Wpis z mikrobloga

#tylkoniemownikomu #marcdutroux #kryminalne #pedofilia #zbrodnia

Sprawa Marca Dutroux

Na fali spraw pedofilii, może was to zainteresuje. Ale uprzedzam, będzie długo.

Belgia, miasteczko Charleroi. Spokojna jak dotąd miejscowość musiała zmierzyć się z zainteresowaniem całej Europy - zaraz po tym jak zidentyfikowano skazanego już pedofila, mordercę i przypuszczalnie szefa międzynarodowej szajki zajmującej się dziecięcą pornografią i sutenerstwem. Terroryzował miasto od połowy lat osiemdziesiątych aż do późnych dziewięćdziesiątych. Sprawa Dutroux przyciągnęła uwagę całego świata nie tylko z powodu powszechnego obrzydzenia jakie budziły relacje z jego przestępstw, ale stała się głośna za sprawą żałosnej wręcz postawy władz, rządu i policji belgijskiej, których to niemoc umożliwiła niepotrzebne zwiększenie liczy ofiar. Sprawa ta była tak przerażająca, że wśród społeczeństwa wywołała jedną z największych demonstracji pokojowych od czasu 2. Wojny Światowej, a w rządzie doprowadziła do licznych dymisji.

Ojciec trójki dzieci, starający się o drugie małżeństwo Dutroux miał problemy z finansowym zabezpieczeniem swojej rodziny. Pomimo, że był bezrobotnym elektrykiem na utrzymaniu państwa radził sobie jakoś sprzedając kradzione samochody w Polsce i na Słowacji. Posiadał siedem domów w Belgii, z których większość stała pusta. W kilku z nich trzymał porwane przez siebie dziewczyny, które potem sprzedawał np. producentom filmów pornograficznych. Zajmował się też ich sprzedażą do domów publicznych w całej Europie.
Dutroux był skazany w roku 1989 za gwałt i wykorzystanie pięciu młodych dziewczyn. Podczas gdy odsiadywał wyrok, minister sprawiedliwości Wathelet pozwolił na zwolnienie wielu przestępców seksualnych. Mimo że Dutroux został skazany na 13 lat pozbawienia wolności to opuścił więzienie po trzech - wyszedł na wolność w 1992 roku za dobre sprawowanie. Musiało minąć kolejne cztery lata zanim belgijski rząd ostatecznie wprowadził bardziej restrykcyjne prawo, które utrudniało zwalnianie z więzień przestępców seksualnych.
Krótko po zwolnieniu Dutroux w okolicach jego domów zaczęły znikać młode dziewczyny. Policja miała aż dwie okazje do przeszukania jego domu w Charleroi. Mimo to przeszukanie nie było zbyt staranne. Dwie nastolatki ukryte w tajemnym lochu w piwnicy nadal musiały żyć nadzieją, że ktoś kiedyś je znajdzie. CNN kilka lat później doniosło, że podczas śledztwa dotyczącego tych dziewcząt, kilka istotnych faktów zostało ukrytych przed śledczymi. Co więcej - kiedy śledztwo rozwinęło się już na dobre, magistrat zajmujący się tą sprawą zapomniał przekazać swoim zmiennikom, że dzieci w ogóle zaginęły. Kolejna niekompetencja policji została obnażona między 1993 a 1996 rokiem. Policja zignorowała wskazówkę od swojego informatora w 1993 roku, która mówiła jakoby Dutroux miał zaoferować od 3000 do 5000 dolarów za porwanie młodych dziewczyn. W 1995 roku jego matka napisała do prokuratora, że posiada informacje, że jej syn trzyma młode dziewczyny w jednym ze swoich niezamieszkanych domów. Ten sam mężczyzna, który poinformował policję o ofercie Dutroux, później powiedział w 1995 r. o tym czego sie dowiedział: że Dutroux buduje loch aby trzymać w nim dziewczyny, które później miały być sprzedane jako prostytutki. Niestety, znów te arcyważne wskazówki dotyczące zaginionych dziewcząt zostały zignorowane. Musiał minąć jeszcze rok zanim policja wreszcie przyjrzała się z należytą uwagą informacjom jakie otrzymywała. Podczas gdy w tej sprawie nie działo się nic - kolejne dziewczyny znikały.

