Wpis z mikrobloga

Priviet anony i inne #!$%@?. Po latach opierania się nie wiem czemu, postanowiłem się nawrócić i dołączyć do społeczności #wykop i to w ten szczególny (serio? po chooj świętować koniec m-ca i początek kolejnego?) dzień. Na dobry początek postanowiłem się podzielić moim #stulejacontent

Było to kilka lat temu, szkoła średnia. Z pewnych względów musiałem się przenieść, co taką #!$%@?ę jak jak nie napawało optymizmem (znów trzeba było się zapoznawać z nowymi ludźmi), ale podjąłem wtedy pierwszą odważną decyzję w moim życiu (brawo, trwało to prawie 17 lat) - postanowiłem grać kogoś towarzyskiego, otwartego, rozmownego etc. Poszło to tak daleko, że zmieniłem nawet stylówę ubierania się i wgl cały look. Była to (chyba) dobra taktyka, ale nie uprzedzajmy faktów.

W pierwszym dniu po pierwszej lub drugiej lekcji w nowej budzie podeszła do mnie ona, podmiot mojej dalszej tragedii i życiowego #!$%@?. Niewysoka blondynka, ciałko 10/10, nie pamiętam koloru oczu, ale jak to u #blondyna zapewne niebieskie. Roboczo nazwijmy ją #karyna. Heheszki, uśmieszki, jak to przy zapoznaniu z dupą. Oczywiście jako #przegryw trafiłem od razu na sprawdzian z tego przedmiotu, przed którym poznałem Karynę. Siadłem za nią i jej koleżanką (do niej też trochę startowałem, ale szybko dałem sobie siana), bo obiecały się podzielić swoimi ściągami. Nawet nie kłamały, co dziwne wobec tego, że były to #rozowepaski, a jak wszyscy wiemy - one wszystkie kłamią. Sprawdzian napisany, dobra ocenka wpadła,było git.
Minęło trochę czasu, a ja dość często dosiadałem się do Karyny, czy to na przerwie czy na lekcji, mimo tego, że miałem ją za typową blondynkę. Dość szybko się do siebie bardzo zbliżyliśmy, staliśmy się obiektem plotek w klasie. Zawsze siedzieliśmy bardzo blisko siebie, niemal piliśmy sobie z dziubków. Byłem dobry z angla, co było pretekstem do udzielani jej "korków" przed lekcjami. W II albo III klasie #techbaza dostała ode mnie jebitną różę na dzień różowych pasków (podobno z tego powodu ten wyjątkowy dla #rozowepaski dzień spędziła w domu tuląc się do poduszki; info od jej psiapsióły. Niezbyt w to wierzę, bo gdy mnie o tym informowała była #!$%@? jak ruscy żołnierze w 1945 w Berlinie, ja zresztą też). No #!$%@? żyć nie umierać, goń do księdza rezerwuj termin, #grazyna bij świniaka Seba się żeni... a nie, czekaj...

Przez swoją ogólną aparycję i swój niewyjściowy ryj (choć o dziwo miałem sporo adoratorek, oczywiście tego nie wykorzystywałem, bo w głowie była mi tylko ona) oraz fakt, że #karyna była zajęta, stwierdziłem, że... wycofam się, bo nie jestem jej wart, dam sobie z nią spokój, mimo że po raz pierwszy tak się zabujałem. Dobijała mnie myśl, że ona powie nie (bo #rozowepaski przecież tak mają) a ja będę mieć ból dupy i ploteczki całej klasy na głowie etc. Oczywiście zemściło się to na mnie dość szybko.

IV klasa #techbaza, jakieś pół roku do matur. Spotkałem się jak co mniej więcej weekend z moją najlepszą przyjaciółką (jeszcze pojawi się w tej historii) i kumplem u niej na klatce schodowej, co lubiliśmy robić, bo mieszkała na ostatnim piętrze, wyżej było tylko coś w rodzaju strychu. Ów psiapsióła wyczuwała, że coś jest nie tak, bo siedziałem struty jak #janpawel2 po nieświeżych kremówkach, choć zwykle przy Niej mi odbijało i byłem w tedy typem śmieszka - psychopaty, doprowadzając Ją do płaczu ze śmiechu. Po nakreśleniu Jej w.w sytuacji z Karyną, jak prawdziwa przyjaciółka zdiagnozowała problem i zaleciła leczenie - musisz się z nią (Karyną) spotkać, będzie Ci lepiej, a i tak kończysz szkołę, więc co Ci zależy? No i nie będziesz później żałować, że nie próbowałeś. Jako że psiapsióła jak na różowy pasek jest naprawdę zajebista i zawsze staram się być wobec niej fair, obiecałem, że tak zrobię.

