Wpis z mikrobloga

Lubię gdy w mieście jest pusto i ciemno. Jedno i drugie daje początek kompletnej ciszy, w której dokładnie słychać niuanse takich dźwięków jak szarpnięcie klamki, szelest ubrań, czy tupnięcia własnych kroków. One wszystkie jakby definiują słuszność obranej drogi, przytakują. Nie, że wsiadłem, Ed Sheeran, Podsiadło, Rihanna i jestem. Nie. Kolejne kilometry odhaczane są przez ocieranie dłoni o starą kierownicę i pomruk silnika. Można jechać tak szybko, że latarnie naprawdę #!$%@?ą, a małe punkciki w oddali naprawdę rosną. Światła wreszcie są potrzebne, żeby nie #!$%@?ć w inny, jadący poprzeczną drogą pocisk. Za taką przejażdżkę warto zapłacić każdy mandat.

Dawno już nie pracuję u siebie. Na zadupiu zazwyczaj są mniejsze firmy, w których mniej osób grzeje stołki i w których #!$%@? decyzje trudniej jest „rozproszyć”. No i, coby nie mówić, jeździ się mniej, nawet jeżeli dłużej. Tutaj natomiast, gdzie powoli się zbliżam i gdzie zdobywałem pierwsze szlify w medycynie niechcianej, jeszcze w mundurkach a’la mnich Shaolin i z wielką metalową walizką, jeździło się w #!$%@?. Bez przerwy, całe doby. Dyspozytorki wszystko przyjmowały, a my wszystko wywoziliśmy. Bez większych pretensji do nikogo, omamieni możliwością zarobienia, jak wtedy się wydawało, nieziemskiego hajsu. Ustalona stawka, brak ograniczeń godzinowych i… nagle się okazuje, że wcale nie trzeba ani jeść, ani spać.

Szybko zwalniam, wrzucam kierunek i od razu wślizguję się w kawał wolnej przestrzeni między dwoma samochodami. Po mojej prawej jest niska przedwojenna kamienica, odmalowana na biało. Zastanawiam się, jak to się stało, że najbardziej korzenni mieszkańcy Mojegomiasta nie puścili jej z dymem. Kiedyś to był jeden wielki, komunalny melanż, poszatkowany drewnianymi klatkami schodowymi. Opuszczam przednie szyby, odpalam szluga i patrzę na okno przy arce na niskim parterze. Choinka, stół. Nisko osadzone czuprynki pojawiają się i znikają na wysokości parapetu. Przygaszone światło. #!$%@?, normalni ludzie.

Kiedyś dokładnie w tym oknie urzędował Marian. Chorował na co się da i alkoholizował ile się da. Jakieś dziesięć lat temu bywałem u niego średnio trzy razy w tygodniu. Lubiłem Mariana, serio. Podziwiałem go. Marian nie pił tak jak zwykły chwast, Marian celebrował swoje #!$%@? życie razem z opiekunkami z MOPSu, które wtedy jeszcze niewiele odbiegały od niego poziomem. Któregoś razu spytałem, po co do niego przyłażą. Okazało się, że miał hajs od sąsiadek, jako ostatni sprawny facet w całym bajzlu. Kiedyś przyjechaliśmy bo jedna z nich podrapała twarz opiekunce. Żadnych upomnień o nieuzasadnione wezwanie. Drogie panie, proszę się rozejść. I szacun dla Mariana, który nawet specjalnie nie chodził. Dostawał wódę, insulinę, Tegretol i wiadro, bo nie miał kibla. Telepało nim często, ale krótko. Szybko też dochodził do siebie, #!$%@?ł towarzyszki, przepraszał nas i pytał grzecznie o wyniki pomiarów, które skrupulatnie notował w zeszyciku „dla doktora”. Nie faszerowałem go wtedy lekami, bo wszyscy dookoła mówili, że pójdę za to siedzieć.

Okno się powoli otwiera, pojawia się w nim zaciekawiona buzia małej dziewczynki. Podnosi rączkę i macha do mnie nieśmiało. Uśmiecham się, również macham, szybko wrzucam kierunek i odjeżdżam.

Myślę, czy wracać, czy odwiedzić jeszcze parę miejsc, w których kiedyś nie było marzeń, planów, ani kompleksów, a w których dzisiaj jest cieplutko, milusio i pachnąco. Nie. To nie ma sensu. Identycznych klientów mam do dzisiaj, z tą różnicą, że dzisiaj jestem #!$%@? specjalistą od nie umarcia i gardzę takimi marianami, bo przeszkadzają mi spokojnie wyczekiwać na reanimacje małych dzieci, takich jak ta dziewczynka, która mi machała przez okno.

Fala zielonego, duża prędkość i droga idąca lekkim łukiem, każą mi się skupić. Nagle przypominam sobie jak identycznie machał do mnie z tego okna Marian, w podziękowaniu za pozostawienie na melanżu. Dziwny flashback każe dać po heblach gwałcąc ABS, zanim zauważam przyklejonego do lizaka milicjanta.

– Dzień dobry panie kierowco, poproszę… Panie kierowco, co pan taki blady? Pite coś było?
#spowiedzratola
profumo - Lubię gdy w mieście jest pusto i ciemno. Jedno i drugie daje początek kompl...

źródło: comment_Ngw3kQ0N2xswVtdvPhaXRL3a7SuzHdbb.jpg

Pobierz
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@myszka_szara: jak wciśniesz hamulec do oporu odpala się w aucie ABS, który pomaga wyhamować. "Gwałcenie ABS" występuje wtedy kiedy wciśniesz i trzymasz, takie tam powiedzenie.
  • Odpowiedz