Stracona niewinność

W sierpniu 1996 roku w końcu doszło do przełomu w sprawie zaginionych dziewcząt. Podczas oględzin miejsca gdzie wg. policji doszło do porwania pojawiła się osoba, która pamiętała podejrzane auto blisko domu dziewczyny. Świadek naoczny przypomniał sobie niektóre z numerów tablicy rejestracyjnej, które to numery w końcu doprowadziły policję do Marca Dutroux.
15 sierpnia 1996 roku policja weszła do domu Dutroux, gdzie odkryła dzwiękoszczelną celę w piwnicy. Loch był tym, o którym poprzedniego roku powiedział policji informator. Oprócz celi policjanci odkryli dwie młode dziewczyny, które żyły ale zostały wykorzystane seksualnie. Dwie dziewczynki: Laetitia Delhez, dwunastolatka - oraz Sabine Dardenne, lat 14. Obie przyznały, że zostały wykorzystane i sfilmowane przez Dutroux. Polcja znalazła dalsze dowody, m.in. 300 filmów z dziecięcą pornografią. 
Młodsza z dziewczynek - Delhez - została porwana 9 sierpnia 1996 r. Dokładniej mówiąc: została zabrana z ulicy, wrzucona do samochodu i odurzona narkotykami. Starsza: Dardenne, była trzymana w tym samym lochu co Delhez. Jednak ona musiała znosić seksualne wykorzystywanie przez okres ponad dwóch i pół miesiąca. Kilka dni po odkryciu Dardenne i Delhez policja ekshumowała ciała innych dwóch dziewczyn, które nie miały tyle szczęścia i nie przeżyły wizyty w lochu Dutroux. Julie Lejeune i Melissa Russo, dwie ośmioletnie przyjaciółki, które zniknęły razem w lipcu 95 roku, zostały znalezione pogrzebane na tyle domu w Sars-La-Bouissiere.
Dutroux powiedział policji, że obie dziewczyny zmarły z głodu na przełomie lutego i marca, podczas gdy on był aresztowany za kradzież samochodu. Przekonywał, że to jego były towarzysz - Bernard Weinstein był odpowiedzialny za śmierć tej dwójki. Weinstein nie nakarmił dziewczynek podczas gdy Dutroux był uwięziony. Powiedział również, że to Weinstein je porwał dziewczynki. Zdenerwowany na Berdarda, że pozwolił umrzeć dziewczynkom, Dutroux przyznał się do odurzenia go i pochowania żywcem obok Russo i Lejeune. Ciało Weinsteina zostało znalezione obok ciał dziewczynek.

Podczas gdy polcija prowadziła śledztwo, Dutroux i jego towarzysz Michel Lelievre przyznali się do porwania dwóch innych dziewczynek, które zniknęły rok wcześniej z wycieczki na kamping w Ostend. Dwie dziewczyny: An Marchal (lat 19) i Eefje Lambreks (17) zostały znalezione w innym domu należącym do Dutroux, kilka tygodni po odkryciu Russo i Lejeune. Dwie dziewczyny zostały zakopane pod podłogą szopy stojącej koło domu. Policja odkryła również, że Weinstein - współpracownik Dutroux, zamieszkiwał ten dom przez okres 3 lat.
Aresztowano również innych - powiązanych z morderstwami i szajką pedofilską: Michelle Martin - drugą żonę Dutroux oraz Jean-Michel Nihoul'a - biznesmena, który przyznał się do zorganizowania orgii w jednym z domów w Belgii, w którym brali udział oficjele z rządu, policjanci i były komisarz europejski. Michel Lelievre, partner w porwaniu An Marchal i Eefje Lambreks, został również aresztowany. We wrześniu 1996 roku dziewięciu policjantów z Charleroi zostało zatrzymanych i przesłuchanych pod kątem zaniedbań w śledztwie i powiązań z Dutroux. Także podczas tego miesiąca Marleen De Cockere została aresztowana jako współwinna w związku z szajką pedofilską Dutroux. De Cockere została przez policję opisana jako kochanka Jean'a Nihoul'a. Oprócz tego siedmiu innych ludzi zostało aresztowanych w związku z tą sprawą.

