Wpis z mikrobloga

W sumie sam nie wiem czy #chwalesie czy wprost przeciwnie. Pisałem już dłuższy czas temu, że próbuję się ogarnąć - https://www.wykop.pl/wpis/34159223/chwalesie-niewiemjaktootagowac-mirki-na-szampana-r/

Dostałem tę pracę jakiś czas temu. Do ideału jej daleko, ale najważniejsze, że atmosfera OK i chociaż tym się nie stresuję (dla mnie to dosyć ważne z racji delikatnie mówiąc "niesprawnej" głowy pod wieloma względami). Właściwie, to zacząłem się tam czuć lepiej niż w domu, ale umówmy się, w moim domu normalnie nie jest, a przynajmniej nie za często. Chyba jakiś sukces, ale i tak bliżej nieokreślone "coś" nie daje mi spokoju i ciągnie gdzieś tam w dół. Cholera, dochodzi do tego, że najchętniej brałbym cokolwiek z pracy do zrobienia dodatkowo, bo to dobra ucieczka przed własną głową. Co się dzieje? Funkcjonuję jakoś w miarę, chodzę do pracy bez problemu, na miejscu radzę sobie bardzo dobrze. Niestety, gdy czekam na powrót do domu na przystanku czy dworcu - zaczynają się myśli i wizualizacje autodestrukcyjne. Odechciewa mi się wszystkiego i w skrócie czuję się jak gówno - aż do kolejnego przestawienia jakiegoś trybiku w głowie na czas pracy. To pewnie nie jest szczególnie groźne, bo nie reaguję tak impulsywnie jak na początku choroby, ale w sumie mam wrażenie, że w bliżej nieokreślonej przyszłości coś mogę z tym zrobić i niekoniecznie w dobrym kierunku. Poza tym zwyczajnie męczy. Niestety, właściwie uznaję to "coś" od dłuższego czasu za naturalny, stały element mojej osobowości, nie do usunięcia.

Leków biorę pierdyliard, bo takim zestawem kiedyś mnie trochę naprostowali. Jakoś na początku roku kazali brać więcej SSRI. Zmienia to tyle, co nic.

I tak się powoli żyje
na tej wsi. ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Miałem nadzieję, że będę mógł napisać coś bardziej optymistycznego, niestety moja głowa miała inne plany.