Wpis z mikrobloga

Od pewnego czasu nie powinienem jeść mięsa (podagra/dna moczanowa, odkładający się kwas moczowy) więc szukam alternatyw, które mi smakują no i jeść coś trzeba. Lubię sery i one mi zastępują mięso, ale samych serów nie da się jeść (da się, ale organizm potrzebuje też błonnika). Przez długi czas broniłem się przed humusem, bo mi nie smakował, ale kiedyś spróbowałem lidlowego humusu - nie bio, ale zwykłego - z papryką oraz w wersji orientalnej. Zgodnie z deklaracją nie ma tam konserwantów i chyba rzeczywiście nie ma, bo 2 tygodnie temu stojący w lodówce nagle zaczął wyglądać jak w 3 miesiącu ciąży - wzdęło go. Pomyślałem - "przypadek".

W Lidlu, w którym robimy zakupy (humusy, ogórki konserwowe, pieluchy itp) zacząłem zauważać "wzdęte" humusy, zacząłem je omijać no i kupiłem ostatnio 2 paprykowe i 2 klasyczne (córka je wciąga). 2 klasyczne nabrały brzucha u nas w lodówce, a 2 paprykowe po otwarciu okazały się niejadalne mimo, że nie były wybrzuszone.

W niedzielę wieczorem napisałem do Lidla ("zrobiłem zgłoszenie") z nadzieją, że w poniedziałek rano ruszy machina i wyczyści w sklepach półki z syfu, który sprzedają. Poniedziałek rano - cisza. Na skrzynce mailowej nawet brak potwierdzenia, że coś do nich dotarło. O 8.50 dzwonię do nich, pani się obudziła, że rzeczywiście dotarło zgłoszenie i mam czekać. Za chwilę mam maila z potwierdzeniem, że jednak wiedzą. Ma się kontaktować dział jakości. Ok, myślę. O 12.00 nic się nie dzieje - dzwonię ponownie - pani z infolinii nadal nic nie wie, rzucam słuchawką - dosłownie rzuciłem smartfonem na stół, bo "nie wytrzymie".

Wieczorem, po pracy, zabrałem najmłodszego - do Lidla - trochę się opierał, ale pojechaliśmy. Zostawiłem kontrolnie "syf" w samochodzie, bo jeszcze mnie oskarżą o kradzież, wszak do Lidla nie da się wejść na legalu od strony kas, tylko od razu na sklep. Idę do półki - dalej kolebią się na sobie wybrzuszone humusy - nic się nie zmieniło - pracownik, który je układał musi mieć problemy ze wzrokiem. Pytam się pracownika - jaka jest procedura reklamacyjna - "trzeba mieć paragon" (żona skutecznie je zutylizowała) więc tylko pokazałem pracownikowi stosik syfu na półce i poszliśmy z synem zrobić konieczne zakupy - pieluchy, pan nas dogonił i powiedział, że oddadzą kasę, podziękował. (mają jakiś "fikcyjny" paragon do takich zwrotów)

Generalnie:
- martwi mnie brak reakcji "Lidla" jako korporacji - minęło ponad 36 godzin od zgłoszenia - zero reakcji;
- nie, nie oczekuję zestawów powitalnych, przeprosin, ale mogliby w poniedziałek rano (24 godziny temu) zadzwonić do sklepu (mieli adres w zgłoszeniu) i powiedzieć, by zdjęto syf z półki - nie ma ludzi nieomylnych;
- domyślam się scenariusza - ktoś kupuje, nieświadomy, produkt z półki - wybrzuszony? Pewnie tak ma być - w końcu data "best before coś tam" jest do 14 listopada, a później wywala to do kosza, bo nie będzie gonił po 3,96 zł, a może już nie ma paragonu?
- czym to się różni od promocji w Biedronce? Ano tym, że tu nikt nie zastawia wyjść pożarowych, po sklepie da się poruszać wózkiem dziecięcym/dla inwalidów i nie ma jednego totalnego syfu, ale korporacja ma wszystko w czterech literach, ale część pracowników jest bardziej ogarnięta od tych z Biedronki.

Nadal w Lidlu będę kupował ogórki konserwowe (bo nie mają słodzika jak te w Biedronce), jeżyny (ale trzeba uważać, bo pleśn lubi grasować), narzędzia (jakoś mi bardziej leżą od tych biedronkowych), ale niesmak pozostanie. No i czas zacząć robić humus samodzielnie.

#lidl #korpo #jedzenie
  • 3
@Hans_Olo: smakowo nie pasują mi kiszone do wszystkiego (tak jak i konserwowe), tak jakbyś napisał szpinak > hamburger - no świetnie, ale nie lubię szpinaku (niezależnie od sposobu podania poza surowym) no i nie samą zieleniną człowiek żyje