Społeczna frustracja

Nie było wątpliwości, że gdyby Dutroux nie został tak wcześnie wypuszczony i policja lepiej słuchała świadków oraz informatorów, cztery dziewczyny mogłyby żyć a inni młodzi ludzie mogli zostać ocaleni przed sprzedażą do domów publicznych lub kręcenia dziecięcej pornografii. Kiedy belgijskie społeczeństwo zdało sobie z tego sprawę - wywołało to publiczny niesmak. Zaczęto się domagać przeanalizowania jak prowadzone było śledztwo Dutroux, zaczęto też nawoływać do zmian w prawie oraz radykalnej zmiany w systemie sądownictwa. Ogólnonarodowa złość wywołała ponownie dyskusję o przywróceniu kary śmierci, której wykonywanie zostało zawieszone na kilka miesięcy przed odkryciem pierwszych ofiar Dutroux. Opinia publiczna domagała się zaostrzenia warunków pobytu w więzieniu ludzi skazanych za przestępstwa seksualne z udziałem dzieci. Zmiany, o których mowa, zostały ostatecznie wprowadzone w życie 1998 roku.
Sprawa Dutroux była głównym tematem międzynarodowej konferencji w Sztokholmie, która została zorganizowana przez fundację United Nations' Children's Fund, 28 sierpnia 1996 roku. Minister spraw zagranicznych Erik Derycke bardzo żywiołowo wezwał wszystkie kraje do walki z wykorzystywaniem dzieci przez dokonanie licznych usprawnień w systemie sprawiedliwości. Największą z trudności był fakt, że aby działania takie odniosły skutek wszystkie europejskie agencje musiały współpracować na wszystkich szczeblach przeciwko wykorzystywaniu dzieci.
W październiku 1996 r. obywatele Belgii mieli już dosyć - byli rozgoryczeni nie tylko słabo prowadzonym śledztwem dotyczącym zaginionych dziewcząt, ale także zwolnieniem sędziego, który zajmował się sprawą Dutroux - Jean-Marc Connerotte'a. Wielu obywateli uznawało go za bohatera, ponieważ zabezpieczał aresztowanie Dutroux i zebrał bardzo ważne dowody przeciwko niemu. Sąd Najwyższy Belgii usunął Connerotte'a ponieważ brał udział w kolacji, która miała wspomóc finansowo poszukiwania zaginionych dzieci. Jego udział w tej kolacji został uznany jako utrata obiektywności w sprawie Dutroux.
To właśnie zwolnienie Connerotte'a i niekompetencja policji wywołały jeden z największych marszy pokojowych w belgijskiej historii od czasów 2. Wojny Światowej. W ostatnich dniach października ponad 300 000 ludzi ubranych na biało (jako symbol niewinności) przemaszerowało przez Brukselę domagając się poważnych reform - zarówno w polityce państwa jak i w systemie sądownictwa. Belgowie byli również strasznie rozgniewani podejrzeniem, że ze strony rządu mogła istnieć próba wyciszenia sprawy. Zaufanie do rządu upadło wtedy już bardzo nisko. Niektóre belgijskie miasta wręcz stanęły, ponieważ pracownicy kolei odmówili pracy w tym dniu. Rodziny ofiar nawoływały do strajku generalnego. Wtedy nadszedł czas aby rząd coś zrobił i dokonał potrzebnych zmian, które miały przywrócić porządek i zaufanie.
Premier Belgii Dehaene powiedział: "To jest poważny sygnał, którego nie możemy zignorować". Później przyznał, że takie poruszenie wywołało pozytywny efekt, ponieważ przyspieszyło reformy. Premier obiecał nie tylko przeprowadzenie zmian, ale również powiedział, że zakończy śledztwo Dutroux. Nawet król Albert wypowiedział sie na temat sprawy Dutroux i nawoływał do reform.

