Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Cześć!

Proszę o ocenę mojej sytuacji. Nie układało nam się z żoną i ona się wyprowadza. Zamieszka od maja razem z siostrą i naszymi dwoma córkami. Przeprowadzkę planowaliśmy tak czy siak, jednak moja opieszałość, brak rozmowy i brak jej wysłuchania spowodował, że oddaliliśmy się od siebie za bardzo i coś w niej pękło. Do tej pory mieszkaliśmy w mojej miejscowości rodzinnej i żona czuła się tutaj źle, mieszkamy w bloku. Jako, że ja i ona chcieliśmy dom to zaczeliśmy budowę. Dom duży wystawny, taki z marzeń, jednak okazało się, że się przeliczyliśmy i nie zdążymy z budową na czas, gdy córka idzie do szkoły (dostała się do szkoły w rodzinnych stronach żony). Powodem rozstania był brak mojego wsparcia, zrozumienia (żona chciała mały dom) i wysłuchania. Żona jest bardzo aktywną osobą, uwielbia gdy coś się dzieje, ja lubię stabilizację. Przez to moje uwielbienie stabilizacji popadliśmy razem w marazm. Byłem bierny - było #!$%@? ale stabilnie, nie pielęgnowałem małżeństwa. Oboje pracujemy i zarabiamy, każde z nas miało wspólne konto. Kwestie finansowe wyglądały tak, że ja opłacałem mieszkanie, rachunki, itd. A żona sprawy dzla dzieci, ubrania itd. Jedzenie razem. Wydawało mi się to jako fair układ.

Już po tym jak podjęła decyzję dużo wieczorami rozmawiamy. O tym czego nam brakło w związku, o naszych niezaspokojonych potrzebach,O tym jak nasza nieformalna separacja będzie wyglądać. Ja przeprowadzam się blisko niej i dzieci (ok 8km). Będziemy się nimi zajmować na przemian. Ona nie chce mi odbierać dzieci. Mówi, że jestem wspaniałym ojcem. Są plany wspólnych wakacji z dziećmi i podróżowania, bo dla dzieci to najlepsza edukacja (też długo tego nie umiałem zrozumieć). Chcę się zmieniać dla żony i dla siebie - być mniejszym betonem (w końcu mi to uświadomiła jakim betonem byłem). Jeśli chodzi o finanse to wyszło, że jej czasem brakowało pieniędzy, ale nie chciała mnie o nie prosić (to bardzo dumna kobieta) - wczoraj dałem jej pełnomocnictwo do mojego konta, aby nic jej nigdy nie brakowało, żeby czuła bezpieczeństwo finansowe. Zmieniłem nastawienie do życia, nie chcę faktycznie przesiedzieć go w pracy, aby spłacać kredyty. Mamy plan aby sprzedać niedokończoną budowę i kupić coś małego. Ona dalej mówi: "pojedziemy", "sprzedamy", "kupimy". Pokazywała mi nawet dom, który moglibyśmy kupić po sprzedaży. Jak sądzicie, czy ona daje naszemu małżeństwu szansę? Nie chciała rozwodu natychmiastowo, przyjęła moją propozycję konta, mówi jak byśmy planowali razem. Ona mówi, że nie może mi obiecać, że będziemy razem. Ten czas mamy wykorzystać na przepracowanie w głowach naszych potrzeb i win, aby po ewentualnym powrocie zaś np po dwóch latach nie stanąć w tym samym miejscu co teraz. Rozumiem ją. Taka obietnica spowodowałaby, że może miałbym mniej motywacji. Niemniej jednak... jak myślicie, co chodzi po jej głowie, jak mogę ratować małżeństwo? Mam szanse? Udało się któremuś z Was uratować małżeństwo po separacji?

