednym skrajnym przykładzie, good job.

Droga do szczęścia jest długa i ciężka, wymaga krok po kroku drobnych sukcesów, które cegła po cegle budują szczęście. Jeśli ktoś na każdym z tych kroków spotyka tylko upokorzenia i porażki, to czy można się dziwić, że szuka już tylko świętego spokoju po linii najmniejszego oporu?

Nikt świadomie nie szuka sobie partnera, który będzie go poniżał i wyzywał. Jeśli coś takiego spotyka
@troglodyta_erudyta: o szczęściu i możliwych drogach do niego, jak trudno je osiągnąć i ile ono wymaga pracy od nas oraz zmian w myśleniu i nastawieniu zdarza nam się regularnie pisać, więc zachęcam do lektury ;) jeśli chodzi o wzorzec, to jest on jak najbardziej obecny - proponuję nie brać tego zerojedynkowo, gdyż jest to spojrzenie nieprawidłowe. Człowiek nie jest zerojedynkowy i na tym polega trudność psychologii (a przy okazji wielu innych