Zawiodła policja

W kwietniu 1997, specjalna komisja parlamentarna powołana do zbadania przebiegu śledztwa w sprawie Dutroux stwierdziła, że młode dziewczęta, które zostały zamordowane żyłyby dziś gdyby policja nie popełniła tylu pomyłek i zaniedbań podczas śledztwa. Komisja zaleciła także zwolnienie prokuratora Benoit'a Dejemeppe'a z powodu niedopełnienia obowiązków służbowych. Również inni oficjele zostali uznani za współwinnych śmierci młodych dziewczyn. Śledczy natomiast zostali oskarżeni za ignorowanie ostrzeżeń informatorów podczas kluczowego okresu śledztwa, lekceważenie rodziców ofiar i nie przekazywanie bardzo ważnych informacji policji oraz prokuraturze. Co więcej - raport nawoływał do zastąpienia trzech służb: lokalnej policji, policji sądowej oraz narodowej żandarmerii dwiema nowymi: lokalną i ogólnonarodową policją. Po dołączeniu szczegółów dotyczących sugerowanych reform - liderom różnych partii dostarczono osateczną wersję raportu, zawierającego ponad 300 stron.
Policja natomiast doznała dalszych upokorzeń w kwietniu 1998 roku - Marc Dutroux obezwładnił policjanta, który go pilnował i uciekł na trzy godziny. Więzienie pozwoliło Dutroux na opuszczenie zakładu i zapoznanie się z aktami, które miały być użyte w nadchodzącym procesie. Podczas jednej z takich przepustek doszło do bójki ze strażnikiem, kradzieży pistoletu i ucieczki kradzionym samochodem. Dutroux został złapany i już więcej nie mógł przygotowywać się do procesu poza budynkiem więzienia. Ucieczka zaoowocowała rezygnacją trzech oficjeli: szefa policji stanowej Belgii - płk. gen. Willy Deridder'a oraz dwóch ministrów: sprawiedliwości oraz spraw wewnętrznych. Musiał jeszcze minąć miesiąc aż rząd i opozycja zgodziły się co do restrukturyzacji aparatu bezpieczeństwa w państwie.
Nastomiast Dutroux i jego towarzysze mieli ustalony proces w roku 2000 za śmierć czterech młodych dziewczyn i związki z szajką pedofilską.

I znów to samo...