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla młodzieży
  • 19
@AnonimoweMirkoWyznania: Dowiedz się czy mówi ci o wszystkich powodach i idzcie na terapie małżeńską. Może żona po prostu nie byla szczesliwa, ty ignorowałeś jej potrzeby, więc stwierdziła, że coś musi zmienić, bo nie daje rady. A może chce się rozstać i stopniowo cie do tego przyswaja, żebyś lepiej to przyjął.
@gansevudei: To się zmieni, że on będzie harował i przynosił jej kasę w zębach, a ona w tym czasie będzie się w najlepsze zabawiała na boku z jakimś Chad-bolcem. Tak wygląda w praktyce tzw. strategia "dual mating", znana również jako "alpha fux, beta bux" czyli "alfa szmaci, beta płaci".
@AnonimoweMirkoWyznania: chłopie rusz dupe i zawalcz o nią, rozmawiaj jak najwiecej o tym czego jej od ciebie brakowało i spróbuj to naprawić. Interesuj się nią, moze pojedzcie na pare dni tylko we dwoje, najlepiej gdzies gdzie nie ma zasięgu itp. Moze jakaś terapia małżeńska. Z tego co piszesz to wyglada na to, ze ona nie chce wcale się z toba rozstać ale oczekuje od ciebie zmian
@gansevudei:

mit wielkiego pana chlebodawcy legnie w gruzach


O czym ty do mnie w ogóle piszesz kobieto? I co to ma wspólnego z tym co napisałem.

i gdzie będziecie szukać powodów swoich niepowodzeń?


Jacy my? Ja tu jestem sam, tak więc daruj sobie tę liczbę mnogą.
OP: Nie wydaje mi się żebym był cipą, niech pierwszy rzuci kamień kto nigdy nie zaniedbał partnera bo poczuł się zbyt komfortowo. Też mam wrażenie że ona chce mną potrząsnąć po prostu. Chce się zmienic w ten sposób aby nie bagatelizować jej potrzeb czy próśb bo miałem to w zwyczaju. A przecież gdyby chciała się rozstać to zarządałaby rozwodu bez tej separacji. Cały czas mówi "my". "My po twojej przeprowadzce pojedziemy
@AnonimoweMirkoWyznania: Ja #!$%@?ę, chłopie, ogarnij się. Już to co i jak piszesz ("Chce się zmienic w ten sposób aby nie bagatelizować jej potrzeb czy próśb bo miałem to w zwyczaju") świadczy, że jesteś typowym beciakiem. I to jest powód jej odejścia. Jednakowoż laska chce żebyś pozostał w jej życiu, ale w roli beta-orbitera, dlatego cały czas zwraca się do ciebie per "my", bo wie, że chcesz to słyszeć; nie
@adam-nowakowski: a co ci nie pasuje? Jak bedzie wiedział co ma zmienic w swoim zachowaniu to bedzie mu łatwiej to zrobic. Trzeba rozmawiać a nie się domyślać. W małżeństwie nie ma JA, jest MY, dbanie o zone to nie jest bycie beciakiem. Trzeba się wzajemnie wspierać i spełniać swoje potrzeby, pragnienia. Przeciez na tym polega miłość do drugiej osoby, ze chcesz dla niej jak najlepiej.
@Samulem: Ale co on ma się domyślać? Kobiety od mężczyzn oczekują ZAWSZE tego samego. Ostatnią rzeczą na jaką kobieta ma ochotę to instruowanie mężczyznę jak ma z nią postępować i w jaki sposób się nią zajmować. Jeżeli OP właśnie tego oczekuje to już może się zacząć pakować.
@AnonimoweMirkoWyznania: laska ci daje wszelkie możliwe znaki świadczące o tym, że masz szansę, a ty się jeszcze pytasz na mirko czy warto? Nie, nie warto, olej sprawę bo widać, że wyrachowany jesteś (sprawdzasz, czy warto się starać, bo jak nie masz szans, to szkoda zachodu, prawda?). A jak ci wykopki napiszą, że nie warto, to olejesz zamiast próbować? Walczyć o rodzinę i dzieci? Albo to jest zarzutka albo naprawdę jesteś cipeuszem