Wpis z mikrobloga

Mam taką przypadłość, że mój organizm sam reaguje na stresowe sytuacje płaczem i blokadami różnego rodzaju. Sytuacja z dzisiaj - byłem w #pracbaza, widziałem że kilku znajomych ma straszny zapieprz. Zażartowałem coś w stylu że się wyjątkowo #!$%@?ą dzisiaj (beka w #!$%@?, wiem). #!$%@?ł się jeden z nich, najwyraźniej ubodło go to, podszedł do mnie i mówi że co powiedziałem. Myślałem że nie dosłyszał, to powtórzyłem tę karuzelę śmiechu. Powiedział że nie życzy sobie takich komentarzy. No spoko, trochę mi się głupio zrobiło, ale w sumie nic takiego. Ot nie był w nastroju. Odczekałem jakieś pół godziny bo byłem zajęty, wróciłem do niego mówię że przepraszam, nie chciałem żeby brał to do siebie i w ogóle, on mówi że spoko, przeszło mu.... A mi gula zaczęła się robić w gardle jakby nie wiem co się stało. To przykład z dziś. Mam identycznie w przypadku większości rozmów na jakieś poważniejsze tematy, jak kiedy się pokłócę z #rozowypasek, z ojcem, z innymi. Jestem przed 30-tką, jest to dla mnie cholernie żenujące, a nie panuję nad tym absolutnie. Nieraz zaczynam płakać jak #!$%@?. Co jest nie tak? Mam za dużo kwasu spierdoksyrybonukleinowego czy jestem tylko samcem omega? Jak z tym walczyć i czy się da? Nie powiedziałbym że to sprawa psychiki, bo dzisiaj nawet się nie przejąłem za bardzo. Fakt że unikam konfliktów jak ognia. Nie chcę być mniej męski niż narzeczona -_-

#zalesie
  • 12
  • Odpowiedz
via Android
  • 0
@Morelo no właśnie o to chodzi że się nie przejąłem xD jakby to powiedzieć. Świadomościowo mam #!$%@? w sytuację, ale jak poszedłem powiedzieć że sorry nie chciałem #!$%@?ć to gula w gardle. Po czym dalej miałem #!$%@? xD
  • Odpowiedz