20 marca 2000, BBC Online doniosło, że Marc Dutroux zakuty w kajdanki, ubrany w kamizelkę kuloodporną i eskortowany przez 10 policjantów został przewieziony do sali sądowej w Neufchateau w związku z zarzutami ucieczki z aresztu dwa lata temu.
Po godzinie Dutroux przyznał, że uciekł ale powiedział, że zrobił to tylko dlatego, aby opowiedzieć mediom swoją wersję wydarzeń. Sędziowie i prawnicy zdecydowali umieścić tę sprawę na wokandzie ponownie w maju 2000.
Od ucieczki Dutroux dwóch ministrów ówczesnego rządu złożyło dymisje a oskarżyciel w tej sprawie popełnił samobójstwo. Dutroux mógł dostać 10 lat jeśli zostałby skazany za kradzież i napaść podczas ucieczki.
Dwa miesiące później, 19 czerwca 2000 r. Marc Dutroux został skazany na 5 lat pozbawienia wolności za kradzież i napaść w związku z ucieczką z aresztu (nie jest to w świetle belgijskiego prawa przestępstwem). BBC Online napisało, że rodziny ofiar Dutroux nadal czekają na rozstrzygnięcie śledztwa dotyczącego morderstw.
Po tym jak w magazynie "The Investigator" opublikowano listę pięćdziesięciu nazwisk ludzi rzekomo będących członkami siatki pedofilskiej główną uwagę opinii publicznej przyciągały działania belgijskich władz. Mimo, że belgijski sąd natychmiast zakazał dystrybucji magazynu, lista nazwisk została już wysłana do prenumeratorów w Belgii.
Wydawca "The Investigator", Jean Nicolas, powiedział, że chciał tylko ostrzec społeczeństwo oraz, że żadne zdjęcia: ani domniemanych pedofili, ani ofiar, nie zostały opublikowane. Powiedział agencjom prasowym, że lista została sporządzona z akt zebranych przez Jacques'a Langlois'a - śledczego w sprawie Dutroux. Jednak belgijski sąd podtrzymał decyzję narzuszenia praw obywatelskich i nakazał Nicolasowi zapłacenie 20 000 $ grzywny za każdą kopię magazynu, w której znajdowała się lista.
W lutym 2001 r. BBC doniosło, że Dutroux pojawił się w sądzie z zarzutami, że belgijski wymiar sprawiedliwości narusza prawa człowieka. Domagał się wypuszczenia z odosobnienia, zmniejszenia liczby przeszukań i umożliwienia mu tym samym spokojnego snu.
Prawnik Dutroux zagroził, że skończy się to konsekwencjami dla państwa jeśli warunki pobytu się nie poprawią i sędzia nie sprawdzi specjalnie skonstruowanej dla Dutroux celi.
Władze stanowe odpowiedziały, że to wszystko ma na celu poprawienie bezpieczeństwa Dutroux. Tysiące gapiów zebranych przed budynkiem sądu otwarcie wyrażało swoje obrzydzenie i gniew z powodu niedopatrzeń władz belgijskich, które umożliwiły gwałty i morderstwa.
Proces znów został przełożony i znów rozzłościło to rodziny ofiar oraz podsyciło nienawiść całego belgijskiego społeczeństwa.

Przynanie do winy?

22 stycznia 2002 roku CNN Online podało wiadomość: "nieautoryzowany wywiad" z Marc'iem Dutroux, podczas którego przynaje się zamknięcia dwóch dziewczynek i zagłodzenia ich na śmierć w swojej piwnicy. "Przyznanie" wydane przez dziennikarza telewizyjnego zostało zarejestrowane dyktafonem przeszmuglowanym do celi Dutroux przez belgijskiego senatora. Na taśmie Dutroux podobno mówi: "Trzymałem Julie i Melissę zamknięte u mnie w domu, więc nie jestem niewinny. Trzymałem An i Eefje zamknięte u mnie w domu, więc nie jestem niewinny. Jestem całkowicie winny."
Nagrane "przynanie się" Dutroux to coś absolutnie niewiarygodnego, gdyż ciągle zaprzeczał zarzutom morderstwa z 1996 roku. To wszystko w świetle wcześniejszego wyroku skazanującego na 13 lat w więzieniu za poprzednie zarzuty gwałtu na pięciu młodych dziewczętach.
Słuchając "wywiadu" Paul Marchal, ojciec domniemanej ofiary Dutroux - An Marchal, powiedział agencji Reutera: "Nie chcę już tego słuchać. Nie mogę słuchać jego głosu. Doprowadza mnie do szału."
Ojciec Melissy Russo (ofiary) powiedział Guardian'owi: "To niedopuszczalne. Mówi, że trzymał Julie i Melissę, więc mamy gwałt, porwanie i sadyzm na początek. Mówi o siatce kiedy my jesteśmy już przy końcu śledztwa. Teraz zależy to od sędziego - jak poprowadzi proces mając te wszystkie informacje. Jeśli powie, że jest siatka, ale nie ujawni żadnych szczegółów, to nic się nie zmieni. Jednak jeśli się postara to może śledztwo zostanie rozpoczęte od nowa."
VTM - stacja telewizyjna, która przeprowadziła wywiad, nie chciała komentować czy Dutroux znał dziennikarza, który przeprowadzał wywiad.
Jednak w zajawce przed wywiadem Dutroux mówi: "Miałem ciągły kontakt z ludźmi należącymi do tej siatki. Jednak wymiar sprawiedliwości nie ma ochoty dotrzeć do kierownictwa."
Proces Dutroux, który był przekładany kilka razy został znów odroczony na czas badania przez laboratorium 6 000 próbek włosów zebranych z celi w piwnicy jego domu. Testy miały określić jednoznacznie czy ofiary miały innych gości.