Zajęło mi to kolejne pół roku, no bo jak to ##!$%@? - musiałem mieć ją samą, bez przyjaciółeczek, coś jak ksiądz w przedszkolu bez monitoringu. W trakcie matur się nie udało, ale hej, są jeszcze egzaminy zawodowe, no bo #techbaza. ZROBIŁEM TO! W ostatni możliwy dzień, ale zrobiłem. Zagadałem jak jej poszło, uspokoiłem, że na pewno będzie mieć wysoki wynik etc. W końcu przeszedłem do rzeczy. Zagadnąłem o spotkanie na kawę. Za pierwszym razem odmówiła żartem, ale byłem nieugięty, i w końcu się zgodziła (jak się potem okazało tylko na ##!$%@? ). Mieliśmy ugadać szczegóły na FB. Do domu wracałem z bananem na mojej niewyjściowej mordzie i poczuciem #wygryw.

W końcu należało podjąć kolejny krok, czyli ustalenie konkretów. Rzecz jasna nie miałem jej w znajomych na fejsie, bo po co, więc zaczęło się od tego (bodaj na drugi dzień po naszej rozmowie). Zaproszonko zaakceptowane dość szybko. Niesiony flowem swoich dotychczasowych sukcesów napisałem do niej. Odpowiedziała po kilku dniach "po co chcesz się spotkać?". Odpowiedziałem zawadiacko w stylu "chciałbym przypieczętować naukę w tej szkole fajnym spotkaniem z kimś ciekawym ;)". Napisałem to bodaj w piątek, odpowiedź dostałem w poniedziałek rano, coś w stylu "nic z tego raczej nie będzie" i takie "nara" w domyśle. Świat mi się zawalił.
Miałem wtedy w zwyczaju robić sobie co drugi dzień "treningi kolarskie", czyli upalanie na dość już leciwym MTB po okolicy, bo przecież nie ma szkoły, piękna pogoda, to czemu by nie realizować swojego drugiego największego hobby (pierwsza to samochody, ale jestem #!$%@? biedakiem, więc tego na razie zbytnio nie realizuję)? Dzięki Karynie nie wychodziłem z pokoju prawie tydzień, co oczywiście spotkało się z troską moich starych. Zachowałem (chyba) resztki honoru i na pytanie, czy coś się stało, że nie chodzę na rower, odpowiadałem, że jakiś taki zmęczony jestem po tych egzaminach i mi się po prostu nie chce. Oprócz tego pojawiały się u mnie wizje przyszłości, w których to jestem totalnie osamotnioną #!$%@?ą, mieszkającą gdzieś w Bieszczadach czy w innym australijskim buszu, gdzie do sąsiada jest 500km... Pomocną dłoń wyciągnęła do mnie, a jakże, w.w psiapsióła z klatki schodowej, nazwijmy ją Amanda (w sumie pierwsza litera imienia się zgadza).
Wypłakiwałem się jej na ramieniu, oczywiście nie dosłownie, bo #chlopakinieplacza, ale wtedy bardzo mi pomogła i stała się osobą, której w sumie ufam bezgranicznie. Po kilku m-cach każde z nas wyjechało na studia w różne zakątki PL, ona do stolicy, bo mieszka tam Jej babcia, a ja do dawnej stolicy, drugiego największego miasta w Polsce, słynącego z sarkofagu #lechkaczynski, maczet, #!$%@? powietrza i #!$%@?, skąpych ludzi. Nadal jednak utrzymywałem kontakt z Amandą. Często ze sobą pisaliśmy, spotykaliśmy się za każdym razem, gdy przyjeżdżaliśmy do tego zapyziałego miasta, z którego wyjechaliśmy. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy, nawet zaprosiła mnie do siebie i babci w #wwa na obiad, gdy odwiedziłem Ją we wakacje. Czasami gdy coś mówię to pokazuje gest serduszka, stworzony ze swoich dłoni lub wykonuje coś w rodzaju powstrzymywania się przed rzuceniem mi się na szyję. No i generalnie ja (też) się w niej zakochałem, w najlepszej przyjaciółce, ale po historii z Karyną trochę się cykam, bo wtedy nie będę mieć nikogo, a już na pewno żadnego #rozowypasek.
Raczej zaryzykuję, bo wg słów Amandy nie będę później żałować... ale tym razem mam tak naprawdę wszystko do stracenia.

Obecnie jestem bezrobotną #!$%@?ą mieszkającą ze starymi.

#stulejacontent #przegryw #bekazrozowychpaskow #rozowepaski

P.S sorry za ew #!$%@?ść powyższego tekstu, ale jestem tutaj pierwszy raz, do tego jestem #!$%@?
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@steppenwolf90: Zakochał się w karynie, przez całe technikum czekał #!$%@? wie na co, a potem karyna go odrzuciła, ale w międzyczasie cały czas wspierała go przyjaciółka, w której się zakochał jakiś czas po odrzuceniu przez karynę. Pytanie czy ma wyłożyć karty na stół? Sam nie wierzę, że to wszystko przyczytałem. Chyba się trochę zbetoniłem tym Black Bushem.
  • Odpowiedz