Wpis z mikrobloga

@ciezka_rozkmina: Lepiej mieć mindset typu: nie uzależniam swojego szczęścia od obecności innych osób w moim życiu. Ludzie odchodzą i przychodzą, wszystkie te grupki znajomych i związki prędzej czy później i tak się rozpadną, więc po co się przejmować? Jak się kogoś pozna to spoko, jak nie to też i tyle
  • Odpowiedz
@ciezka_rozkmina: zaznaczam, że nie chcę się pochwalić, tylko napisać anegdotkę dotyczącą mnie
Ostatnio pisałem maturę i jestem po szkole, przez całe liceum myślałem, że jestem jakiś nie ten tego i dlatego żadna dziewczyna nie chce jakoś nawiązać głębszej relacji, więc zaakceptowałem fakt, że będę samotny. A niedawno na imprezie dowiedziałem się od 3 dziewczyn, które ze sobą nie trzymają, że tak naprawdę było kilka #!$%@?ących mnie ale po prostu wydawałem im
  • Odpowiedz
@gnocchi: Może coś w tym jest. Chyba każda laska, z którą się spotykałem na początku się mnie bała. Jedna tak autentycznie, znaliśmy się wcześniej na stopie koleżeńskiej, bała się sama zostać ze mną w jednym pomieszczeniu. Także nie ułatwiam ludziom nawiązania ze mną kontaktu.
  • Odpowiedz
@ciezka_rozkmina: ale wiesz ze tak jest najlatwiej sobie to w ten sposob wytlumaczyc? Majac nadzieje, cos sie moze zmienic. Akceptacja swojego #!$%@? to z gory przegrana sytuacja. W zyciu trzeba walczyc bo tylko to jedno zycie sie ma. Po smierci i tak nic nie ma, to po co umierac juz za zycia?
  • Odpowiedz
@ciezka_rozkmina: no cóż, to know that feel. Tzn i used to feel, bo w ostatniej chwili chwyciłem odpowiednią rękę. Jednak w tamtym okresie już totalnie zobojętniałem i przestałem mieć oczekiwania.

Jak to mawiał Warhammerowski klasyk: Hope is the first step on the road to disappointment
  • Odpowiedz