Wpis z mikrobloga

Wpadłem w pułapkę. Zostałem potraktowany niezależnie przez kilka osób na których mi zależało jak ostatni śmieć. Kiedyś będąc traktowanym nie fair i reagując na to słyszałem "że się obrażam". Ta zimna, wprost wyrachowana, a zapewne nieświadoma (co jeszcze bardziej boli) obojętność wrzuciła mnie w stan z którego dopiero po kilku tygodniach zdaję sobie sprawę. Wszystkiego mi się odechciało. Po pracy siedzę u siebie i nic nie robię, nawet czytać mi się nie chce, jem obiad, kładę się spać koło 21 i z niepokojem oczekuję kolejnego pustego weekendu. Niby coś robię, (jadę samochodem gdzieś daleko i sobie zwiedzam na rowerze), ale w samotności i jest to puste i niesatysfakcjonujące. Chciałbym nawiązać z kimś jakąś relację, ale czuję taką niemoc i impotencję, przytłaczającą niemożność i niechęć do relacji z ludźmi, a kobietami w szczególności, że zamknąłem się w kręgu z którego nie umiem się wyrwać, a jednocześnie ta relacja jest tym czego najbardziej potrzebuję. Naprawdę niepokojąca jest jednak świadomość że mój wewnętrzny nastrój stał się uzależniony od relacji z innymi ludźmi co wcześniej nie miało miejsca. Wcześniej, czyli przed tym związkiem który zakończyłem. Nigdy nie czułem tak przygniatającej samotności, a jeszcze tak niedawno mówiłem że samotność jest jedynie źle postawionym problemem, którym tak naprawdę jest nieumiejętność zorganizowania sobie satysfakcjonującego zajęcia samemu, a ludzie są jedynie "zapchaj dziurą" wewnętrznej pustki. Muszę znaleźć sposób na odzyskanie wewnętrzej równowagi...

#depresja #samotnosc
  • 1