Po siedmiu latach - proces

Wydaje się to nieprawdopodobne, że siedem lat trzeba było czekać aby doprowadzić Dutroux przed sąd. Po tylu odroczeniach i przeciąganiu termin został ustalony na 1 marca 2004 r. Razem z Dutroux w obliczu procesu stawała jego żona: 45-letnia Michele Martin, 63-letni businessman Jean-Michel Nihoul oraz Michel Lelievre. Jednak przed sądem nie stanęła tylko ta trójka - cały wymiar sprawiedliwości był teraz w trakcie procesu...
Expatica.com napisała w styczniu 2004 r., że sonda przeprowadzona przez jedną z największych belgijskich gazet wykazała, że prawie 60 procent ludzi żyjących w Belgii nie ufa systemowi sądownictwa.
William Lanley napisał dla "Telegraph News": "Jeśli są to zbyt wysokie progi dla obrońców - nie są też wcale niższe dla belgijskiego rządu. Już i tak sprawa Dutroux obnażyła wszelkie niedoskonałości i brak kompetencji. Po tym jak został zamknięty na trzynaście lat za gwałt na dzieciach, bardzo liberalne prawo belgijskie umożliwiło mu wyjście na wolność po trzech latach. Razem z jego zwolnieniem pojawiło się wtedy oświadczenie, że nie jest już niebezpieczny dla otoczenia."
Jak większość pedofili, po zwolnieniu, Dutroux od razu powrócił do poprzeniego sposobu życia. Policja dostawała wyraźne oznaki i wskazówki, ale nie była na tyle kompetentna aby się ich trzymać.
Tym co najbardziej poruszało był fakt, że policja będąc już w domu Dutroux gdzie były uwięzione dziewczynki - nie potrafiła ich znaleźć.
Pomimo tego największego w belgijskiej historii śledztwa prawie nikt w Belgii nie wierzył, że cała prawda o działalności Dutroux wyjdzie na jaw, nawet po procesie. Miał on potrwać 3 miesiące i wezwanych miało być ok. 600 świadków. Minister sprawiedliwości Belgii uważał, że może on kosztować ponad 4 500 000 €.
Gdy aresztowano Dutroux poziom zaufania społeczeństwa do władz był niesamowicie niski - niska była również zdolność policji do sprawnego działania. Jednak jeśli wierzyć Damienowi Vandermeersch - służby policyjne nie tylko nie stały się lepsze i sprawniejsze, ale ich stan jeszcze się pogorszył. Vandermeersch powiedział, że winna temu jest przerośnięta biurokracja i formalizm. Expatica podsumowała to tak: "Wrażenie jakie pozostawia ten proces to nie tyle fakt, że wymiar sprawiedliwości w Belgii jest ślepy, ale że jest po prostu bezgłowy."

Proces, którego się nie zapomina

Długo oczekiwany proces rozpoczął się 1 marca 2004 roku. Przed rozpoczęciem Dutroux powiedział już mediom, że był tylko pionkiem w wielkiej sieci pedofilskiej oraz że Michel Nihoul, współoskarżony, był jej mózgiem. Następnego dnia prokurator Michel Bourlet wydawał się potwierdzać słowa Dutroux - jakoby nie działał sam, ale był częścią siatki, razem z Nihoul'em, kolegą Michel'em Lelievre i byłą żoną Michelle Martin. Jednak Bourlet nie uważał aby siatka była dużo większa niż współoskarżeni z Dutroux. Trzeciego dnia procesu Expatica.com przytoczyła prawdopodobne zeznanie Dutroux: Lelievre i dwóch policjantów pomogło mu w porwaniu An Marchal (17) i Eefje Lambreckx (19), które zostały zgwałcone i zamordowane. Oskarżył swoich "kolegów w procesie" o zamordowanie Eefje i An, jak również dwóch innych dziewcząt. Ambrose Evans-Pritchard z Te