Wpis z mikrobloga

tak czytam sobie czasem na wpisu z tagu #przegryw i tak mnie wzięło na przemyślenia i tego typu głupoty. Tak czytam te posty i uśmiecham się trochę pod nosem trochę może widząc siebie z przeszłości, widząc troche tej naiwności, ale i frustracji etc. Musze zaznaczyć, że może nie byłem 100% przegrywem, jak niektórzy tutaj, ale w zasadzie do 20 roku życia nie miałem żadnego kontaktu z kobietą. Raz w wieku 18 lat umówiłem się z koleżanką z klasy na randkę, niestety ona nie wiedziała że to randka i wyszło mocno niezręcznie. Przy czym był to czas, kiedy myślałem, że znalezienie różowej w zasadzie rozwieje wszystkie moje problemy, że jest to niemożliwe, aby kiedykolwiek się wydarzyło, niemniej gdyby wydarzył się cud, to byłbym szczęśliwy, przestałbym chcieć umrzeć, jest o czym marzyć.

Dzisiaj mam 26 lat, w wieku 20 lat poznałem dziewczynę. Jendakże nie licząc pierwszych dni podniecenia okazało się, że w sumie nie tak wiele się zmieniło. Niby poczucie, że jesteś dla kogoś ważnym było uczuciem przyjemnym, ale w żadnym razie nie rozwiązało mi problemów z samym sobą, z poczuciem własnej wartości, nie pomogło mi pokonać moich lęków. Po 3 latach się z nią rozstałem, już po dowiedziałem się, że mnie zdradzała. Mimo iż chorowałem na depresje pewnie gdzieś od 17 roku życia, wiadomość o tym, że się puszczała było dla mnie ciosem, którego nie potrafiłem znieść, wtedy wiedząc że bez pomocy pozbawie siebie życia, pierwszy raz skorzystałem z pomocy psychologicznej i psychiatrycznej. Po paru tygodniach przyjmowania leków i terapii psychiatra zdecydował się na wypisanie mi kwitu na zakład zamknięty, który ze względu na toczące się studia zamieniony został na oddział dzienny. Koniec końców ta pomoc mi pomogła, po 1,5 roku od rozstaniu się z byłą, poznałem inną, którą po roku tym razem ja opuściłem.

A dlaczego ją opuściłem? Dlatego, że w żaden sposób kobieta nie może mi pomóc. Po tym wszystkim ja nie potrafię nikogo pokochać, ale przede wszystkim, podświadomie nigdy nie uwierzyłem i chyba nigdy nie uwierze, że ktoś może mnie faktycznie pokochać. Nie kochałem jej, chyba od początku, nie wiem jednak czy wina była w niej, czy we mnie. Żyje obecnie w kawalerce, żyje pracą, i chyba nie jest najgorzej. Nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że jestem szczęśliwy, ale jakoś takie uświadomienie sobie, że na dobrą sprawę nic się nie zmieni, mogę się frustrować, denerwować, ale zostanie jak zostanie. Niczego od siebie nie wymagam, żyje z dnia na dzień, świadomość że i tak nic nie mogę chroni mnie przed jakąś wewnętrzną szamotaniną. Nie mam zamiaru już nigdy szukać kobiety, obecnie ich wymagania są wysokie, a zazwyczaj nie oferują zbyt wiele. Nie mam o to jednak do nich żalu, sam wiem, że nie jestem osobą przystojną, nie jestem w stanie zapewnić im emocji które oczekują, więc zamiast się frustrować staram się to po prostu rozumieć i akceptować, niech żyją jak chcą, ja muszę żyć bez nich.

Kończąc, myśle że można wyjść z przegrywu, niemniej przegryw nigdy nie wyjdzie z Ciebie. Najlepsze co można zrobić, to to zaakceptować, nie oszukiwać się, że świat jest zły i niesprawiedliwy, a nasz los może się zmienić. Nawet jeżeli poprawi się, to tylko krótkodystansowo. Koniec końców, w dłuższej perspektywie, dalej będziesz śmieciem.
  • 12
już po dowiedziałem się, że mnie zdradzała


@Ziutoslav: jaką suką trzeba być żeby będąc z kimś w takim długotrwałym związku zdradzać? nigdy tego nie pojme. przynajmniej by zachowała resztki godności i jak już chce z kimś innym się ruchać to niech mu to powie wprost i z nim zerwie.( ͡° ʖ̯ ͡°)
@Mystoo: tutaj chyba ta osoba chciała mieć z jednej strony poczucie bezpieczeństwa, stabilny związek, w którym jednak brakowało jej emocji, które znajdowała gdzie indziej. Myślę, że takie #!$%@?ństwo dotyczy dużego procenta społeczeństwa, nie chce tutaj rozgraniczać płci. Mogę jednak powiedzieć, że takie przeżycie to nic przyjemnego, zwłaszcza, że dałbym sobie za nią rękę uciąć, chodź była jedna osoba, która mnie ostrzegała, przy czym myślałem wtedy że bredzi. Wiem jednak, że nie
@Ziutoslav: kurde, współczuje, ja nwm co bym zrobił jakby mnie taka suka zdradziła po tak długim związku.
jak nie chcesz mieć dzieci to taki plan może się sprawdzić, no ale w późniejszych latach będzie pewnie czegoś brakować, a koledzy znajdą baby i ustatkują się. ()
@Ziutoslav: Smutne. ale bardzo mocno prawdziwe. Wydaje mi się, że jedyną szansą na zatrzymanie przy sobie kobiety jest jej świadomość, że może w każdej chwili z tego życia wylecieć. To oznacza, że musisz mieć pewną konfigurację cech charakteru, ciekawe życie którego częścią chcą być inne kobiety i jakiśtam wygląd - kasa nie jest tak ważna.
Żeby móc tak funkcjonować musisz być w pełni zdrową jednostką, świadomą swojej wartości. Niestety, przegryw zostaje
@Zawilecc: ja już nie mam ochoty się szarpać. Jestem tym zmęczony, naprawdę lepiej mi ze świadomością, że jest jak jest, że to się nie zmieni, no i cóż, trudno. Nie mogę powiedzieć z całą pewnością, że jest to rozwiązanie najlepsze, ja jednak nie znam nic lepszego, a próbowałem różnych rzeczy
@Ziutoslav: Ja spotykam się z kobietami, nic poważnego póki co, nie wiem w sumie na co liczę. Ale tego schowanego przegrywa nie mogę pokazać i przez to właśnie tez zaczynam odczuwać zniechęcenie do tego wszystkiego. Pokażesz=przegrałeś. Na co dzień daję radę, ze wszystkim, coraz lepiej, ale udawanie twardziela przez 24h nie jest dla mnie.
Też staram się pogodzić z tym jaki jaki jestem wewnątrz - może to wiązać się z odpuszczeniem