Wpis z mikrobloga

#noxylochallenge 2/100
(Walka z uzależnieniem od #xylometazolin)

Dzień drugi:
Ech k... wiedziałem, że będzie ciężko ( _)
Po wczorajszym wpisie chciałem już pisać updaty, ale się powstrzymałem, żeby na dzisiaj był komplet.
Wczorajsze przedpołudnie minęło pod znakiem całkowicie zatkanego nosa. W ramach lunchu wciągnąłem kebsa "ostry na cienkim", bo sobie przypomniałem, ze to mi zawsze rozluźnia zatoki. Chwilowo pomogło.
Do godz. 15 zużyłem jakąś niedorzeczną ilość chusteczek do nosa. A moje samopoczucie - jak mi się wtedy wydawało - sięgało dna. Oddychanie tylko przez usta, rozkojarzenie, całkowita dekoncentracja utrudniająca pracę.
Zaraz po godz. 15 odblokowała mi się jedna dziurka, co umożliwiło mi chociaż częściowo oddychanie przez nos.
Około 17 znowu nos zabetonowany.
Wieczorem gdzieś do 21 znowu jedna dziurka drożna. Fuknięty Budherin. Nic nie pomogło. Chwilę potem nos znowu całkowicie zatkany.
Położyłem się do spania gdzieś w okolicach północy - czekałem z nadzieją, że coś się odblokuje. Nie odblokowało się.
niżej opis ze szczegółami dla niektórych obrzydliwymi, więc w spoilerze.


Zabawa trwała gdzieś do godziny 2:30, kiedy trochę się uspokoiło i udało mi się jakoś zasnąć.
Pobudka o 4:30 i zabawa od nowa, z tym, że trochę krócej.
Znowu udało mi się zasnąć.
Rano obudziłem się jak wczoraj, z zatkanym nosem i zaschniętą paszczą z trampkiem w mordzie.
Jakies 30 minut po fuknięciu Budherinu obie dziurki w miarę drożne - umożliwiające oddychanie przez nos, wspomagane czasem głębszym oddechem przez usta.

#xylometazolin not even once.
  • 2
  • Odpowiedz