Wpis z mikrobloga

#!$%@? mireczki sprawa jest.
W mojej gimbazie jest loszka, takie mocne 7/10. Pracowaliśmy kiedyś razem, i od tamtego momentu czułem w swoich kuklach że coś między nami jest. Dzisiaj idę do baniaku i patrzę, a jej #!$%@? nigdzie nie ma. Wszyscy tacy jacyś #!$%@? bardziej niż zwykle, więc nawet nie pytam. Wpadam na korytarzu na klasowego waginosceptyka i zagaduje go "Ej ziomuś, co tu się odjaniepawla". Ten mi na to że : "hehe, wiesz trochę śmieszna sprawa, bo ten tego ... Hania spadła z rowerka". Nagle poczułem coś, czego nie czułem od czasu gdy stary zabrał mnie w swojej mosznie na mazurską noc kabaretową 1999 (całe życie z wariatami #pdk). #!$%@?łem mu gonga i #!$%@?łem z pszyrki bo dzisiaj facetka robi kartkówkę z alfabetu morsa. Wbijam do mojej piwnicy, odpalam swoją Amige i zanim zdążyłem zreflektować się nad swoim #!$%@? do środka wbija moja stara. "Hej anon, dzisiaj schabowe na obiad bo świętujemy z ojcem rocznice twojej połowicznej aborcji. Prawie zapomniałam, pan listonosz przywiózł mi kolejną hehe niespodziankę. To chyba do ciebie". Rzuca mi potężną paczkę wprost na legowsiko stworzone z wygniecionych paczek po Chocoszokach po czym zamyka właz do krypty 76. Myślę sobie że może w końcu przyszła moja manga ze shrekiem więc w stulejarskiej furii rozdziewiczam wieko dzielące mnie od długich godzin rozkoszy z zielonym bogiem. Po otwarciu moim oczom ukazało się spore rozczarowanie. Na ziemi wylądował stos kaset podobnych do tych które pan ksiądz rozdawał za plebanią po komunii. Wszystkie podpisane "Kuchenne przeboje Hani Piekarz". Wrzucam jedną do mojego boom boxa i po chwili w uszach dźwięczy mi tylko jedno zdanie ...


#pasta #gownopasta #gownowpis