Wpis z mikrobloga

Overlord, pierwszy sezon

Nie dbam za bardzo o spoilery, ale też nie zamierzam nimi rzucać na prawo czy lewo, a te mogące coś popsuć postaram się ukryć.

W lipcu 2015 miałem do tego tytułu swoje pierwsze podejście. Po 3 odcinkach dropłem, jakoś nie przypadło mi do gustu. Ale to był okres nie dość że zabierania się za wszystko po kolei w sezonie zupełnie bez planu, to chyba poszukiwania czegoś, co mnie jakoś szczególnie oczaruje. Dochodzi do tego słaby okres w moim życiu, więc i słaby stan psychiczny, no ale kogo to obchodzi. Bajka po prostu przepadła w tłumie.

Ale jako że od dłuższego czasu męczy mnie popularność tej serii; wszyscy znają, oglądają i lubią, a ja postanowiłem solidnie przyłożyć się do nadrabiania zaległości, tak też jest to idealna okazja, by to zaliczyć.

No i oglądałem sobie po średnio kilka odcinków dziennie, skończyłem w mniej niż tydzień.

I jak to podsumować? Na pewno odniosłem o wiele lepsze wrażenie, niż to, które było w mojej pamięci od kilku lat.

Bezsprzeczną zaletą Overlorda jest z pewnością to, że ma ciekawy świat i ciekawe, różnorodne postacie. Ale to, czym to anime najbardziej się wyróżnia (choć ostatnimi laty już nie tak bardzo) jest fakt, że główny bohater jest totalnie OP. Dosłownie nic w świecie, w jakim się znalazł, nie stanowi dla niego żadnego wyzwania. W takim razie można pomyśleć, że wszelkie pojedynki będą nudne przez swoją jednostronność, ale jednak nie są. Dziką satysfakcję sprawia widzowi oglądanie, jak przemądrzały i niesamowicie pewny siebie przeciwnik protagonisty doznaje szoku w konfrontacji z rzeczywistością. Najlepiej było to widać w przypadku Clementine, mimo że ona sama była bezgranicznie bezlitosna dla swoich ofiar, pod koniec nawet jej zrobiło mi się żal.

Jednak o jednej rzeczy muszę wspomnieć. Uznałem to za wadę, choć nie każdy musi się ze mną zgodzić. Tu już będą konkretne spoilery końcówki, więc czytacie na własną odpowiedzialność.


Overlord jest z pewnością bardzo dobrym isekai, obecnie chyba już jedną z ikon gatunku. 8/10 jest IMO minimalną i bardzo bezpieczną oceną. Ciężko wystawić ocenę wyższą właśnie przez całkowitą jednostronność.


Mimo tego, że niemal wszystko układa się tutaj po myśli Momongi, to fabuła jest w stanie zaciekawić widza innymi aspektami, na innych płaszczyznach.

Technicznie jest poprawnie. Mimo że to Madhouse, to walki nie były szczególnie widowiskowe. Muzyka też jakoś nie zapadła mi w pamięci. Zarówno pod jednym i drugim mogliby uczyć się np. od Bones i ich Boku no Hero Academia, które w ostatnich miesiącach także nadrabiam i jestem w 3/4 3. sezonu. Tam to dopiero emocje niesamowicie buzują, a muzyka jest na wysokim poziomie wraz ze świetną animacją w kluczowych momentach. Oczywiście jest to często pompatyczny spektakl i wyciskacz łez, ale ja to kupuję.

A co do Overlorda, to zabieram się za kolejne sezony i jak mnie natchnie, to być może jeszcze opiszę swoje wrażenia.

#anime #animedyskusja #overlord #shalltearbloodfallen
tamagotchi - Overlord, pierwszy sezon

Nie dbam za bardzo o spoilery, ale też nie z...

źródło: comment_YhnMXtx0H81LK3bbYZwHxwg3AlyAZKk6.jpg

Pobierz
  • 2
  • Odpowiedz
@tamagotchi: Cóż, książki są lepsze. Drugi sezon leci trochę po łebkach, trzeci bardzo. Szczególnie część "Wojna na słowa" tu kuleje. Brakuje w końcówce tego #!$%@?ęcia z książek. Jak dla mnie w anime bardzo brakuje sporej części wewnętrznych dialogów, rozterek samego głównego bohatera na temat co powinien zrobić, a czego nie i jak nie stracić szacunku swoich podwładnych.
A co do tego czy ktoś jest w stanie konkurować z nim mocą... Tego
  • Odpowiedz