Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#przegryw #stulejacontent #depresja #nerwica #praca #sap
Rocznik 1984, totalny #przegryw i zmarnowanie życia, czyli trochę sobie ponarzekać anonimowo.
Jestem raczej przeciętnym człowiekem, choć pewnie mam z 20 kg nadwagi.

Kiedy byłem w liceum, wybrałem informatykę, co było raczej śmiałym posunięciem, skoro jeszcze nie miałem komputera.
Na szczęście brat skończył studia i po nim dostałem komputer. Studia raczej poszły bez problemów.
Po studiach chciałem iść do Warszawy, ale najpierw spróbowałem szczęśćia blisko domu i akurat udało się podłapać do Sapa.
Przez lata nauczyłem się abapa, wydruki, rozwiązywać różne problemy
Tak siedzę do tej pory, tylko wydaje mi się inteligentniejsi odchodzą, a zostają coraz głupsi i jest coraz gorzej.
Kiedyś tylko było "ja nie jestem informatykiem", a obecnie potrafią zaskoczyć tekstem, że to zawsze wina SAPa, a jak znalazłem (ponownie...), że to ich wina,
to oburzyli się, że nie traktuje ich jak dorosłych ludzi. Są tacy, co nawet zrzutu ekranu nie potrafią zrobić (bo niby ja mam specjalistyczne narzędzia do tego).
Napisać numer dokumentu i pozycji dotyczącej problemu, to także wielka obraza.

Pewnie rzuciłbym to robotę, ale:
- przede wszystkim jestem tchórzem
- brak mi podstawowej wiedzy do radzenia sobie w źyciu (np. nie wiedziałem, że podczas obrony magistra powinno się wcześniej dać listę pytań, nie wiem jak pisać dobre CV itd.)
- to co nauczyłem się to raczej wątpie, aby były dobre praktyki - to nie jest wzór wdrożenia SAP no i nie mam żadnych certyfikatów
- nie zostawię samego Ojca w domu, dopiero rok minął, jak nagle Matka zmarła

Pracy raczej nie stracę, bo nie ma nikogo w firmie, kto by mnie zastąpił, zainteresował się tym co robię. Oczywiście firmę stać na konsultantów.

Jak się pewnie domyślacie jestem kompletnie antysocjalnym typem - zero przyjaciół, trochę znajomych w pracy.
Chyba zawszę byłem ofiarą losu. Nigdy nie byłem na żadnych zabawach, dyskotekach czy nic - tylko wesela w rodzinie i podpieranie w ścian i jeden bal na koniec studiów i liceum.

Szkoły podstawowej to ja nie zapomnę do końca życia, a zwłaszcza 6 klasy, kiedy na lekcjach WF byłem dręczony przez większość chłopaków z drugiej klasy, z którą razem mieliśmy WF.
Co ciekawe miałe niby nawet parę "przyjaciół" także z tamtej klasy, ale dawali mi wspaniałe rady "odejdź bez słowa" - łatwo zrobić, kiedy jest się otoczonym...
Z mojej klasy z kolej "przyjaciel" stwierdził, że jestem "taki i owaki". To pewnie dlatego, że miałem opinię kujona - a tylko w ścisłych przedmiotach dobrze sobie radziłem.
Do spisywania prac domowych to zawsze było sporo osób. Skończyło sie dopiero w 7, gdy miałem dosyć - bo któryś już próbował ręką dotknąć mojej dupy przez spodnie.
Powiedziałem wychowawcy - on ich, dostali ochrzan i się odczepili. Przyszli jeszcze się poskarżyć, jaka to afera była, jacy to pokrzywdzeni. Zabawnie było jak tłumaczyli, że traktowali mnie jak worek treningowy, bo oni mieli problemy.
Reszta to był spokój minus kilku psychopatów z mojej klasy, którzy potrafią nagle bez powodu walnąć Cię w brzuch - na szczęście bardzo rzadko.

O ile pamiętam, to nawet wcześniej generowałem ten efekt - jak miałem kilka lat, to trochę prześladował mnie kuzyn.
Pamiętam także, że wyrzucili mnie z przedszkola, niby brak miejsc, ale jedyn scena, którą pamiętam, to że zostałem nagle zamknięty za drzwiami - coś było nie tak.

W domu też nie było zbyt lekko. Mama zbytnio lubiła krzyczeć z każdego powodu i nigdy nie była zadowolona.
Raz dostałem poprawkę i czekałem na wyniki, to brat powiedział, że myślał, że ja będę się uczył i sobie poszedł.
Zaraz zaczęly się krzyki, że nic nie umiem, że nie będzie płacić za studia i jestem do niczego. Okazało się, że ta poprawka była już zaliczona.
Całe dzieciństwo słyszałem tylko o ludzkich dzieciach, którzy zawsze są we wszystkim najlepsi. To działa na zasadzie, że jeżeli jest jedna osoba trochę lepsza, to wszyscy są.
Nawet jak dostałem się na informatykę, to usłyszałem, że jeden dostał pracę jako nauczyciel, więc to jest dobry zawód, a nie jakieś tam informatyki.
Jeżeli czegoś nie umiałem, to nigdy mnie nie uczyli jak to zrobić, tylko krzyki, że jestem mlon, baran, często w formie trzecioosobowej tak jakby mnie wogle nie było.
Zawsze byłem winny (pytanie kiedy ostatnio...), ale jeżeli okazało się, że nie, to nie było sprawy i cisza.

Zawsze szedłem przez życie po linii najmniejszego oporu na zasadzie jakoś tą będzie, albo wydarzy się coś co skróci te cierpienia.
Nawet prawo jazdy odważyłem zrobić dopiero po studiach. Jedyne chyba co próbowałem zrobić z aby wyjść z przegrywu, to w wieku 30 lat poszedłem na zabieg pozbycia się wrodzonej stulejki.
Teraz myślę, że mogłem sobie tych kilka miesięcy nieprzyjemności darować - strata czasu. W pracy też już raczej wszystkie koleżanki zajęte.

Rok temu zmarła nagle Mama. Brat myślał, że mam depresję, więc zabrał mnie do psychologa na jedną wizytę. Psycholog nic niepokojącego nie zauważył, ale zapytał czego oczekuje.
Zaoferował także leki, których nie przyjąłem i L4.

Bardzo denerwują mnie komentarze "nie łam się, ludzie mają gorzej i sobie radzą" i czemu się denerwujesz
Dziękuje za takie rady, nie potrafię się zmienić i jak tak dalej pójdzie, to nie będzie dobrze. Najwyżej dołącze do statystyk samobójców.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kwasnydeszcz
Dodatek wspierany przez: Nie siedź w domu w ferie i w wakacje
  • 8