Wpis z mikrobloga

#godelpoleca #muzyka #indierock #filozofia #filozofiawedlugmodestmouse

#∞

Modest Mouse - Gravity Rides Everything

będzie długo, piosenka fajna, jak ktoś oprócz mnie przeczyta całe to będzie mi miło.
zazwyczaj staram się odbierać piątkowym wieczorom możliwość zatopienia w cudzych punktach widzenia i świadomie oddaję się odmóżdżeniu w kontrze do obowiązków(które swoją drogą bardzo lubię).
dzisiaj będzie inaczej, bo coraz częściej w medytacyjnym tonie zanurzam się w afektywnym projektowaniu myśli wedle siatki pojęciowej, którą oblepione są cudze ośrodki odczuwania bólu, życia, śmierci i miłości.

dlatego kwestia nr.1
-czy my(ja) jako osoba, byt zaistniały w czasie x lat temu, to wciąż ta sama osoba co teraz?

pamiętam jak dziś, 2 klasa liceum, niczym zbity pies wyrzucony ze szkoły. siedziałem w pół-śnie przy szybie autobusu, którym musiałem przejechać całe miasto by dostać się do miejsca, którego nienawidziłem. wgapiony w próżnię mijającego dnia, gdzie każdy człowiek zlewał się z szarością miasta, a jakakolwiek chęć działania nigdy nie poznawała swojej kinetycznej natury. po raz pierwszy zrozumiałem, a przynajmniej myślałem, że zrozumiałem, o co chodzi w tej piosence.
wszyscy jesteśmy uwięzieni - sobie myślałem. te dźwięki przeskakujące między słuchawkami to próba zilustrowania w dźwiękowych drganiach fizycznych wzorów pól grawitacyjnych, którym zawdzięczamy istnienie. wytnijcie całą resztę, pomińcie skrzeczącego Brocka i rozklekotaną gitarę. wsłuchajcie się tylko w ten dźwięk szybujący za beznadzieją dnia codziennego. wektor siły zmieni wtedy kierunek, a wy, jak i ja, poczujecie wyzwoleńczą moc szybowania ponad schematami. opuścicie ten ograniczający futerał, o którym zwykło się mówić - człowiek.

kwestia nr.2
-co warunkuje to kim jesteśmy - fizjonomia, poglądy, doświadczenia, pragnienia? czy nakreślona na podstawie wszystkich zmiennych figura na wykresie?

pamiętam jak dziś, minęły 3 lata od poprzednich rozważań. moją ulubioną czynnością było wyjeżdżanie tym samym autobusem, dokładnie w to samo miejsce, do którego tym razem jechałem z uśmiechem na twarzy. po to by na łonie natury, w palącym słońcu, z ascetycznym przekąsem na twarzy zanurzyć się w literaturę, w której szukałem odpowiedzi na kryzys wiary.
Albert Camus - to był gość sobie myślałem. czy mógłbym zabić człowieka? czy z pustką z którą grałem w filozoficznego tenisa, mogę się zaprzyjaźnić na dłużej? czy wypada z nią przyjść na obiad do babci? obnosić się z nią na wydarzeniach kulturalnych? daj spokój. pewnych rzeczy nie mówi się na głos. ale tak to jest, że te niewypowiedziane, nieistniejące myśli słychać najwyraźniej. tak jak ta grawitacyjna pułapka, trzyma nas za gębę, dociska do konturów gnijącej planety, a nikt jej nie widział. niby ta gitara w tle jest poza piosenką, gra gdzieś w oddali, a każdy słyszy dokładnie każdy jej świst.

kwestia nr.3
-czy figura ta, nie ma na tyle zmiennego charakteru, że dynamizuje się, upraszcza się z sekundy na sekundę?

pamiętam jak dziś, bo to było sekundę temu. słucham sobie znowu tej samej piosenki, jako dorosła już osoba i sięgam jeszcze dalej. nie boję się żyć, mówić o tym co myślę, nie zastanawiam się -co ludzie powiedzą-, i wiem, że cierpienie nie uszlachetnia. jak ktoś nie żył godnie, nie umrze z godnością. jak ktoś nie pogodzi się ze śmiercią, ten nie będzie potrafił żyć.
ej a co z gitarami w tle Gravity Rides Everything?
nie ma już żadnych gitar.
  • 2