Wpis z mikrobloga

Wpis mirka odnośnie zachowań dziewczyn na dyskotekach skłonił mnie do wspominania swego dzieciństwa. W moim domu mieliśmy motorower Jawę 50, który stał popsuty. Zawsze marzyłem by sobie na nim pojeździć, ale matka ciągle mi potwarzała: po pierwsze nie masz karty motorowerowej, a po drugie jak tylko ojciec go weźmie, zaraz sobie coś zrobi. Ale gdy skończyłem 13 lat, zdałem kartę motorowerową, ciągle mnie kusiło by sobie nim pojeździć. Ojciec mówił: hehe nasz syn powinien sobie pojeździć motorem, do panny też będzie jeździł rowerem? Ja mając 10 lat to ujeżdżałem konie, a co to przy tym jest motorower (oczywiście ojciec nic nigdy nie ujeżdżał, do koni nie miał ręki, babka sama opowiadała, jak to potrafiły mu uciec konie wraz z pługiem xd). Matka w końcu się zgodziła na to, że jeśli naprawię sobie motorower, to będę mógł nim jeździć, ale pod warunkiem, że ojciec na niego nie wsiądzie. Naprawiłem go i jeździłem sobie nim dumnie przez jakieś 2 miesiące. Kiedyś wracam do domu, ojca nie ma, motoroweru równieź, a matka siedzi w kuchni i płacze, bo ojciec pojechał gdzieś motorem xd. Mi przestało być do śmiechu, gdy mijała 1,2,3,4 godzina a ojca nie ma. W końcu ktoś przybiegł do nas i powiedział, że ojciec miał wypadek. Jak się okazało, jechał pijany i wpadł na barierkę która oskalpowała mu parę cm skóry z policzka. Szybko przyjechało pogotowie, zabrało go do szpitala. Pozszywano go i chciano go jeszcze zostawić na badania, ale ten wypisał się na własne żądanie o 12 w nocy i wyszedł ze szpitala. Przyjechał o godzinie 4. Gdy matka go zobaczyła, myślała, że zmarł w szpitalu i ukazał się jej duch xd. Niestety po tych wydarzeniach musiałem sprzedać motorower i na jakiś czas skończyła się moja przygoda z motoryzacją.
#przegryw #patologiazewsi
  • 1